Zauważył, co robił "Lewy". Te gesty mówią bardzo wiele

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Nicola Zalewski i Czesław Michniewicz
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Nicola Zalewski i Czesław Michniewicz

Polska wyraźnie przegrała z Holandią (0:2). Kadrze nie był w stanie pomóc nawet Robert Lewandowski. - W kilku sytuacjach machaniem rękami zmuszał zawodników, żeby nie byli przywiązani stricte do swojej pozycji - zauważył Tomasz Kłos.

Czwartkowy mecz był jak kubeł zimnej wody dla reprezentacji Polski przygotowującej się do mistrzostw świata. Spotkanie ułożyło się pod dyktando Holendrów. W pierwszej odsłonie strzelanie na PGE Narodowym rozpoczął Cody Gakpo, zaś po przerwie zwycięstwo 2:0 gości przypieczętował Steven Bergwijn.

Tomasz Kłos wbił szpilę selekcjonerowi, który wielokrotnie przekonywał, że drużyna będzie płynnie przychodzić między ustawieniami, tymczasem przeciwko Holandii zawodnicy byli przywiązani wyłącznie do swoich pozycji. Przez 90 minut Robert Lewandowski nie oddał nawet strzału na bramkę rywali. W pewnym momencie kapitan kadry był wyraźnie zirytowany brakiem podań i wymagał więcej od kolegów. - Graliśmy zbyt bojaźliwie. Robert Lewandowski w kilku sytuacjach machaniem rękami zmuszał naszych zawodników jak Frankowskiego czy Kiwiora, jeśli była taka możliwość, żeby się podłączyli, żeby nie byli przywiązani stricte do swojej pozycji, bo dzisiaj na tym futbol nie polega. Dzisiaj trzeba próbować grać odważniej, a jeśli błędy się będzie popełniać, to i tak się je popełnia - mówił nam 69-krotny reprezentant Polski i uczestnik MŚ 2002.

Różnica klas

Holandia zgarnęła trzy punkty i utrzymała się na fotelu lidera grupy 4. dywizji A Ligi Narodów UEFA, natomiast Biało-Czerwoni zajmują trzecią pozycję. Według naszego rozmówcy, podopieczni Louisa van Gaala uwypuklili problemy polskiej drużyny.

- Na pewno wiedziałem, jaką drużynę ma Holandia. Nie ma co ukrywać, obnażyli nasze słabości, pokazali gdzie są mankamenty i problemy. Pierwsza połowa pokazała, że na tle Holendrów wyglądaliśmy słabo, to trzeba sobie powiedzieć i nie ma co się obrażać. Oczywiście było parę akcji, ale tych pozytywów było za mało w stosunku do całego meczu. W pierwszej połowie Holendrzy kiedy chcieli, przyspieszali, kiedy chcieli, zwalniali, kiedy to robili, nie zdążyliśmy nawet się przesuwać.

ZOBACZ WIDEO: Jest godny konkurent dla Wojciecha Szczęsnego. "Pokazał się szerszej publiczności"

Holenderski zespół dwa razy rozmontował "polską" defensywę. Wojciech Szczęsny nie miał zbyt wiele do powiedzenia po uderzeniach rywali. Błędów w defensywie nie ustrzegł się Jan Bednarek. Nowy nabytek Aston Villi ostatni występ zanotował 22 sierpnia i wypadł z rytmu meczowego.

"Nie mówię tego złośliwie, ale..."

- Dając wolną przestrzeń drużynie przeciwnej pokazujemy nasze mankamenty, nasze niedoskonałości. Chcieli grać tak, jak grali. Pierwsza bramka koncertowa, druga bramka koncertowa. Przy drugim golu troszeczkę było widać, że Bednarek nie gra w klubie, ma przerwę. Absolutnie nie mówię tego złośliwie, bo grałem na tej samej pozycji i wiem, jak to jest. Nie patrzy się, gdzie leci piłka, tylko patrzy się na zawodnika. Piłka zawsze jest szybsza, a zawodnika można gdzieś zblokować. Tutaj było zagranie na "klepę", dogranie później do pustaka. Tak grają Holendrzy. To dobrze, że był ten mecz, bo na pewno trener będzie miał dużo rzeczy do przemyślenia. Z Walijczykami dostaną szansę inni zawodnicy - przewiduje ekspert.

Na małe wyróżnienie zasłużył pomocnik SSC Napoli. - Bardzo podobał mi się Piotrek Zieliński. On przewiduje trzy sekundy wcześniej niż większość zawodników i dostając piłkę już by chciał gdzieś zagrać, a dopiero po paru sekundach my się orientujemy, że Piotrek szuka kogoś do grania, to już za późno. Zalewski parę razy nie bał się zagrać. Dziwi mnie trochę Franek, bo w lidze naprawdę jest pod każdą akcją i tam nie widzę, żeby grał pasywnie. Tutaj graliśmy zbyt bojaźliwie i pasywnie. Widać, że Robertowi też nerwy puszczały. Pamiętajmy, że to jest Holandia. Wiedzieliśmy, co to jest za drużyna, i jak oni grają. U nich wchodzący z ławki gra tak samo lub nawet lepiej niż ten, który został zmieniony. Holendrzy pokazali nam, w którym momencie się znajdujemy - podkreślił.

Niemoc Lewandowskiego

Polscy kibice liczyli na formę strzelecką Roberta Lewandowskiego. Niestety, trwa strzelecka niemoc piłkarza FC Barcelony na PGE Narodowym. Doświadczony napastnik ostatnią bramkę na tym stadionie zdobył 385 dni temu.

- Robert szarpał, próbował, żeby inni podchodzili pod grę i tego brakowało. Nie tak to miało wyglądać. Musimy trochę tej odwagi mieć w sobie, bo pamiętajmy, że na mistrzostwach będą tylko bardzo ciężkie mecze. Musimy uczyć się w spotkaniach z lepszymi i nawet kosztem błędów, kosztem straty piłki, powinniśmy podejmować ryzyko. Wiadomo, że Czesiu ma swoją taktykę, jednak myślę, że też nie jest zadowolony z tego, co zobaczył. Zawsze powtarzałem, że murawa weryfikuje wszystko i obnaża wszystkie słabości. W porównaniu z Holendrami, nam dzisiaj gra nie sprawiała przyjemności - nadmienił.

W starciu z Holandią Michniewicz zdecydował się na ustawienie z trójką środkowych obrońców i dwiema "dziesiątkami". Selekcjoner po przerwie wprowadził na boisko drugiego snajpera, Arkadiusza Milika. - Ja bym grał czwórką z tyłu. Teraz gramy niby trójką, a tak naprawdę Nicola Zalewski w defensywie wraca jako ten czwarty z lewej strony albo Franiu z prawej. To jest dla nas niewygodna piłka. Nam się gra najlepiej z kontry i tego powinniśmy się trzymać, a nie próbowania otwartej piłki, grania trójką. Trener może powiedzieć, że z trójki można w czwórkę i odwrotnie. To nie jest już to samo, na boisku w ogóle tego nie widać - podsumował Tomasz Kłos.

Czytaj także:
Czy na pewno widział ten sam mecz?! Zaskakujące słowa Piotra Zielińskiego
To aż nieprawdopodobne. Katastrofa Lewandowskiego

Źródło artykułu: