Julian Nagelsmann zapłacił najwyższą możliwą cenę za niezadowolenie zarządu. Niemiec został zwolniony z posady trenera Bayernu. Powód? Rzekoma awantura w szatni. Sadio Mane miał nakrzyczeć na 35-latka, co go na tyle wystraszyło, że wystawił w kolejnym spotkaniu Senegalczyka w pierwszym składzie.
Słono za to zapłacą
Oczywiście to informacje nieoficjalne, jednak chętnie przekazywane przez zagraniczne media. Mane do kulturystów nie należy, ale może mocno się zdenerwował. Wracając do bycia poważnym, szambo wybiło. Nagelsmann po tamtym zajściu miał stracić szatnię. A dla trenera nie ma nic ważniejszego niż respekt zawodników.
Bayern z pewnością nie zdecydował się zwolnić Nagelsmanna bez bardzo ważnej przyczyny. Rozstanie będzie kosztowne, bo wyniesie klub z Monachium ponad 25 milionów euro.
Kwota zwala z nóg, ale fakty są takie, że kontrakt Niemca obowiązuje do 2026 roku, a umowy nie można zerwać na hura. W dodatku Nagelsman zabrał ze sobą cały sztab, a przynajmniej tak podaje "Bild", który donosi, że z kadry trenerskiej zostanie tylko trener bramkarzy, Michael Rechner.
ZOBACZ WIDEO: Tak zachował się Santos. Zdradzamy kulisy
Jedni za, inni przeciw
Bayern to chyba jedyny klub, który w nagrodę za walkę o mistrzostwo kraju (Bawarczycy tracą punkt do Borussii, a przecież grają z nią w tę sobotę) i awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, wysyła trenera na zapewne tylko czasowe bezrobocie.
- Wiele wypowiedzi podczas konferencji Bayernu było dla mnie bardzo dziwnych. Trener mógł stracić szatnię. Z drugiej strony Joshua Kimmich i Leon Goretzka twierdzą, że to nieprawda. Być może wiodącą rolę w tym wszystkim ponownie odegrał Thomas Mueller - powiedział w swoim podcaście były piłkarz Bayernu, Mario Basler.
Delikatnie mówiąc zdziwienia z powodu tej decyzji nie krył również inny zawodnik bawarskiego klubu, Matthijs de Ligt. Holender sprawiał wrażenie załamanego i przyznał, że Nagelsmannowi zawdzięcza bardzo wiele.
- Nie wiedziałem, że tak się stanie. Byłem zaskoczony. Zajmujemy drugie miejsce w lidze, awansowaliśmy do ćwierćfinałów Pucharu Niemiec i Ligi Mistrzów. Wciąż jesteśmy w grze o wszystko. Miałem dobrą relację z trenerem i jego sztabem, dlatego to dla mnie gorzka pigułka do przełknięcia. Jestem z nim w kontakcie, przesłałem mu wiadomość, życząc powodzenia i podziękowałem za wszystko. On naprawdę chciał mnie w tym klubie, a to było dla mnie ważne. Dzięki niemu zrobiłem krok naprzód w karierze - mówił de Light w rozmowie z nos.nl
Miał rzeszę przeciwników
Nie jest tajemnicą, że nie wszyscy przepadali za Nagelsmannem. Prócz wspomnianego Sadio Mane, także Manuel Neuer, Jamal Musiala czy Joao Cancelo. Portugalczyk dołączył do Bayernu niedawno, ale nie dostawał tyle minut na boisku, ile by chciał.
O zwolnieniu trenera dowiedział się w trakcie zgrupowania kadry w pomeczowym wywiadzie. Mówił, że jest w szoku, ale był uśmiechnięty od ucha do ucha. Wygląda na to, że Nagelsmann nie tyle stracił szatnię, co podzielił ją swoimi decyzjami. Można tylko gdybać, albo też zacytować osoby funkcyjne.
