Tego nie było od dawna. Zaskakujący wynik w meczu Widzewa

PAP / Roman Zawistowski / Na zdjęciu: radość piłkarzy Radomiaka Radom
PAP / Roman Zawistowski / Na zdjęciu: radość piłkarzy Radomiaka Radom

U siebie przegrali po raz pierwszy od blisko trzech miesięcy. Piłkarze Widzewa Łódź ulegli Radomiakowi Radom 1:3 w 16. kolejce PKO Ekstraklasy. Spotkanie łącznie trwało blisko 110 minut.

Trzeba przyznać, że początek sezonu w wykonaniu beniaminka z Łodzi jest jeszcze lepszy niż... Radomiaka sprzed sezonu i to jest w pewnym sensie coś, co łączy oba kluby. Tyle, że zainteresowanie Widzewem jest - z wielu względów - dużo większe, z czym zmagać muszą się także sami piłkarze.

- Nie unikniemy tego medialnego szumu i ostatnio sami na to zapracowaliśmy, że o Widzewie jest głośniej niż normalnie. Jesteśmy bardzo medialnym klubem. Wiemy, że teraz jest tego bardzo dużo i praktycznie codziennie pojawiały się artykuły lub wywiady, które cały czas ktoś potęgował. Najważniejsze jest jednak to, co na boisku. Jako zawodowcy musimy sobie z tym radzić i wiedzieć, że tak po prostu jest - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej trener czerwono-biało-czerwonych Janusz Niedźwiedź.

Ostatnio jednak na widzewiaków zimny prysznic wylali gracze Górnika Zabrze, którzy przed tygodniem pokonali ich 3:0 i zakończyli serię sześciu spotkań bez porażki łódzkiej ekipy. Tymczasem radomianie w ostatnim czasie radzą sobie całkiem nieźle, o czym świadczą choćby zwycięstwa ze Śląskiem Wrocław i Piastem Gliwice.

ZOBACZ WIDEO: Czy Raków jest już mistrzem? "Nie, ale jeden rywal mu odpadł"

Świadczył o tym też początek meczu na Stadion Miejskim przy al. Piłsudskiego w Łodzi. Już w drugiej minucie świetne podanie Filipe Nascimento między obrońcami otworzyło drogę Mateuszowi Grzybkowi do przyjęcia piłki w pełnym biegu i bardzo dobrego, precyzyjnego uderzenia z linii pola karnego prosto do bramki Henricha Ravasa. Nie minęło więc nawet 100 sekund, a goście już prowadzili.

Widzewowi atakowało się trudno. Pierwszą klarowną okazją był dopiero strzał z dystansu Juliusza Letniowskiego w 24. minucie. Gospodarze mieli jeszcze po chwili rzut rożny, ale nie dość, że nie zamienili go na bramkę, to jeszcze zrodziła się z niego kontra, po której Zieloni podwyższyli prowadzenie. Ponownie asystę zaliczył Nascimento, a kapitalną formą szybkościową popisał się Lisandro Semedo, który uciekł Karolowi Danielakowi i wykorzystał sytuację sam na sam z Ravasem.

Zespół trenera Niedźwiedzia próbował odpowiedzieć i robił to w naprawdę efektowny sposób. Tyle, że piłka do siatki wpaść nie chciała. W 32. minucie z rzutu wolnego uderzył Bartłomiej Pawłowski i niewiele się pomylił. Chwilę później świetną wrzutkę Letniowskiego z bocznej strefy zamykał głową Serafin Szota, lecz to uderzenie obronił Gabriel Kobylak.

Widzew ruszył do odrabiania strat po przerwie. W 50. minucie Marek Hanousek uruchomił podaniem Ernesta Terpiłowskiego na prawym skrzydle, a ten świetnie w tempo dośrodkował do wbiegającego Jordiego Sancheza. Hiszpan po raz kolejny w tym sezonie popisał się szybkością oraz refleksem i zdobył gola kontaktowego.

Radomianie zdecydowanie przeszli do defensywy i robili wszystko, by utrzymać korzystny rezultat do końca. A miejscowi napierali coraz bardziej. Jednym tchem można wyliczać okazje Hanouska z dystansu, Stępińskiego po wrzutce z rzutu rożnego, główkę Sancheza, uderzenie z woleja Stępińskiego czy okazję Pawłowskiego z linii pola bramkowego. Wszystko między 60., a 75. minutą.

Ekipa trenera Mariusza Lewandowskiego kradła czas jak tylko mogła, a mistrzem w tym elemencie był Gabriel Kobylak. Z drugiej strony trzeba jednak oddać bramkarzowi Radomiaka, że w kilkunastu sytuacjach wykazał się znakomitym refleksem i odkupił winy za wpadkę z poprzedniej kolejki. Sędzia Paweł Raczkowski i tak doliczył do drugiej części gry co najmniej 14 minut. Przyczynili się też do tego kibice obu ekip, którzy racami zadymili stadion.

Ale goście byli bezlitośni i w pierwszej z doliczonych minut przeprowadzili zabójczą kontrę. Obrońcom Widzewa urwał się Luis Machado i wykorzystał sytuację sam na sam Henrichem Ravasem. W ten sposób Radomiak wygrał trzeci ligowy mecz z rzędu i zbliżył się do trzeciego w tabeli Widzewa na zaledwie trzy punkty. Za tydzień w ostatniej tegorocznej kolejce łodzianie pojadą do Kielc na mecz z Koroną, a radomianie podejmą Pogoń Szczecin.

Widzew Łódź - Radomiak Radom 1:3 (0:2)
0:1 - Mateusz Grzybek 2'
0:2 - Lisandro Semedo 27'
1:2 - Jordi Sanchez 50'
1:3 - Luis Machado 90+1'

Składy:

Widzew: Henrich Ravas - Serafin Szota, Mateusz Żyro, Martin Kreuzriegler (89' Patryk Lipski) - Patryk Stępiński (89' Mato Milos), Marek Hanousek, Juliusz Letniowski (89' Juljan Shehu),  Karol Danielak (46' Dominik Kun) - Ernest Terpiłowski (76' Łukasz Zjawiński), Jordi Sanchez, Bartłomiej Pawłowski.

Radomiak: Gabriel Kobylak - Justiniano, Raphael Rossi, Mateusz Cichocki - Mateusz Grzybek (82' Dominik Sokół), Filipoe Nascimento, Jakub Nowakowski (55' Daniel Łukasik), Dawid Abramowicz - Lisandro Semedo (64' Dariusz Pawłowski), Maurides, Luis Machado.

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).

Żółte kartki: trener Niedźwiedź, Pawłowski (Widzew) - Nascimento, Justiniano, Grzybek, Abramowicz, Kobylak (Radomiak).

Widzów: 17 442

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: Marek Papszun po zwycięstwie 7:1. "Po raz kolejny drużyna przeszła do historii"

Komentarze (2)
avatar
ROW Błażej
6.11.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo Radomiak zwycięstwo zasłużone a Widzew z meczu na mecz będzie spadać w dół tabeli