Ewolucja imienia Florentino Pereza. Jak zmieniał się mistrzowski Real Madryt?

Getty Images / Oscar J. Barroso/Europa Press / Na zdjęciu: Florentino Perez
Getty Images / Oscar J. Barroso/Europa Press / Na zdjęciu: Florentino Perez

Florentino Perez jest mistrzem przeprowadzenia ewolucji. Z historycznej ekipy Realu, która wygrała Ligę Mistrzów trzy razy z rzędu, w Madrycie pozostały ostatki. A mimo to Królewscy znów rządzą w Europie.

W tym artykule dowiesz się o:

Mogło się wydawać, że zmiana pokoleniowa, jaka w końcu musiała nastąpić w Realu Madryt będzie misją bardzo trudną do przeprowadzenia. Doświadczony Florentino Perez poradził sobie z tym zadaniem znakomicie.

Wielka w tym zasługa nie tylko samego prezydenta "Los Blancos", ale także Juniego Calafata, czyli szefa skautingu. To właśnie Hiszpan odpowiadał za śledzenie z dużą uwagą rozwoju najbardziej utalentowanych młodych piłkarzy na całym świecie.

Tytuły Ligi Mistrzów wygrywane tym samym składem

Real Madryt w latach 2016-18 absolutnie zdominował najważniejsze europejskie rozgrywki piłkarskie. Gdy jednak spojrzymy na składy z trzech kolejnych finałów Ligi Mistrzów to zauważymy, że zmiany były jedynie kosmetyczne.

ZOBACZ WIDEO: Będzie produkcja o polskim piłkarzu. "Rozmowy są bardzo zaawansowane"

Do finału w Mediolanie w 2016 roku przeciwko Atletico Madryt "Los Blancos" podeszli w następującym zestawieniu: Keylor Navas - Dani CarvajalPepeSergio RamosMarcelo - Toni KroosCasemiroLuka Modrić - Gareth BaleKarim BenzemaCristiano Ronaldo.

W 2017 zestawienie było prawie identyczne. Zinedine Zidane dokonał jedynie dwóch zmian. W miejsce Pepe wskoczył Raphael Varane, a za Bale'a zagrał Isco, bedąc ustawionym na pozycji "10". W finale w Kijowie w 2018 roku Francuz dokładnie powtórzył jedenastkę, którą wypuścił na boisko rok wcześniej w Cardiff i ponownie wygrał Ligę Mistrzów.

Stabilność zaprowadziła Królewskich na szczyt, którego nikt przed nim nie osiągnął. Przed "erą Zizou" mówiło sie, że obronienie tytułu najlepszej klubowej drużyny w Europie jest niemożliwe, a Real zdobył to trofeum trzy razy z rzędu.

Z niskiego kota na wielką ścianę

Czyli zmiana w bramce Realu Madryt. Nie była bezbolesna. Thibaut Courtois i Keylor Navas przez jeden sezon musieli bowiem rywalizować o pozycję numer jeden w bramce "Los Blancos".

Jednak sprowadzony za zaledwie 35 mln euro bramkarz od sezonu 2019/2020 stał się bezapelacyjną "jedynką" między słupkami. Pierwszy sezon w jego wykonaniu naznaczony był mniejszymi lub większymi błędami.

Jego łączna skuteczność interwencji ze wszystkich rozgrywek wynosiła wówczas zaledwie 70 proc. W kolejnych sezonach ten parametr nie spadł poniżej poziomu 76,5 proc., co jest już dobrym wynikiem.

Najlepszą recenzją rozwoju Courtoisa w barwach Królewskich jest finał Ligi Mistrzów z minionego sezonu. Belg zaliczył w nim aż osiem skutecznych interwencji, na dziewięć strzałów oddanych w światło jego bramki. To rekord finału Champions League.

Dodatkowo po meczu okazało się, że Belg wystąpił w tym meczu z kontuzją, która doskwierała mu od kilku miesięcy. Zagrać tak z problemami fizycznymi jest wielką rzeczą.

