To trzeba zobaczyć. Szalona końcówka Lecha
Lech Poznań w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Konferencji Europy pokonał Djurgardens IF 2:0. Dzięki temu przed rewanżem w Szwecji był zdecydowanym faworytem do awansu. Na boisku rywala polski zespół rozwiązał worek z bramkami w końcówce.
Dlatego przed rewanżem to Kolejorz był faworytem do awansu. W końcu do Szwecji jechał on z dwubramkową zaliczką. Już w pierwszej połowie drugiego spotkania szczęście uśmiechnęło się do Lecha. Marcus Danielson po faulu na Afonso Sousie najpierw otrzymał żółtą kartkę, ale po interwencji doszło do zmiany decyzji i Szwed został wyrzucony z boiska.
Tym samym przez całą drugą część meczu mistrz Polski grał z przewagą jednego zawodnika. Przez długi czas Lech nie był w stanie otworzyć wyniku meczu, ale w końcu dopiął swego. Po trwającej prawie dwie minuty akcji, w której piłkarze poznańskiej drużyny wymienili aż 27 podań, udało się dostarczyć piłkę do niepilnowanego w polu karnym Marchwińskiego.
Pomocnik Kolejorza nie miał żadnych problemów, by zdobyć swoją drugą bramkę z rzędu w Lidze Konferencji Europy. To właśnie on wpisał się na listę strzelców w pierwszym spotkaniu tych zespołów.
Lechici prowadzili w rewanżu od 77. minuty i na tym nie poprzestali. W Szwecji rozwiązał się worek z bramkami, bowiem w doliczonym czasie gry padły jeszcze dwa gole. Show w końcówce skradli Nika Kwekweskiri i Michał Skóraś. Najpierw Polak asystował przy trafieniu Gruzina, a w kolejnej akcji to Kwekweskiri wcielił się w rolę podającego, natomiast Skóraś wpisał się na listę strzelców, dobijając przeciwnika.
Przeczytaj także:
Liga Mistrzów: znamy komplet ćwierćfinalistów. Jest data losowania par
Napoli dokonało tego pierwszy raz w historii. Włosi czekali na taką fazę pucharową Ligi Mistrzów