Michał Skóraś, po znakomitym sezonie w Lechu Poznań, latem odejdzie spróbować swoich sił w zachodnim klubie. Polscy dziennikarze są w zasadzie pewni, że nowym klubem 23-latka zostanie belgijski Club Brugge.
Dobry moment
Club Brugge, mimo udanej przygody w Champions League, gdzie Belgowie zdołali awansować z grupy kosztem Atletico Madryt oraz Bayeru Leverkusen, w lidze radzi sobie najgorzej od 16 lat. Wszystko wskazuje na to, że w najlepszym przypadku Brugię w przyszłym roku czekają występy w Lidze Konferencji.
- To jest akurat dobry moment, aby przejść do Club Brugge. Ten klub czeka latem rewolucja kadrowa, więc Skóraś będzie startował od zera, podobnie jak wielu nowych piłkarzy. Wiele obecnych gwiazd ma bowiem odejść przez to, że klub nie zakwalifikuje się do przyszłorocznej Ligi Mistrzów. Dotychczasowa kadra była bowiem budowana za duże pieniądze właśnie pod Ligę Mistrzów - mówi nam ekspert od lig Benelusku, Mariusz Moński.
ZOBACZ WIDEO: To kryzys Roberta Lewandowskiego. "Nie ma już czego ukrywać"
- Tacy piłkarze jak Lang nie będą zapewne chcieli grać w Lidze Konferencji, o ile w ogóle ta Liga Konferencji w Brugii będzie, bo i to nie jest pewne. Szykuje się tam spore przemeblowanie kadry. Pewnie będzie kilku takich zawodników jak Skóraś, którzy przyjdą latem i będą musieli pokazać, co są warci - tłumaczy Moński.
- Liga belgijska zrobiła się bardzo wyrównana, pełna mocnych zespołów, co było też widać w europejskich pucharach. Jeszcze w czwartek 3 belgijskie drużyny grały w ćwierćfinałach pucharów. Liga się wyrównała i Brugii nie jest już tak łatwo osiągać sukcesy - zaznacza nasz rozmówca.
O tym, jak trudny to sezon dla nowego klubu Skórasia, najlepiej świadczy fakt, że w ośmiu poprzednich Club Brugge pięciokrotnie sięgał po mistrzostwo kraju, dokładając do tego trzy wicemistrzostwa. Teraz jednak niedawni dominatorzy będą musieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
- Dla zespołu, który od lat grał w Lidze Mistrzów, Liga Konferencji to żaden zaszczyt, a do tego zupełnie inny pułap finansowy. Oni tylko w tym roku mieli 30 mln euro z samej Ligi Mistrzów. W Lidze Konferencji belgijskie drużyny, które doszły, równie wysoko zarobiły po 8 mln. Także Brugia musi teraz obniżyć koszty. Skóraś zatem prawdopodobnie będzie jednym z wyższych transferów, jeżeli nawet nie najwyższym w letnim okienku - dodaje ekspert.
Pieniądze nie grają roli
8 milionów euro, bo o takiej kwocie mówi się w kontekście transferu Michała Skórasia, sprawiłyby, że stałby się on piątym najdroższym piłkarzem w historii Club Brugge. Czy tak duża kwota odstępnego sprawia jednak, że Polak powinien z miejsca wskoczyć do składu nowej drużyny?
- Jaremczuk kosztował 16 mln euro i siedzi na ławce, także to o niczym nie decyduje. 8 milionów kosztował też Kamal Sowah, który również siedzi na ławce. Pieniądze nie grają. Tam wystawiają dzieciaka z akademii, zamiast 16-milionowego Jaremczuka. Nikt nie będzie patrzył na to, że ktoś kosztował 8 milionów euro i ma grać. To tak tam nie działa. Jak będzie grał słabo, to za chwilę jego miejsce zajmie ktoś inny - wyjaśnia Moński.
Czy jednak Skóraś może z miejsca stać się ważną postacią klubu, zwłaszcza mając na uwadze jego potencjalną przebudowę?
- Najpierw musi zagrać równy cały sezon, aby móc mówić o ważnej postaci drużyny. Nawet po kilkunastu udanych meczach ciężko stwierdzić, czy ktoś już jest ważną postacią w klubie. Wystarczy przypomnieć Teodorczyka, który był wielką gwiazdą Anderlechtu przez jeden sezon, a w kolejnym siedział na ławce. Tak więc swoją pozycję trzeba udowodnić w trochę dłuższym okresie - tonuje nastroje nasz rozmówca.
Kolejnym ważnym aspektem w kontekście transferu Skórasia jest fakt, że póki co nie wiadomo, kto będzie jego trenerem. W marcu, po zaledwie 67 dniach, z zespołem pożegnał się Scott Parker, a jego miejsce zajął Rik De Mil, który jednak będzie pełnił funkcję pierwszego trenera tylko do końca sezonu. Czy fakt, że nowy szkoleniowiec Brugii nie będzie miał wpływu na decyzję związaną z zakupem Skórasia, może utrudnić jego adaptację w drużynie?
- To mnie akurat troszeczkę dziwi, ze oni teraz kupują Skórasia, nie wiedząc, kto będzie trenerem. Przypuszczam, że nowy trener po prostu dostanie kadrę i to nie on będzie decydował. Zresztą w Belgii tak często jest, że o kadrze nie decyduje trener, tylko dyrektor sportowy. Tutaj trenerzy nie ciągają za sobą tabunów piłkarzy. Widać to było chociażby w Lechu, do którego van den Brom nie przyprowadził za sobą żadnych zawodników. W Belgii jest zasada, że to dyrektor sportowy i dyrektor techniczny decydują, kto do klubu przychodzi, kto odchodzi, a trener to po prostu musi poustawiać - wyjaśnia Moński.
Czytaj także:
- Legia podąża swoją ścieżką. Runjaić: Celem miejsce w czołowej trójce
- Zbigniew Boniek skomentował triumf AS Romy. Zwrócił się do Jose Mourinho