Gikiewicz zdradził kulisy swojego transferu do Niemiec. "Spotkałem się z właścicielem Śląska, grałem aktora"
Rafał Gikiewicz to bez wątpienia jeden z bardziej kontrowersyjnych polskich piłkarzy. Tym razem bramkarz Augsburga zdecydował się wyjawić, w jakich okolicznościach udało mu się odejść ze Śląska. - Uroniłem nawet kilka łez - wspomina.
Bramkarz zaczął rozwijać skrzydła dopiero po odejściu do Niemiec. Dziś czołowy bramkarz Bundesligi, początkowo trafił do Eintrachtu Brunszwik. Jak jednak wyznał w rozmowie z serwisem spox.de, musiał w tym celu nieco "podkoloryzować" rzeczywistość.
- Gdybym powiedział ludziom w Śląsku, że jadę na testy do niemieckiej pierwszoligowej drużyny, zażądaliby opłaty w wysokości pięciu milionów euro. Dlatego powiedziałem, że boli mnie brzuch i muszę zostać w domu przez trzy dni. A potem pojechałem samochodem do Brunszwiku (śmiech) - powiedział Gikiewicz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielka feta w Buenos Aires!Jak się jednak okazuje, to był dopiero początek. Gdy testy w Niemczech wypadły pomyślnie, a Eintracht wyraził chęć zakontraktowania golkipera, musiał on zrobić coś, by uwolnić się z dotychczasowej umowy.
- Spotkałem się z właścicielem Śląska i wcieliłem się w aktora: "Nasze dziecko ma dopiero rok, ale moja żona jest już w depresji, przechodzimy bardzo trudny okres, jeśli będę musiał tu zostać, prawdopodobnie stracę żonę i dziecko." Uroniłam nawet kilka łez - przyznał bez ogródek "Giki". Zdradził on jednak, że aby ostatecznie rozwiązać kontrakt z Wrocławianami, musiał podpisać dokument, w którym zrzekał się zaległych premii w wysokości 100 tysięcy złotych.
Czas pokazał, że tamte decyzje wyszły na dobre dla zawodnika. Dziś Gikiewicz to uznana marka w Bundeslidze. Dotychczas w najwyższej klasie rozgrywkowej zagrał 114 spotkań. Jego niespełnionym marzeniem wciąż jednak pozostaje debiut w reprezentacji Polski.
Czytaj także:
- Pogromca Lewandowskiego wraca do Europy. Zasili drużynę reprezentanta Polski
- Real chce młodą gwiazdę Bayernu. Będzie wielki transfer?