Dariusz Dziekanowski w swoim najnowszym felietonie dla "Przeglądu Sportowego" nie owija w bawełnę, jeśli chodzi o sprawę wyboru polskiego asystenta selekcjonera reprezentacji Polski Fernando Santosa.
Uczestnik MŚ 1986 podkreśla, że od dawna znane są nazwiska portugalskich asystentów Santosa, selekcjoner wkrótce rozda powołania na mecze el. Euro 2024, a polskiego współpracownika jak nie było, tak nie ma.
"I patrząc na proces wyboru polskiego asystenta, można powiedzieć, że zmierza to w kierunku, iż go raczej nie będzie… Farsa w PZPN" - pisze Dziekanowski.
60-letni "Dziekan" przypomina tylko, że za czasów Leo Beenhakkera (prowadził kadrę w latach 2006-09) negocjacje w tej sprawie trwały kilka dni, a same rozmowy z kandydatami dwa razy po 30 minut.
"Może Santos nabrał wątpliwości po tym, jak prezes (Cezary Kulesza - przyp. red.) zainstalował w sztabie "ucho i oko" w osobie Radosława Michalskiego? Mam tylko nadzieję, że starszy i słynniejszy rodak Goncalo Feio nie straci opanowania i spokoju i obejdzie się bez doniesień o rękoczynach..." - kończy Dziekanowski, nawiązując do afery w Motorze Lublin (więcej TUTAJ).
Zobacz:
PZPN reaguje na skandal w Lublinie. Są nowe informacje
ZOBACZ WIDEO: Fernando Santos wprost o problemach reprezentacji Polski. "Tak trudno jeszcze nie miał"