Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak we Francji komentuje się mecz z Polską?
Joachim Marx, były piłkarz reprezentacji Polski oraz RC Lens. Od 47 lat mieszka we Francji: We francuskiej telewizji oraz we francuskim radiu wszyscy chwalili Polaków. Dobrze o nich mówili. Bixente Lizarazu, który komentuje mundial dla telewizji TF1, zauważył, że po 20. minucie to polski zespół przez pewien czas dominował. Francuzi byli zaskoczeni, że nasi podeszli do meczu tak ofensywnie nastawieni. Oni się obawiali, że nasi będą "murować", tak jak z Argentyną, i czekać na rzuty karne. A zagrali zupełnie inaczej i to mnie cieszy.
Przed tym spotkaniem był pan optymistą. Przewidywał pan, że Biało-Czerwoni zagrają lepiej i odważniej, niż z Argentyną, a na ile to wystarczy, zobaczymy. Wystarczyło na jednego, honorowego gola.
Niestety. I to dopiero w ostatnich sekundach. Szkoda, że przed przerwą Piotr Zieliński nie wykorzystał naszej jedynej stuprocentowej okazji. Może wtedy spotkanie potoczyłoby się inaczej? Ale to już historia. Francja była lepszą drużyną i trzeba to zaakceptować.
ZOBACZ WIDEO: Były olimpijczyk apeluje. "Nie mamy się czego wstydzić"
Był pan zaskoczony, że polski zespół potrafił na kilkanaście minut zepchnąć mistrzów świata do obrony?
Jako były zawodnik zaskoczony nie byłem. W meczu pucharowym, w którym porażka oznacza pakowanie walizek, gra się inaczej, niż w grupie, gdy przegrana nie zawsze oznacza koniec turnieju. Liczyłem na pozytywną reakcję drużyny po Argentynie i się nie zawiodłem. Zaskoczony, pozytywnie, byłem czym innym - tym, że Polacy zablokowali francuskie skrzydła. Przed spotkaniem dzwonił do mnie przyjaciel z Polski i mówił, że te "gazele" zrobią nam dużo złego. Tymczasem Ousmane Dembele i Kylian Mbappe długo nie mogli nic zrobić. Mbappe już się denerwował, jak tylko zabrali mu piłkę, krzyczał do sędziego, że był faulowany. No ale potem nasi chyba trochę opadli z sił i pokazał, co potrafi.
Kiedy rozmawialiśmy przed spotkaniem, stwierdził pan, że nasi gracze wyglądają tak, jakby technicznie byli na takim poziomie, jak wy w latach 60. czy 70. W niedzielę zobaczył pan u nich lepszą technikę?
Minimalnie. Technicznie jesteśmy w tyle, co utrudnia nam spokojne wyprowadzanie piłki. Proszę zwrócić uwagę, że po wywalczeniu jej pierwsze podanie często od razu wędrowało pod nogi przeciwnika. To było aż rażące, strasznie się tym denerwowałem. Albo zagrywaliśmy górne piłki na Lewandowskiego. Co on biedny mógł zrobić? Albo przedłuży, albo przegra walkę w powietrzu. Jak Francuzi grali długie podania, to one dochodziły do nogi.
Polacy robili to, co pan im zalecał - agresywnie atakowali francuskich piłkarzy w środkowej strefie boiska?
Momentami tak grali. Na naszej lewej stronie starali się wywierać presję na Raphaela Varane'a albo na Julesa Kounde'a. Podobało mi się to, co robili. Na tym polu wyróżniłbym Przemysława Frankowskiego.
A co się panu nie podobało?
Najbardziej to strata trzech goli.
Pierwszy z nich ustawił mecz?
Tak mi się wydaje. Tu we Francji trenerzy mówią, żeby nie tracić bramki w ostatnich pięciu minutach przed przerwą i w pierwszych pięciu drugiej połowy. To są zabójcze gole. I Francuzi nam takiego zabójczego gola strzelili. Niedługo po tym, jak to my mieliśmy fantastyczną okazję.
Robert Lewandowski powiedział po spotkaniu, że w piłce nożnej potrzebna jest radość, a defensywna gra takiej radości nie daje. Według pana to szpilka wbita trenerowi Czesławowi Michniewiczowi?
Czy ja wiem, czy to trener tak ich ustawiał? Jak sam grałem, to zdarzało się, że trener kazał atakować, ale przeciwnik był silniejszy i na to nie pozwalał. Na pewno nie chciałbym być na tym mundialu w skórze Roberta. Miał bardzo trudne zadanie, nie był w stanie się pokazać.
Przed Francuzami teraz mecz z Anglią. Dla nich to takie spotkanie, jak dla nas z Niemcami?
Ja bym raczej powiedział, że jak dla nas z Rosją. Za bardzo się między sobą nie lubią. Jest duża rywalizacja między francuskimi i angielskimi sportowcami.
A co przed polską piłką nożną? Chyba potrzebna jest mozolna praca u podstaw.
Właśnie to chciałem powiedzieć. Wydaje mi się, że ta praca już trwa, ale póki co wygląda to tak, jakby nasz futbol pod względem technicznym zatrzymał się w XX wieku. Odstajemy techniką nie tylko od najlepszych, a od prawie wszystkich na mundialu.
Z jakimi odczuciami w stosunku do gry reprezentacji Polski kończy pan ten mundial?
Jestem trochę zawiedziony, choć przegrać z Francją to żaden wstyd. Boli mnie, że tak bardzo krytykuje się zawodników i przede wszystkim selekcjonera. Każdy trener ustawia drużynę tak, żeby wygrać mecz. Nie znam takiego, który wystawił taki skład i zalecił grać tak, żeby jego zespół przegrał. Tylko że potem boisko weryfikuje jego założenia. Albo zarzuty do piłkarzy, że nie chce im się biegać. Jakiemu zawodnikowi, który wychodzi na mecz, nie chce się biegać? To kwestia formy, przygotowania fizycznego. Akurat tym razem nasi zawodnicy biegali całkiem dobrze. Tylko że w dzisiejszej piłce obok przygotowania fizycznego trzeba pokazywać też dobre wyszkolenie techniczne.
Czytaj także:
Piotr Zieliński wprost o stylu kadry. "To jest nasza droga"
Kamil Glik: Ten mundial ma słodko-gorzki smak