"Bezczelny jankes" i kandydat o kulach. Tak Polak pomógł selekcjonerowi z zagranicy

WP SportoweFakty / Tomasz Oktaba / Na zdjęciu: Bogusław Kaczmarek
WP SportoweFakty / Tomasz Oktaba / Na zdjęciu: Bogusław Kaczmarek

Żeby obejrzeć trening rywali, Bogusław Kaczmarek z kolegą z Ameryki uciekli ochronie i zobaczyli coś, co okazało się kluczowe w meczu z Portugalią. Polak był nieocenionym asystentem Beenhakkera. Teraz trwają poszukiwania Polaków do sztabu Santosa.

"Bobo, follow me" (z ang. Bobo, podążaj za mną) - rzucił do Bogusława Kaczmarka w Portugalii amerykański przyjaciel Fransa Hoeka, legendarnego trenera bramkarzy. Kaczmarek i Hoek pracowali w sztabie Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski. A polski trener razem z Amerykaninem obserwowali akurat trening Portugalczyków przed meczem z Biało-Czerwonymi w eliminacjach mistrzostw Europy 2008. Właśnie kończył się kwadrans otwartych zajęć. Ochroniarze zaczęli wypraszać gości i wtedy Amerykanin wpadł na szalony pomysł.

Żeby obejrzeć cały trening rywali, Polak i Amerykanin zastosowali fortel. Zauważyli, że ochroniarze nie wypraszają z treningu grupy niepełnosprawnych. Amerykanin dorwał gdzieś wolny wózek i wtopili się w tłum. W ten sposób "szpiedzy" Beenhakkera obejrzeli trening i zdobyli cenne informacje. - Przyznaję, kolega zachował się trochę jak "bezczelny jankes" - wspomina Kaczmarek.

- Podczas gry taktycznej łydkę naderwał Helder Postiga - wspomina trener. - Przekazałem sztabowi, że jego występ w meczu jest wątpliwy. Mogliśmy inaczej ustawić drużynę - dodaje. Postigi zabrakło w pierwszym składzie, a Polska zremisowała tamten mecz 2:2. W rewanżu u siebie Biało-Czerwoni wygrali w Chorzowie 2:1 i awansowali po raz pierwszy w historii na mistrzostwa Europy.

ZOBACZ WIDEO: Ponad 20 milionów wyświetleń! Świat oszalał na punkcie bramki z Ekstraklasy!

Wprowadzał Holendra w klimat polskiego futbolu

Opowieść polskiego trenera pokazuje, jak ważną rolę odgrywają w sztabie asystenci pierwszego trenera. A Kaczmarek był polską częścią w ekipie pierwszego w historii zagranicznego selekcjonera reprezentacji Polski. Leo Beenhakker osobiście namaścił go do swojego sztabu. Znali się od lat, a ta relacja pozytywnie wpłynęła na pracę w reprezentacji. Kaczmarek wprowadzał Holendra w klimat polskiego futbolu.

- Pamiętam śniadanie, na którym Leo wziął serwetkę, podszedł z nią do mnie i powiedział, że niedługo gramy z Serbią - opowiada trener. - Zaczął rysować i opowiadać, że problemy zaczną się, kiedy będą grać górnymi piłkami. Zwrócił uwagę na jednego wysokiego zawodnika. Zaznaczył, że będziemy musieli go zneutralizować. Na tej serwetce rozrysowywał symulacje - dodaje.

To były czasy, kiedy w polskiej piłce brakowało wielkich gwiazd pokroju Zbigniewa Bońka czy Roberta Lewandowskiego. - Nie było tylu piłkarzy grających w zagranicznych ligach. Jacek Krzynówek nie grał wtedy u Feliksa Magatha w Wolfsburgu. Ebi Smolarek grał w Dortmundzie, a potem poszedł do Racingu Santander. Grzegorz Rasiak i Marek Saganowski byli w drugiej lidze angielskiej, a Michał Żewłakow w Olimpiakosie - wspomina Kaczmarek.

Dlatego tak ważną rolę odgrywali polscy asystenci. U boku Beenhakkera byli najpierw Kaczmarek i Dariusz Dziekanowski. Potem do sztabu dołączyli m.in. Jan Urban, Rafał Ulatowski i Adam Nawałka.

