Chciał rzucić piłkę po rodzinnej tragedii. Teraz jest kluczową postacią kadry

Getty Images / Dean Mouhtaropoulos / Na zdjęciu: Sebastian Szymański
Getty Images / Dean Mouhtaropoulos / Na zdjęciu: Sebastian Szymański

Sousa go ignorował, ale dla Michniewicza jest nieoceniony. Sebastian Szymański był bliski rzucenia piłki po rodzinnej tragedii, a teraz jest jedną z kluczowych postaci reprezentacji Polski na mundialu. Z Arabią Saudyjską ma do odegrania ważną rolę.

Od zwycięskiego barażu ze Szwecją (2:0) Sebastian Szymański ma pewne miejsce w wyjściowym składzie Biało-Czerwonych. - Nie sądziłem, ze trener Michniewicz tak na mnie postawi - przyznał Szymański w kanale "Foot Truck".

Piłkarz padł wówczas ofiarą hejtu, ponieważ po ataku Rosji na Ukrainę nie odmówił gry dla Dynama Moskwa. Zostawił w nim do końca sezonu, dopiero latem odszedł do Feyenoordu Rotterdam.

Tatuaż ku pamięci ojca

Szymański kojarzy się z Legią, ale jest wychowankiem TOP 54 Biała Podlaska. - To chłopak z ogromnym potencjałem i dużymi umiejętnościami, co udowadnia. Odnalazłby się w każdej lidze, czy w Anglii, czy w Hiszpanii, czy w Niemczech - mówi po latach pierwszy trener Szymańskiego, Miłosz Storto, na łamach "Słowa Podlasia".

ZOBACZ WIDEO: Płomienna odprawa trenera rywali Polaków. "Czasami kopnie butelkę"

W 2014 roku 15-latek trafił do Legii Warszawa, choć mógł przenieść się do stolicy parę miesięcy wcześniej. Wtedy plany uległy zmianie ze względu na tragedię rodzinną. Ojciec Szymańskiego przegrał walkę z nowotworem i utalentowany pomocnik chciał rzucić sport.

- Zastanawiałem się, czy nie skończyć z piłką. Z dnia na dzień zabrakło człowieka, który był na każdym moim meczu. Dostałem jednak bardzo duże wsparcie od rodziny i to ona mnie mobilizowała. Za dużo przeszliśmy, żeby odpuścić - wyznał w 2019 roku w rozmowie ze Sportowymi Faktami WP.

Aby upamiętnić tatę, Szymański zrobił sobie symboliczny tatuaż na przedramieniu. Przedstawia on różaniec i datę urodzenia jego ojca. - Jestem osobą wierzącą, czułem potrzebę zrobienia takiego tatuażu. Wierzę, że tak jak kiedyś tata przychodził na moje mecze, tak i teraz ogląda je z góry - mówił nam Sebastian.

Kierunek Rosja

Przy Łazienkowskiej 3 wiedzieli, że złowili perłę. Szybko, bo już po dwóch latach, Szymański zadebiutował w pierwszym zespole Legii. Miał ledwie 17 lat, a rok później świętował swoje pierwsze mistrzostwo Polski. Po "18" był już podstawowym piłkarzem Wojskowych.

Zaczęły interesować się zespoły z Europy. W siedzibie Manchesteru City powstała opasła teczka z jego dokumentacją. Wyjazd piłkarza z Polski był nieunikniony. Ostatecznie za nieco ponad 5 mln euro piłkarza trafił do Dynama Moskwa. Mariusz Piekarski uznał, że Rosja będzie przedsionkiem do jednej z lig TOP5.

Początki w Rosji nie były łatwe. Pomocnik powoli się aklimatyzował i uczył nowej ligi. W pierwszych dwóch sezonach rozegrał 54 spotkania, w których strzelił tylko dwa gole, a asystował przy 7. Oczekiwania były o wiele wyższe.

