Po Radomiaku Radom widać było, że ubiegłotygodniowa wygrana w Białymstoku dodała zawodnikom tego klubu dużo pewności siebie. Zespół Mariusza Lewandowskiego grał z polotem, ładnie dla oka, był też bardzo konkretny na połowie przeciwnika. Skończyło się na czterech (uznanych) golach i bardzo efektownej wygranej.
Natomiast, żeby być obiektywnym, dwa gole Radomiak strzelił po katastrofalnych błędach piłkarzy Lechii Gdańsk. Najpierw na wycieczkę wybrał się Michał Nalepa, nie trafił w piłkę i Maurides pokonał Michała Buchalika po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów. Później Maurides do gola dorzucił ładną asystę, a efektowną bramkę z woleja zdobył Roberto Alves. Tu z kolei nie popisał się Mario Maloca, który chciał wybić piłkę wślizgiem, jednak nie trafił ani w futbolówkę, ani tym bardziej nie zatrzymał Mauridesa. Żeby nie było, to pod koniec pierwszej połowy mogło dojść do swoistego hat-tricka, natomiast Luis Machado przegrał pojedynek z Buchalikiem po beznadziejnym zachowaniu Davida Steca. To aż niebywałe, jak wiele błędów popełnili piłkarze Lechii przez 90 minut.
Gospodarze schodzili na przerwę z prowadzeniem, ale i sporym niedosytem. Była ta szansa Machado, a ponadto przy wyniku 2:0 Lechię dwukrotnie ratowała poprzeczka. Raz po uderzeniu głową Mauridesa, a dosłownie chwilę później centymetrów zabrakło, by Mateusz Grzybek strzelił gola bezpośrednio z rzutu wolnego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo się opłaciło. Tak bramkarz został bohaterem
Mogło być 4:0, a było 2:1. Ktoś kiedyś powiedział, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. I cóż... po przypadkowej akcji Lechia dostała rzut karny. Strzelał debiutujący w Ekstraklasie Dominik Piła, piłkę ręką zablokował Mateusz Cichocki i sędzia Tomasz Musiał po obejrzeniu powtórek wskazał na jedenasty metr, skąd nie pomylił się Flavio Paixao.
Był to jednak jeden z niewielu momentów, gdy kibice Lechii mogli podnieść się z krzeseł. Przed tygodniem Tomasz Kaczmarek mówił, że jego drużyna zagrała jeden ze słabszych meczów, odkąd on jest trenerem. I chyba udało się to poprawić, bo w Radomiu gdańszczanie wyglądali jeszcze gorzej. Na nic zdały się zmiany w składzie.
Chwalimy natomiast Radomiaka, który szybko otrząsnął się po straconym golu i wrócił na właściwy tor. Z pomocą po raz kolejny przyszli oczywiście obrońcy Lechii. Najpierw Nalepa sprokurował rzut karny, gdy ręką blokował strzał rywala. Filipe Nascimento dokonał egzekucji z jedenastu metrów, a dwadzieścia minut później swoją cegiełkę dorzucił rezerwowy Michał Feliks. Zresztą tych sytuacji było znacznie więcej. Cztery gole stracone przez Lechię to najmniejszy wymiar kary.
Radomiak Radom - Lechia Gdańsk 4:1 (2:1)
1:0 - Maurides 4'
2:0 - Roberto Alves 18'
2:1 - Flavio Paixao (k.) 26'
3:1 - Filipe Nascimento (k.) 56'
4:1 - Michał Feliks 76'
Składy:
Radomiak: Filip Majchrowicz - Mateusz Grzybek (62' Dariusz Pawłowski), Raphael Rossi, Mateusz Cichocki, Mateusz Abramowicz - Leandro (62' Daniel Pik), Thabo Cele (81' Jakub Nowakowski), Filipe Nascimento, Roberto Alves, Luis Machado - Maurides (68' Michał Feliks).
Lechia: Michał Buchalik - David Stec, Michał Nalepa, Mario Maloca, Rafał Pietrzak - Dominik Piła (59' Christian Clemens), Maciej Gajos (73' Łukasz Zjawiński), Jarosław Kubicki, Flavio Paixao (79' Tomasz Neugebauer), Conrado (59' Jakub Kałuziński) - Bassekou Diabate (59' Ilkay Durmus).
Żółte kartki: Cichocki, Pawłowski (Radomiak) oraz Piła, Stec, Nalepa (Lechia).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
CZYTAJ TAKŻE:
"Ta gra da nam dużo punktów". W Jagiellonii nie tracą pewności siebie
Pogoń Szczecin zatrzymała lidera. "Na to czekaliśmy"