"Nie ma o tym mowy". To da Puchar Polski Rakowowi?

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Vladislavs Gutkovskis (z prawej) oraz Jean Carlos Silva
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Vladislavs Gutkovskis (z prawej) oraz Jean Carlos Silva

Czy myśli o podwójnej koronie sparaliżują Raków w finale Pucharu Polski z Legią? - Nie ma o tym mowy - stwierdza dla WP SportoweFakty były reprezentant Polski Marcin Baszczyński. Opisuje, czego się spodziewać po święcie polskiej piłki.

Już we wtorek czeka nas wielkie święto polskiej piłki. Na PGE Narodowym w Warszawie Legia Warszawa i Raków Częstochowa powalczą w finale Fortuna Pucharu Polski. Pierwszy gwizdek o godz. 16.

Czy Legia straciła impet?

W ostatniej konfrontacji tych drużyn, która odbyła się na samym początku kwietnia, to Wojskowi okazali się lepsi. Wygrali 3:1, wyraźnie przeważając na boisku. W lidze tracili już tylko 6 punktów do rywali. I zanosiło się na to, że rzucą rękawicę Rakowowi w walce o mistrzostwo Polski.

Tak się jednak nie stało. I to głównie z winy samego klubu ze stolicy. Remisy z Lechem i Miedzią oraz przegrana z Wartą sprawiły, że ich szanse na mistrzostwo pozostają już tylko matematyczne.

- Wojskowi stracili rytm po wygranym meczu z Rakowem. Legia zagrała wtedy tak dobre spotkanie, że zbyt mocno zadowoliła się tymi pochwałami, które zasłużenie spłynęły na drużynę. Nie poszli za ciosem, co mnie mocno zdziwiło. Myślałem, że to ich popchnie w górę, ale to było ich apogeum możliwości w Ekstraklasie - opowiada WP SportoweFakty Marcin Baszczyński, były reprezentant Polski, a obecnie ekspert Canal+Sport.

ZOBACZ WIDEO: Nieprawdopodobne sceny. Cieszył się z gola ze środka boiska, a po chwili...

Z kolei dyspozycja Rakowa Częstochowa wydaje się być bardzo stabilna. Na tyle, że może to stanowić wyzwanie dla piłkarzy ze stolicy.

- Legia ma do wygrania tylko Puchar Polski i raczej bym rozgraniczył te rozgrywki od Ekstraklasy. Złą wiadomością dla Legii jest to, że częstochowianie odzyskali równowagę i znowu znajdują się w dobrej formie - ocenia.

Pożegnalne trofeum dla Papszuna

Na cztery kolejki przed końcem PKO Ekstraklasa Rakowa Częstochowa ma 11 punktów przewagi nad drugą Legią. I warto powiedzieć sobie szczerze - w lidze już nic się nie wydarzy. I to właśnie wtorkowy mecz będzie ostatnim tak ważnym dla Marka Papszuna.

Czy świadomość historycznej chwili może sparaliżować piłkarzy Rakowa? - Nie ma o tym mowy, a Raków czuje szanse na historyczny wynik. Wiedzą, że podwójna korona może się tak szybko nie powtórzyć. Ten zespół będzie mocno zmotywowany, żeby to osiągnąć - ocenia Baszczyński.

Wydaje się, że wszystko wskazuje na to, że to częstochowianie będą faworytami w tym spotkaniu. Przed takim myśleniem przestrzega jednak Marcin Baszczyński. - Rozkłada się to po 50 proc. - twierdzi.

- Raczej czeka nas wyrównana walka. Legia będzie chciała mieć więcej do powiedzenia przy piłce, ale Raków wyciągnie lekcję ze spotkania rozgrywanego w Warszawie. Ostatnio finały były domeną Rakowa. Spotykają się dwie bardzo dobre drużyny i za każdym razem wynik może być inny. Różnica nie będzie tak wielka, jak w spotkaniach ligowych, a wszystko może się nawet rozstrzygnąć w rzutach karnych - dodaje.

Mecz zostanie rozegrany na teoretycznie neutralnym Stadionie Narodowym w Warszawie. Jednak na trybunach należy się spodziewać przewagi dla Legii.

- Tak się zapowiada, ale finały ostatnie pokazały, że fani Rakowa też potrafią się zmobilizować. Może stadion w większości będzie biały, ale czerwonych barw też będzie bardzo dużo - kończy Marcin Baszczyński.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
"Wszystkich tak traktuje". Mocne słowa byłego przyjaciela o "Lewym"

Komentarze (0)