Juan Foyth, reprezentant Argentyny, a na co dzień piłkarz hiszpańskiego Villarreal CF, ma polskie korzenie. To wiadomo od dawna. Na tym jednak kończyła się wiedza na temat jego przodków. A historia tego byłego obrońcy Tottenhamu jest bardzo ciekawa.
WP SportoweFakty dotarły do Ariela Foytha, ojca piłkarza, który przez cały mundial przebywał w Katarze, gdzie oglądał wszystkie mecze Argentyny. 25-letni Juan, prawy obrońca, na mistrzostwach zagrał raz, w półfinale z Chorwacją.
Dla Foythów najbardziej sentymentalny był jednak mecz fazy grupowej między Polską a Argentyną. Bo właśnie te dwa kraje tworzą historię ich rodziny. A jak się okazuje, u Foythów polskie wspomnienia są pielęgnowane. Pamięć o przodkach znad Wisły wcale tam nie zaginęła.
ZOBACZ WIDEO: On pierwszy informował o Santosie. Zdradza kulisy wyboru selekcjonera
Wszystko zaczęło się w Malicach
- Moi dziadkowie, Bartłomiej Golowka i Pelagia z domu Panczuk, wraz z czwórką dzieci przybyli do Argentyny w 1939 roku na pokładzie Barco Asturias, który wypłynął z Southampton i dotarł do portu w Buenos Aires - zaczyna opowieść Ariel Foyth. - Nasza rodzina pochodziła z miejscowości Malice, niedaleko Lublina. Jedną z czwórki dzieci, która przybyła do Argentyny z moimi dziadkami była Olga, moja mama, a więc babcia Juana - tłumaczy ojciec 17-krotnego reprezentanta Argentyny.
Precyzując: Malice to wieś w województwie lubelskim, powiecie hrubieszowskim, gminie Werbkowice. Dane z 2022 roku mówią o tym, że liczy 286 mieszkańców. Z opowieści Ariela Foytha wynika, że to właśnie stamtąd rodzina wyruszyła w świat. Najpierw, jak wspomniano, obrali kierunek na Anglię, a potem na Amerykę Południową.
Ten hotel dla imigrantów istnieje do dziś
- Po przypłynięciu do Buenos Aires moja rodzina została zakwaterowana w hotelu dla imigrantów, w portowej części miasta. Co ciekawe, ten hotel wciąż istnieje - tłumaczy z ożywieniem Foyth senior. - Stamtąd po pewnym czasie przetransportowano ich do Punta del Indio, do miejscowości o nazwie Veronica, gdzie znajdowała się kolonia imigrantów. Najpierw pracowali na roli dla innych, najmowali się do żniw i zbiorów, w różnych miejscach regionu, a następnie sami kupili ziemię i stworzyli na niej piękne gospodarstwo.
Umiejętność uprawy roli i hodowli zwierząt rodzina Foytha przywiozła z Polski, ze wspomnianych Malic. Na argentyńskiej ziemi Polacy radzili sobie coraz lepiej, a ich gospodarstwo szybko się rozwijało. - W pewnym momencie było już na tyle duże, że nie tylko wystarczało, aby zabezpieczyć potrzeby żywieniowe rodziny, ale zaczęła się też sprzedaż produktów rolnych - opowiada nam Ariel Foyth.
Pradziadkowie Juana, czyli Barłomiej i Pelagia dożyli w Argentynie późnej starości. Tam zmarli i tam są pochowani. - Jeśli chodzi o moją polską mamę, to Olga miała 10 lat, gdy przybyła z rodziną do Argentyny. Wtedy mówiła tylko po polsku, hiszpańskiego musiała się dopiero nauczyć na miejscu, w argentyńskiej szkole - wyjaśnia Foyth.
Kiedy Olga spotyka Juana
Już w Argentynie Olga spotkała Juana Foytha. - To był Argentyńczyk, który pochodził z rejonów Czechosłowacji. Z tego związku urodziło się dziewięcioro dzieci, w tym ja. Moje starsze rodzeństwo mówiło jeszcze po polsku, ale z biegiem lat znajomość tego języka w naszej rodzinie zaczęła zanikać, bo starsi umierali i młodsi nie mieli się już od kogo uczyć - tłumaczy Ariel Foyth, zapewniając jednak, że Polska wciąż jest dla nich ważna.
- To nieodłączna część historii naszej rodziny. Wiele symbolicznych słów definiuje Polskę. Tożsamość, miłość, wolność, marzenia, rodzina, oderwanie od korzeni, cierpienie, praca, wysiłek, poświęcenie, wartości, solidarność, wiara w Boga i to, że Polska zawsze się podnosi, jest przykładem dla innych narodów, że nigdy się nie poddaje. I te wartości Polska zakorzeniła w mojej rodzinie, za co jesteśmy jej bardzo wdzięczni - mówi nam ojciec mistrza świata.
Jak się okazuje, w rodzinie jest nie tylko pamięć o Polsce, ale i polskie paszporty. - Posiada je troje członków naszej rodziny, w tym ja - przyznaje Ariel, który polski paszport zabrał ze sobą do Kataru. Zresztą na zdjęciu, które pokazujemy poniżej, ojciec Juana pozuje z polskimi kibicami i naszym dokumentem. Jak przyznaje Ariel, również inni Foythowie są w trakcie wyrabiania polskiego paszportu.
Modlitwa o dobry wynik. Dla Argentyny, ale i Polski
Foyth senior z wysokości trybun śledził mecze reprezentacji Argentyny w Katarze, był więc obecny przy okazji starcia Polska - Argentyna. - Oczywiście, nasze serca były z Argentyną, ale równocześnie chcieliśmy, aby padł taki rezultat, który również dla Polski byłby korzystny. No i ostatecznie tak się stało. Bardzo nas to ucieszyło, więc opuszczaliśmy stadion w bardzo dobrych humorach, robiąc sobie przy okazji pamiątkowe zdjęcia z polskimi kibicami - opowiada Ariel Foyth.
Niedawno jeden z członków rodziny odwiedził Polskę, a takie plany ma też Ariel Foyth. Natomiast ojciec Juana przyznaje, że nigdy nie było dyskusji, czy jego syn mógłby grać dla Polski. - Jeśli ktoś w Polsce miał taki pomysł, to sama idea byłaby dla mnie powodem do dumy. Natomiast Juan bardzo szybko zaczął grać w juniorskich reprezentacjach Argentyny i nie było powodów, aby coś tu zmieniać, bo wszystko szło bardzo płynnie aż do pierwszej reprezentacji - tłumaczy ojciec piłkarza.
I choć w Katarze Juan Foyth zagrał tylko jedno spotkanie, to nie mąci to radości rodziny. - Miesiąc spędzony na mundialu był niesamowitym doświadczeniem. Zobaczyć Argentynę sięgającą po trzecie mistrzostwo świata, co więcej - mieć w tym zespole syna u boku Messiego i innych gwiazd... To są piękne wspomnienia, które zostaną ze mną na całe życie - przyznaje Ariel.
A skoro o wspomnieniach mowa, ostatnim naocznym, wciąż żyjącym, strażnikiem i świadkiem polskiej historii w rodzinie Foythów jest 92-letnia obecnie Zofia (Sofia), która przybyła z rodziną do Argentyny w wieku 7 lat. To ciocia Ariela Foytha.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Santos zeznawał w sprawie Polaka. Zachował się niezwykle
Transfer Kiwiora zszokował Anglię