- Na początku mikrocyklu mieliśmy operatywkę, na której rozdzielaliśmy obserwacje meczów - opowiada o poszukiwaniu zawodników. - Z Dziekanowskim zjechaliśmy całą Polskę. Leo oglądał w Warszawie Legię. Ja miałem najczęściej Łódź, Gdynię, Lubin, Bełchatów i Kielce. Kiedy doszedł Nawałka, wziął południe kraju. Trzeba było robić research całej ekstraklasy. Były preferencje na poszczególne pozycje, robiliśmy umowny ranking zawodników - wyjaśnia.

Zaproponował Lewandowskiego. Z drugiej ligi

W pamięć zapadła mu sytuacja z trybuny honorowej na stadionie Legii, która grała wtedy z Szachtarem w eliminacjach Ligi Mistrzów. Kaczmarek przedstawił wtedy Beenhakkerowi Grzegorza Bronowickiego, który przyszedł wówczas o kulach.

- Powiedziałem Leo, że Bronowicki to dobry piłkarz i być może nada się na lewą obronę. Leo mnie wyśmiał, powiedział, że mamy miesiąc do ważnego meczu, a ja mu przedstawiam gościa o kulach jako kandydata do kadry. Bronowicki się wyleczył, przyjechał na zgrupowanie i wyszedł w Chorzowie na Portugalię. Zrobił drewno z Cristiano Ronaldo. Od zera do bohatera - uśmiecha się 72-letni trener.

I dodaje: - Musieliśmy z Dziekanowskim i Nawałką wytężyć działania. Stąd pojawili się w kadrze Michał Pazdan, Jakub Wawrzyniak czy Adam Kokoszka. Mogliśmy tylko pomarzyć o bogactwie wyboru, które mieli kolejni selekcjonerzy i trener Fernando Santos.

Poszukiwania na polskich boiskach były tak intensywne, że uwagę Kaczmarka zwrócił nawet zawodnik z II ligi. Okazało się, że trener miał świetną intuicję.

- Kiedy Robert Lewandowski miał odchodzić ze Znicza Pruszków do Lecha lub Wisły Kraków, to nieśmiało powiedziałem trenerowi, że mamy piłkarza, któremu warto się przyjrzeć. To był kwiecień, szykowaliśmy już "30" na Euro 2008. Leo odpowiedział tylko, że przez dwa lata robimy selekcję, a ja mówię mu o drugoligowcu. Kiedy odchodziłem z kadry, powiedziałem mu, że Lewandowski to będzie "9" na lata - wyznaje nasz rozmówca.

Bywało i tak, że polscy asystenci sprowadzili selekcjonerowi świetnych piłkarzy. Było tak z Wojciechem Łobodzińskim, do którego selekcjonera przekonał właśnie Kaczmarek.

Kogo wymienić?

Tak pracował sztab u pierwszego zagranicznego selekcjonera. Kaczmarek wspomina dawne czasy i dodaje, że Fernando Santos będzie działał w zupełnie innych okolicznościach. Tak zaangażowani w polską ligę ludzie nie będą mu już tak przydatni.

- Santos ma swoich zaufanych ludzi. A przymierzani do sztabu Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek mają stanowić polski pierwiastek. Ktoś powie, że potrzeba ludzi, którzy będą pierwszym źródłem informacji o polskiej lidze. Ale kogo stamtąd wymienić? Trudno mówić, że Artur Jędrzejczyk lub Kamil Grosicki mają teraz stanowić o sile polskiej kadry - podkreśla Bogusław Kaczmarek.

Cały czas trwa dyskusja na temat polskich trenerów w sztabie Santosa. Na razie nie ogłoszono, by któryś z nich rozpoczął pracę u boku Portugalczyka. A do pierwszego meczu pozostał ponad miesiąc. Z Czechami w eliminacjach Euro 2024 Biało-Czerwoni zagrają 24 marca.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Polski talent dojrzewa w Holandii. "Niezwykle ważna postać"
PZPN walczy z czasem. Nowe informacje ws. meczu Polska - Albania

Komentarze (0)