Zmiana niewysokiego Navasa na bramkarza mierzącego niespełna dwa metry okazała się być strzałem w "10". Po pierwsze wybrano dobrego następcę, po drugie zrobiono to w dogodnym momencie. Pozostaje czekać aż dla Courtois znajdzie się miejsce obok Navasa w klubowym zbiorze legend.

Największe obawy o środek

Z pewnością kibice Realu Madryt najbardziej bali się tego, co będzie po duecie Ramos - Varane. To w końcu Hiszpan razem z Francuzem stanowili o sile środka defensywy "Los Blancos" przez niecałą dekadę.

Florentino Perez z pewnością miał nie mniejsze obawy o to, jaka będzie era post Ramos - Varane. Okazało się jednak, że wspólnie ze skautami znaleźli idealne rozwiązanie.

W 2019 roku na Santiago Bernabeu trafił Eder Militao. Real zapłacilł za utalentowanego Brazylijczyka 50 mln euro. Powiedzieć, że jego początki w Madrycie były trudne, tonic nie powiedzieć.

Już na pierwszej konferencji prasowej nie obyło się bez problemów. Stoper poczuł się zdecydowanie gorzej, doszło nawet do duszności, przez którą konferencja musiała zostać zakończona.

Można powiedzieć, że ten wstęp do kariery w Madrycie był niejako zapowiedzią problemów, jakie pojawią się dla Militao na początku jego kariery na Bernabeu. Przez pierwsze półtora sezonu wystąpił w zaledwie 26 meczach.  Wszystko zmieniła Liga Mistrzów i nieobecności legendarnego duetu Ramos-Varane. 16 marca 2021 roku Brazylijczyk wskoczył do wyjściowego składu i już z niego nie wypadł.

Po sezonie 2020/21 w jednym okienku transferowym z Madrytu odeszli Ramos i Varane. Wiadomo było, że Militao na stałe będzie pierwszym wyborem. Trzeba było znaleźć dla niego partnera.

Postawiono na Davida Alabę. Ta decyzja od początku obarczona była pewnymi wątpliwościami. Austriak był po przeciętnym sezonie w Bayernie. Do tego dochodził czynnik aklimatyzacji w nowym miejscu po kilkunastu spędzonych w Monachium latach. To wszystko sprawiało, że kibice w Madrycie mieli prawo się obawiać.

Po kilku miesiącach okazało się, że jego wolny transfer był doskonałym wyborem. Alaba stanowił absolutnie kluczową postać w układance Carlo Ancelottiego, a jego świętowanie z krzesłem stało się symbolem zwycięstwa w Lidze Mistrzów.

Kapitan reprezentacji Austrii pokazał wszystkie cechy, których od niego oczekiwano. Był liderem mentalnym, ale i sportowym. Zdarzały się błędy, ale razem z Militao stanowili duet nie do rozbicia.

Kolejnym krokiem do zbudowania nowej defensywy jest sprowadzenie na zasadzie wolnego transferu Antonio Ruediger. Dzięki temu transferowi Real w nadchodzącym sezonie dysponować będzie prawdopodobnie najlepszą trójką na tej pozycji na świecie.

Niemiec przez wielu uważany jest za najlepszego środkowego obrońcę, szczególnie jeśli chodzi o aspekt fizyczny. Wygląda tak, że żaden napastnik nie chce się z nim mierzyć. Dodatkowo jego idolem jest była legenda Realu.

- Jeśli mógłbym wyróżnić jeden wzór, to Pepego. Ma charakterystykę, która naprawdę mi się podoba. Z tego co słyszałem, poza boiskiem to bardzo miła osoba. A na boisku, tak, to potwór. To mi się podoba - powiedział na swojej powitalnej konferencji Ruediger.

Przygotowanie na koniec CKM

Ten wydaje się być bardzo blisko. Dwóch z trzech pomocników legendarnego trio reprezentującego przez lata Real po najbliższym sezonie z czystym sumieniem może ogłosić zakończenie kariery. Nikt jednak nie będzie panikował na myśl o końcu ery Tooniego Kroosa i Luki Modricia. Klub zawczasu pomyślał o tym, żeby przygotować się na życie po CKM.

