[tag=2478]
Czesław Michniewicz[/tag] w ostatnich tygodniach podzielił polskich kibiców, a swoim zachowaniem w znaczącym stopniu dołożył się do bardzo kiepskiej atmosfery wokół naszej reprezentacji po mistrzostwach świata w Katarze.
To on wymyślił ultradefensywną taktykę, która zabrała polskim kibicom radość z mundialu i oglądania meczów swojej reprezentacji. W grupowych spotkaniach nasza drużyna oddała tylko cztery celne strzały i zszokowała fanów fatalnym stylem gry.
Nie bez wpływu na postrzeganie Michniewicza jest też afera z premią od premiera. Pośrednikiem pomiędzy Mateuszem Morawieckim a drużyną był właśnie selekcjoner i to on miał spory wpływ na to, by w zespole faktycznie zaczęto realnie myśleć o podziale 30 mln złotych premii od rządu (pierwszy raz pisaliśmy o tym w tym miejscu).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagranie Lewandowskiego hitem sieci. Kapitan nie próżnuje
Po mistrzostwach grono zwolenników obecnego selekcjonera skurczyło się radykalnie, a wybuchu radości nie wywołało nawet wyjście z grupy. Michniewicz wciąż może jednak liczyć choćby na poparcie Antoniego Piechniczka.
- Nie podoba mi się to, co dzieje się wokół kadry, bo moim zdaniem w tym wszystkim zapomnieliśmy o sporcie. Chciałbym, żeby trener po docelowej imprezie podlegał spokojnej analizie przeprowadzonej przez działaczy, a nie osądowi dziennikarzy czy kibiców - mówi nam trener, który poprowadził Polskę do srebrnego medalu MŚ 1982.
- Obecnie jest dużo nerwów, ale gdy one ustaną, to docenimy ten sukces. Przed Michniewiczem postawiono cel, który zrealizował. Przegraliśmy tylko z Argentyną i Francją, które są w pierwszej czwórce mistrzostw - zauważa legendarny szkoleniowiec.
Na razie przyszłość Michniewicza jest niejasna. PZPN nie skorzystał z klauzuli umożliwiającej mu jednostronne przedłużenie umowy, ale w komunikacie nie wykluczono, że 52-latek pozostanie na stanowisku. Więcej TUTAJ.
Jak zauważył Piechniczek, zespół Michniewicza w Katarze pokonali tylko Argentyńczycy i Francuzi, którzy mogą spotkać się w finale. O ile obrońcy tytułu pokonają w środę Maroko. Według byłego opiekuna Biało-Czerwonych, nie jest to takie pewne.
- Wystarczy, że Marokańczycy jako pierwsi strzelą gola Francuzom, a ci mogą stanąć przed arcytrudnym zadaniem. Maroko to objawienie tych mistrzostw, ale ich występ w finale jest możliwy. Udowodnili, że grają na najwyższym poziomie - przekonuje Piechniczek.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Borek ostrzega przed Szewczenką w Polsce
Legenda atakuje gwiazdy kadry