Sebastian Szymański jest pewniakiem u Czesława Michniewicza
Sebastian Szymański jest pewniakiem u Czesława Michniewicza

Trzeci rok w Moskwie zdecydowanie najlepiej rozpoczął się dla piłkarza, ponieważ już na półmetku rozgrywek miał on na swoim koncie 5 trafień i 6 asyst. Być może piłkarz utrzymałby formę, gdyby w lutym 2022 roku Rosja nie zaatakowała Ukrainy.

Ucieczka z Moskwy

Na Szymańskiego spadła fala krytyki za to, że nie odmówił gry dla Dynama, kiedy w Ukrainie trwała wojna. Piłkarz dokończył sezon, ale nie udało mu się uzyskać tak dobrych liczb jak w pierwszej fazie rozgrywek (tylko 1 gol i 2 asysty od lutego do maja). - To nie ma chyba różnicy, czy teraz odejdzie, czy za miesiąc - tłumaczył agent zawodnika, Mariusz Piekarski, w kanale "Prawda Futbolu".

W lecie Szymański nie wrócił już do treningów z Dynamem. Rosyjskie media pisały wówczas, że piłkarz odmówił gry dla klubu "ze względu na swoje poglądy polityczne". W lipcu 23-latek trenował tymczasowo z rezerwami Legii, a następnie przeniósł się na wypożyczenie do Feyenoordu.

- Transfer do nowego klubu dał mi wszystko. Również czystość w głowie. Pozwolił mi wskoczyć na wyższy poziom, co widać po tym sezonie - oświadczył ostatnio Szymański na oficjalnej konferencji prasowej reprezentacji Polski w Katarze.

Pomocnik znakomicie wkomponował się do drużyny Arnego Slota. Szymański w 18 występach w barwach holenderskiej ekipy zdobył 7 goli i zanotował 4 asysty. Piłkarz znów cieszy się grą i zachwyca kibiców swoimi umiejętnościami. Między innymi to dzięki jego świetnej postawie Feyenoord jest liderem Eredivisie. Holendrzy go uwielbiają.

- Nie znałem go wcześniej, ale jego wejście do ligi holenderskiej zaskoczyło nie tylko mnie. Pracuję jako ekspert w telewizji i widzę, że szersze grono obserwatorów jest pod jego wrażeniem. Wydaje mi się, że Feyenoordowi właśnie taki piłkarz był potrzebny. Szymański ma i dobre uderzenie, i świetne podanie. Taki "pass", który potrafi "zabić" przeciwnika - mówił nam Pierre van Hooijdonk, legendarny gracz Feyenoordu. Więcej TUTAJ.

Filar projektu Michniewicza

W dorosłej reprezentacji Sebastian Szymański zadebiutował jeszcze za kadencji Jerzego Brzęczka. Piłkarz wystąpił w zremisowanym bezbramkowo meczu z Austrią we wrześniu 2019 roku. Brzęczek regularnie korzystał z usług pomocnika i dał mu szansę gry łącznie w 10 spotkaniach. Sytuacja zmieniła się po przyjściu Paulo Sousy.

Portugalczyk tylko raz wystawił w składzie Szymańskiego. Było to przy okazji debiutu nowego selekcjonera w rywalizacji z Węgrami (3:3), czyli w marcu 2021 roku. Potem Sousa odsunął go od reprezentacji.

Dopiero Czesław Michniewicz "odkurzył" piłkarza i po roku przywrócił go do kadry narodowej. Panowie znali się jeszcze z czasów wspólnej pracy w reprezentacji Polski U-21, więc selekcjoner doskonale zdawał sobie sprawę w potencjału 23-latka.

Szymański w dziewięciu ostatnich meczach "Biało-Czerwonych" nie wystąpił tylko dwa razy, co najlepiej udowadnia, jak ważnym jest on ogniwem w taktyce trenera Michniewicza. W sobotnim meczu z Arabią Saudyjską znów ma zagrać od pierwszego gwizdka.

Mecz 2. kolejki mistrzostwa świata Polska - Arabia Saudyjska w sobotę o godz. 14 czasu polskiego. Transmisja w TVP 1, TVP Sport oraz na platformie Pilot WP.

Hubert Stępień, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)