Awans do fazy pucharowej to największy mundialowy sukces Biało-Czerwonych od 36 lat. Nie byłoby go bez kilku piłkarzy, którzy w Katarze podnieśli swoja wartość na rynku transferowym. Niestety, mówimy przede wszystkim o piłkarzach doświadczonych. Ci młodsi w dużej mierze zawiedli.
Golkiper marzeń
Przed turniejem prawdopodobieństwo zmiany klubu przez Wojciecha Szczęsnego było niskie, ale po trzęsieniu ziemi w Juventusie (więcej TUTAJ) 32-latek być może będzie musiał rozejrzeć się po rynku.
Po występie na mundialu na brak zainteresowania nie będzie narzekał. Od lat należy do europejskiej czołówki, a w Katarze udowodnił, że potrafi stanąć na wysokości zadania też na dużej imprezie. Poprzednie MŚ i ME miał nieudane, tymczasem teraz był pozytywnym bohaterem.
ZOBACZ WIDEO: "To będzie się za nim ciągnąć". Dyskusja o przyszłości Michniewicza
Na przełomie listopada i grudnia 2022 roku wychowanek Agrykoli Warszawa był bez wątpienia najlepszym bramkarzem na świecie. Z tym nikt nie będzie dyskutował.
Obronił dwa rzuty karne, wyrównując mundialowy rekord Jana Tomaszewskiego i Brada Friedela. Nawet w przegranym 0:2 meczu z Argentyną to jego interwencje uchroniły Polskę od wyższej porażki i dały nam awans do 1/8 finału. Ogółem obronił 23 strzały - najwięcej na turnieju.
Nowy lewy obrońca?
Wobec Bartosza Bereszyńskiego przed turniejem kibice nie mieli dużych oczekiwań. Tymczasem Czesław Michniewicz zrobił z niego podstawowego lewego obrońcę, a 30-latek ze swoich obowiązków wywiązał się doskonale.
Od sześciu lat jest zawodnikiem Sampdorii, ale trochę zasiedział się w Genui. Od pewnego czasu jest łączony z transferem do dużego włoskiego klubu. W jego kontekście wymieniało się przez lata głównie Inter Mediolan i AS Romę, ale konkrety się nie pojawiały.
Mistrzostwa świata w Katarze mogą okazać się przełomowe. Sam Bereszyński na kanale "Foot Truck" mówił, że dobry turniej może odmienić drogę piłkarza. Wówczas pewnie nie spodziewał się, że miesiąc później te słowa będą dotyczyć jego sytuacji.
Bereszyński potwierdził, że jest piłkarzem na wyższy poziom, niż - z całym szacunkiem - Sampdoria. Przez lata patrzył, jak jego klubowi koledzy zmieniają barwy, aż w końcu sam powinien wykonać krok do przodu w karierze.
Podobno najbliżej mu do Romy. Sam Jose Mourinho widzi w Polaku brakujący element swojej układanki. Skoro poradził sobie na nieswojej pozycji lewego obrońcy, to można założyć, że da radę po "swojej" stronie boiska - na prawym wahadle. Były piłkarz Legii zasłużył na to, żeby sprawdzić się w dobrej europejskiej drużynie.
Zawiedzione oczekiwania
Szczęsny i Bereszyński to wygrani mundialu w reprezentacji Polski. Niestety, więcej piłkarzy rozczarowało. Przed turniejem kibice mogli mieć pewne oczekiwania względem młodych piłkarzy.
Krystian Bielik był obietnicą ulepszonej wersji Grzegorza Krychowiaka na pozycji defensywnego pomocnika. Niestety oczekiwania, jakie były w nim pokładane nie zostały spełnione.
Dobry turniej w wykonaniu Bielika mógłby być dla niego przepustką do Premier League. Jeśli jednak skauci oglądali uważnie grę naszej reprezentacji, to z pewnością Polak nie przybliżył się do pójścia o krok wyżej w swojej karierze.
Drugim młodym zawodnikiem, w którym kibice pokładali duże nadzieje na wiele przyjemnych dla oka akcentów jest oczywiście Nicola Zalewski. Piłkarz AS Roma niestety spalił się na turnieju, co przyznał sam Michniewicz.
Jeśli latem wiele mówiło się o zainteresowaniu gigantów, takich jak Paris Saint-Germain, to po tym turnieju Zalewski ma co odrabiać w oczach skautów zespołów z całego świata.
Mecz otwarcia z Meksykiem nie był dla niego udany i to bardzo oględnie mówiąc. Świadczy o tym zmiana w 45 minucie meczu i niewyjście na drugą połowę meczu. Jasne, przed Nicolą wciąż wielka przyszłość i wciąż możemy liczyć, że z tym doświadczeniem w 2024 roku będzie podstawą reprezentacji Polski.
Rafał Sierhej, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Największa trauma Roberta Lewandowskiego. "To wciąż boli"
Absurd na MŚ. Szef FIFA wystawił Katarowi laurkę