Przed pierwszym gwizdkiem obie drużyny znajdowały się w strefie spadkowej PKO Ekstraklasy. 16. w tabeli Śląsk Wrocław miał pięć punktów przewagi nad Lechią Gdańsk, która zamykała ligową stawkę.
Na początku spotkania przyjezdni byli stroną przeważającą. Sędzia nie uznał bramki Macieja Gajosa.
Gdańszczanie dopięli swego w 29. minucie rywalizacji na stadionie Śląska. Conrado płasko dośrodkował z lewej strony boiska, lecz Łukasz Zwoliński nie przeciął toru lotu piłki.
Pożar we własnym polu karnym próbował ugasić Patryk Janasik. Defensor gospodarzy fatalnie skiksował i wpakował piłkę do własnej bramki. 25-latek był załamany.
Podopieczni Ivana Djurdjevicia przeszli do konkretów dopiero po zmianie stron. W 71. minucie do wyrównania doprowadził Erik Exposito. Przed końcem regulaminowego czasu Hiszpan jeszcze ustawił sobie piłkę na 11. metrze i zmarnował rzut karny. Rzutem na taśmę Konrad Poprawa zapewnił trzy punkty Śląskowi.
Janasik jest wyjątkowym pechowcem. W lutym bieżącego roku prawy obrońca zmylił własnego bramkarza w ligowym starciu z Piastem Gliwice (1:3).
Czasami gdy nie idzie, odrobinę może pomóc rywal
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 10, 2022
Patryk Janasik samobójczym trafieniem daje prowadzenie @LechiaGdanskSA
https://t.co/iS3or6fR3U pic.twitter.com/FrFLNPsyXx
Czytaj także:
Janusz Niedźwiedź pamiętał o zmarłym piłkarzu. "Bardzo mi go brakuje"
Piast gotowy na derby. Waldemar Fornalik wie, czego spodziewać się po Górniku
ZOBACZ WIDEO: Kto będzie mistrzem Polski? "Oni po cichu robią swoje"