– Wierzyliśmy w Nagelsmanna bardzo długo i że wszystko będzie dobrze. Tak było do niedzieli do godziny 23:00. W pewnym momencie pojawiły się jednak wątpliwości, a kiedy tak jest, musisz reagować. Na szczęście była na rynku topowa opcja. Sprawy potoczyły się bardzo szybko. Naszym problemem był brak ciągłości. Wygraliśmy tylko pięć meczów z dziesięciu w drugiej połowie sezonu. Jeśli krzywa osiągów cały czas zmierza w dół, trzeba podejmować trudne decyzje – podkreślił Hasan Salihamidzić, dyrektor sportowy klubu ze stolicy Bawarii, w komunikacie wydanym przez Bayern.
– Po mistrzostwach świata graliśmy coraz mniej skutecznie i atrakcyjnie. Silne wahania wyników postawiły pod znakiem zapytania nasze cele w tym sezonie, ale także w dalszej perspektywie czasowej. To właśnie dlatego zareagowaliśmy teraz. Osobiście i w imieniu FC Bayernu, chciałbym podziękować Julianowi i jego sztabowi trenerskiemu i życzyć im wszystkiego najlepszego w przyszłości – dodał Oliver Kahn, prezes zarządu klubu.
Rywale przyglądają się z nadzieją i zaciekawieniem
Wielkich powodów do zmartwień ze względu na rozwój sytuacji nie może mieć Borussia Dortmund. Bayern jest w rozsypce albo przynajmniej w przebudowie. Thomas Tuchel objął klubu, ale nie wdroży swojej trenerskiej filozofii jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Następca Nagelsmana to też postać kontrowersyjna. Jego rozstania z ostatnimi pracodawcami, Chelsea FC i Paris Saint-Germain, przebiegały w atmosferze konfliktu. Teraz musi zaprowadzić nowe porządki. Debiut to solidny sprawdzian, biorąc pod uwagę, że stawką spotkania jest mistrzostwo Bundesligi.
Oczywiście nie należy przesądzać, bo nawet w razie ewentualnej porażki sytuacja nie będzie jeszcze beznadziejna, gdyż do końca ligi pozostało wiele kolejek. Natomiast utrata komfortu psychicznego i oddanie go głównemu rywalowi to nie jest przepis na sukces.
Mają argumenty
Borussia ma więc szanse, by przerwać 10-letnią dominację Bayernu i wreszcie uszczęśliwić swoich kibiców mistrzostwem kraju. Bo jeśli nie teraz, to kiedy? W Monachium nie ma już największej gwiazdy, Roberta Lewandowskiego (notabene przyczynił się do tego Nagelsmann). Nie ma trenera i wiele wskazuje na to, że nie ma też kolektywu.
Mimo wszystko Bayern to Bayern. To wciąż klub wypełniony gwiazdami, z tradycjami, a w dodatku podrażniony ostatnią porażką z Bayerem Leverkusen. Bawarczycy nie przyzwyczaili swoich kibiców, by dwa razy z rzędu opuszczać stadion na tarczy.
Dortmundczycy mogą również skupić się na lidze, bo już odpadli z rozgrywek europejskich. Wprawdzie został im jeszcze Puchar Niemiec, ale to należy rozpatrywać jako ewentualny dodatek lub nagrodę pocieszenia.
Thomas Tuchel może i jest specjalistą od starć z Manchesterem City, bo na pięć meczów trzy razy ogrywał Obywateli jako trener, ale jego bilans starć przeciwko Borussii może powodować, że niektórzy bawarscy kibice łapią się za głowę. Na 12 meczów przegrał aż osiem, a tylko dwa zakończyły się zwycięstwem jego podopiecznych.
Niemiec prowadził wprawdzie zespoły innego kalibru, między innymi przez pięć lat 1.FSV Mainz 05, ale statystyki nawet w takim odniesieniu potrafią płatać figle. Teraz pozostaje już tylko pytanie o to, czy Borussia zrobi krok w stronę zamknięcia pewnego rozdziału, czy też Tuchel rozpocznie jednak swoją pracę z wysokiego C i zaliczy debiut marzeń. Początek meczu o godzinie 18:30. Spotkanie odbędzie się na Allianz Arena w Monachium.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Rosną szanse na udział gwiazdy FC Barcelony w El Clasico
- Przez najbliższe lata nie zobaczymy Ekstraklasy w TVP. Canal + znalazł się pod ścianą?