Pierwszym etapem tego przygotowania było podpisanie kontraktu z zaledwie 18-letnim Federico Valverde. Wówczas na pewno widziano w nim gigantyczny potencjał, ale kluczem przy takich transferach jest jakość skautingu.

Z tej wykonanej przez skautów Królewskich wynikało, że ten wtedy nastolatek ma wszystko, aby w przyszłości stać się titular, jak w Hiszpanii określa się zawodników pierwszej "11".

Niegdyś walkę o niego Real Madryt wygrał z Barceloną, która nie była w stanie spełnić oczekiwań finansowych Penarolu Montevideo. Dziś w Katalonii żałują, a w Realu się cieszą - mają przyszłego lidera środka pola na lata.

Drugim członkiem nowego tercetu w środku pola ma być Eduardo Camavinga. Real wydał na perełkę francuskiej szkoły pomocników zaledwie 31 mln euro. Za piłkarza z takim potencjałem to cena promocyjna.

Początki Francuza były doskonałe. Czy da się lepiej zacząć przygodę z nowym, wymarzony zespołem niż od strzelenia gola? Raczej trudno. Camavinga już w szóstej minucie debiutu dał bramką radość Bernabeu.

Po piorunującym początku przyszły trudniejsze chwile. Ancelotti zarzucał młodemu Francuzowi brak odpowiedzialności taktycznej. W chwili próby nie bał się jednak postawić na młodego reprezentanta Francji.

Pierwszy sezon Eduardo w Madrycie zapamiętany zostanie głównie z uwagi na jego imponujące występy w Lidze Mistrzów.  Wejścia z ławki zawsze dawały Realowi odpowiednią jakość i energię.

Śmiało można stwierdzić, że gdyby nie "efecto Camavinga" po jego wejściach na plac, Realu nie byłoby w finale. Świat dowiedział się, jakim piłkarzem tak naprawdę jest Camavinga właśnie na największej piłkarskiej arenie.

Ostatnim elementem tej przebudowy ma być, postać Aureliena Tchouameniego. W tym przypadku nie wiemy jeszcze zbyt wiele. To, co można powiedzieć to fakt, że za kilkanaście lat nikt nie będzie mówił, jak tani był starszy z Francuzów.

Real za gracza AS Monaco zapłacił aż 80 mln euro. Trzeba jednak przyznać, że w tym przypadku na papierze wszystko do siebie pasuje i naprawdę bardzo trudno jest znaleźć jakiś słaby punkt w całej tej operacji.

Tchouameni ma być w niedalekiej przyszłości następcą Casemiro, który z sezonu na sezon wydaje się być coraz mniej regularny. Wciąż miewa mecze wybitne, ale często przeplata je kilkoma słabszymi występami.

22-latek bez wątpienia już teraz jest jednym z najlepszych defensywnych pomocników na świecie. Stanowi o sile drugiej linii reprezentacji Francji, która na brak graczy środka pola narzekać na pewno nie może.

Brazylijskie szkydła

Gdy z Realu Madryt odchodził Cristiano Ronaldo, wszyscy mówili, że odpowiedzialność za liderowanie drużynie powinna spaść teraz na barki Garetha Bale'a. Jak się jednak okazało Bale wolał liderować w liczbie dołków na polu golfowym.

Tego samego lata, gdy z Madrytu odchodziła być może największa legenda zespołu w klubie pojawił się także młody, nieopierzony, ale niezwykle utalentowany Vinicius Junior.

Trudno było liczyć na to, że "Vini" pokaże swoj najwyższy poziom odrazu. Zmiana kontynentu, otoczenia, a właściwie wywrócenie życia do góry nogami dla 18-latka zawsze jest wielką próbą charakteru.

To czego nie można Viniciusowi zarzucić od początku jego pobytu w Madrycie, to właśnie charakter. Brazylijczyk całym sobą pokazywał, że nie ma zamiaru się poddać. Właśnie tego od piłkarza wymaga noszenie koszulki Realu.

