"Lewandowski nie przybył do La Liga jako wielka gwiazda. Nie był przytłoczony reflektorami, ani obecnością na okładkach gazet. Zrobił to po ciemku" - pisze hiszpańska "Marca", ale wcale nie ma tu na myśli Roberta Lewandowskiego.
Jak się okazuje, napastnik FC Barcelony nie jest pierwszym piłkarzem z Polski o tym nazwisku w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii. W sezonie 1993/94 występował tam bowiem Grzegorz Lewandowski, który trafił do z Wisły Kraków do CD Logrones.
Co ciekawe, nic o tym transferze nie wiedział ówczesny trener klubu. - Pojawił się w drużynie bez mojej wiedzy. Był napastnikiem. Strzelił tylko jednego gola, ale w tamtym czasie mieliśmy mieliśmy w ogóle trudności ze zdobywaniem bramek. Był bardzo dobrym chłopakiem, ale co dziwne, nie przyzwyczaił się do gry tutaj i dlatego uciekł. To była postać! Niestety, porozumiewałem się z nim tylko na migi - przyznał Carlos Aimar, ówczesny trener CD Logrones.
ZOBACZ WIDEO: Piłkarz o nietypowym... nazwisku zaproponowany Legii. Robiłby furorę w Polsce!
Problemy językowe mogły być jednym z głównych powodów, dla których Grzegorz nie mógł się dobrze zaaklimatyzować w Hiszpanii. - Na początku musiałem cierpieć, ponieważ nie rozumiałem języka i często się myliłem. Dopiero koledzy z drużyny pomogli mi to przezwyciężyć - wspomina Grzegorz Lewandowski.
Piłkarza charakteryzował bujny wąs, a także brak palca. Lewandowski zdradził, że stracił go jako dziecko, kiedy na wakacjach u babci włożył rękę do kosiarki. W hiszpańskim klubie spędził w sumie pół roku i zagrał 15 spotkań. Pewnego dnia jednak postanowił opuścić drużynę - bez wiedzy przełożonych i kolegów. - Jednego dnia przyjechaliśmy na trening, a jego już nie było - wspomina jeden z rozmówców hiszpańskiej gazety.
Sprawa jego odejścia miała też drugie dno. - Poczułem się oszukany - przyznał Grzegorz. Chodzi o to, jak potraktował go pośrednik w negocjacjach między zawodnikiem a klubem. Okazało się, że manipulował liczbami tak, jak było mu wygodnie. - Byłem młody i niedoświadczony, dlatego nie pytałem o pewne kwoty. Ale w rzeczywistości chodziło o duże pieniądze - dodał.
Co ciekawe, Grzegorz Lewandowski i Robert Lewandowski raz zagrali przeciwko sobie. Było to w 2007 roku, kiedy Robert i jego Znicz Pruszków mierzyli się z Grzegorzem i jego ŁKS Łomża.
Czytaj także:
- "Czas ucieka". Przejmujące słowa partnerki zaginionego piłkarza
- Po finale MŚ kpił z Mbappe, teraz się tłumaczy. "To nie powinno wyjść na jaw"