Legenda chorwackiego futbolu jest doskonale znana kibicom La Liga. Prosinecki występował bowiem na hiszpańskich boiskach przez sześć lat. W 1991 roku trafił do Realu Madryt, zaś w sezonie 1995/96 grał dla Barcelony.
Na łamach WP SportoweFakty brązowy medalista mistrzostw świata z 1998 roku analizuje szanse obu drużyn w pierwszym półfinałowym meczu Pucharu Króla.
W czwartkowy wieczór na Santiago Bernabeu nie zobaczymy Roberta Lewandowskiego. Kapitan biało-czerwonych przeżywa ostatnio gorszy czas. Po kilku słabszych występach złapał kontuzję, która eliminuje go z najbliższego El Clasico. Prosinecki broni jednak Polaka.
- Barcelona będzie miała jeszcze z niego wielki pożytek. Drużyna chce, by robił różnicę. W tym sezonie świetnie wywiązuje się z tego zadania - ocenia były piłkarz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
Dariusz Faron, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan szanse w wieczornym starciu Realu z Barceloną?
Robert Prosinecki, były piłkarz Barcelony i Realu Madryt: To typ meczu, w którym nigdy nie ma faworyta. Sam się o tym przekonałem w przeszłości. Śledzę każde El Clasico. Nie ma chyba miejsca na świecie, w którym nie ogląda się tego spotkania. Jestem dumny, że występowałem zarówno w Realu, jak i Barcelonie jako jeden z nielicznych zagranicznych piłkarzy w historii. Naprawdę niewielu może pochwalić się takim osiągnięciem. Kiedy odszedłem z Crveny Zvezdy, moim pierwszym klubem w Hiszpanii był Real, więc troszkę więcej miłości czuję do Królewskich. Natomiast kibicuję i madrytczykom, i zespołowi Barcelony.
Mówi pan, że nie ma faworyta, ale Katalończycy przyjeżdżają na Bernabeu po dwóch porażkach.
Real może być nieco bardziej zdeterminowany, by zdobyć Puchar Króla. Zdają sobie sprawę, że o tytuł La Liga może być w tym sezonie trudno. Siedem punktów Barcelony nad rywalem to spora przewaga. Niełatwo będzie Realowi dogonić Katalończyków, więc mocno nastawi się na Copa del Rey, bo trofeum to zawsze trofeum. Z tego względu minimalnie więcej szans dawałbym ekipie z Madrytu. Pamiętamy jednak np. sytuacje, gdy Los Blancos mieli złą serię, a El Clasico wygrywali, i odwrotnie. Czeka nas otwarty mecz, bardzo dobry do oglądania. No i na bardzo wysokim poziomie. Będzie wszystko: presja, walka i umiejętności.
Wspomniał pan o sytuacji w La Liga. Siedem punktów to dystans nie do odrobienia?
Gdyby Barca powiększyła ostatnio przewagę do dziesięciu "oczek", sprawę wyścigu o tytuł pewnie można byłoby uznać za zamkniętą. Tak się nie stało, natomiast drużyna Xaviego Hernandeza pozostaje zdecydowanym faworytem do zdobycia mistrzostwa.
Po porażkach z Manchesterem United i Almerią można mówić, że Barcelona jest w kryzysie, czy jest na to za wcześnie?
Każdemu zespołowi, nawet Barcelonie, zdarza się słabszy moment. Pamiętajmy, że Blaugrana poniosła zaledwie dwie porażki. Do tego jedną z nich była przegrana z Manchesterem United, czyli innym gigantem, który wrócił do gry na wysokim poziomie. Mecz na Old Trafford mógł się ułożyć bardzo różnie. To nie tak, że Manchester miał ogromną przewagę. Oczywiście spotkanie w Almerii zdecydowanie nie wyszło Barcelonie. Nie wydaje mi się jednak, by na Camp Nou były powody do paniki. Barca może zachować spokój.
Spora krytyka spada ostatnio m.in. na Roberta Lewandowskiego.
Tak to już jest, że gdy grasz w jednym z największych klubów na świecie, ludzie nie tyle chcą, byś co tydzień potwierdzał klasę, ile wymagają więcej i więcej. Nie jest to łatwe. Z drugiej strony, trzeba się do tego przyzwyczaić. Robert na pewno poradzi sobie z tym słabszym momentem. Barca będzie miała jeszcze z niego wielki pożytek.
Jak ocenia pan ten sezon w wykonaniu Polaka?
Barcelona sprowadziła go, by robił różnicę, i Robert wywiązuje się ze swojego zadania. Wystarczy spojrzeć na jego liczby w Barcelonie, czy wcześniej w Bayernie. Są imponujące. Wielcy piłkarze, tak jak wielkie kluby, miewają słabsze okresy, jednak nic tu się nie zmienia: Lewandowski jest ciągle jednym z najlepszych napastników na świecie. Robi na mnie wielkie wrażenie. Kilka meczów słabszych tego nie zmieni. Ściągając Lewandowskiego, Blaugrana zrobiła świetny interes.
Na koniec proszę jeszcze powiedzieć, które momenty z meczów Realu z Barceloną najbardziej wryły się panu w pamięć.
Na pewno gol z rzutu wolnego w moim pierwszym El Clasico. To było coś wspaniałego. Natomiast najgorsze wspomnienie - gdy dostaliśmy z Barceloną "baty" 0:5 na Camp Nou (1994 rok, przyp. DF). Strzelali między innymi Romario i Koeman. Gdy wygrywasz w El Clasico - jesteś w euforii. Gdy przegrywasz - siedzisz przybity. To mecze, które mocno zostają w pamięci. W czwartkowy wieczór niech po prostu wygra lepszy.
Zobacz więcej:
FC Barcelona rusza na teren wroga
Głos z Hiszpanii: Lewandowski jest znakomity