Początki miał trudne. W pierwszych sezonach słyszał więcej hejtu niż pochwał. Brakowało mu spokoju, który pojawił się wraz z przyjściem Ancelottiego. Na starcie sezonu nie był pierwszym wyborem Włocha. Ancelotti chciał dać szansę na odrodzenie Bale'a i Hazarda. Z tej misji nic jednak nie wyszło.

Nieco z konieczności, ale także z wiary w talent Brazylijczyka, "Carletto" dał mu tytuł titular. Ten za zaufanie odpłacił się w najlepszy możliwy sposób. Ancelotti wyznaczył mu granicę 30 udziałów (bramki albo asysty), czyli tyle ile miał Neymar w jego wieku.

Skrzydłowy Królewskich te oczekiwania zdecydowanie przebił. Doskonała współpraca z Karimem Benzemą zaowocowała 22 strzelonymi golami i 20 asystami. Najważniejszym z pewnością był ten dający tytuł najlepszej klubowej drużyny w Europie.

Na drugim skrzydle w najbliższej przyszłości ma biegać Mr. Champions League, czyli Rodrygo Goes. Piłkarz, po którym w klubie oczekuje się tyle samo, co od początku oczekiwano od Viniciusa.

Rodrygo podobnie, jak Camavinga najlepsze występy prezentował przed tą najbardziej wymagająca publiką, na największej scenie. Jego wkład w awans Realu do finału ligi Mistrzów był bezcenny.

Wspólnie z Camavingą wchodząc na boisko zupełnie odmieniali spotkania. Młodość i energia tej dwójki pozwalała Realowi odżyć. To właśnie Rodrygo strzelał najważniejsze bramki w fazie pucharowej Champions League.

Młodszy z Brazylijczyków nie pokazał jeszcze takiej regularności, jaką w minionym sezonie zaprezentował Vinicius. Jeśli uda mu się ustabilizować formę na poziomie z końcówki sezonu, to kibice Realu szybko zapomną o fiasku sprowadzenia Mbappe.

Pozostało dwóch

Z wyjściowej jedenastki finału Ligi Mistrzów w Kijowie pozostało zaledwie dwóch piłkarzy. Pierwszy oraz czwarty kapitan "Los Blancos" w nadchodzących rozgrywkach: Benzema i Dani Carvaja. Francuz do czasu odejścia Cristiano Ronaldo  zespołu był głównie asystentem i kreatorem gry dla genialnego Portuglaczyka.

Od odejścia najlepszego strzelca w historii piłki nożnej Benzema przejął rolę lidera, którą miał na swoje plecy wziąć Bale. Francuz zmienił swój styl życia, zaczął podchodzić do futbolu bardziej profesjonalnie.

Dziś w swoim domu może już szykować odpowiednią półkę na Złotą Piłkę za sezon 2021/22, bo inny werdykt jury będzie sporym zaskoczeniem. Problem jest jednak taki, że i 35-letniego Benzemę niedługo trzeba będzie zastąpić.  To jedna z dwóch misji, jaką przed sobą mają szefowie Realu.

Drugą jest znalezienie zastępcy Carvajala. Nigdy nie wiadomo, kiedy Hiszpan będzie zdrowy. Gdy fizycznie wszystko gra, to prezentuje wysoki poziom. Problem w tym, że 30-latek coraz częściej jest kontuzjowany i opieranie na nim składu może być zgubne.

Rynek nie oferuje jednak zbyt wielu prawych obrońców o klasie pozwalającej na grę w Realu. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że najlepszego Królewscy mieli u siebie i oddali go za zaledwie 43 mln euro Interowi Mediolan w 2019 roku.

Mowa o Achrafie Hakimim, który w stolicy Hiszpanii szkolił się od 8 roku życia. Kibice marzą o jego powrocie, ale to raczej misson impossible. Ten transfer może być najboleśniejszą pomyłką Realu Madryt w ostatniej dekadzie.

Rafał Sierhej, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz też: 
Wielki transfer Arsenalu stał się faktem
Gigantyczne kłopoty Barcelony. Ponad sto milionów długu

Źródło artykułu: