Gdy jako 18-latek przechodził z Zagłębia Lubin do VfL Wolfsburg, "Bild" nazwał go "mini-Lewandowskim". Jego przygoda z Wilkami, między innymi przez uraz kolana, nie potoczyła się tak, jak sobie wymarzył.
W sierpniu ubiegłego roku został wypożyczony do Vitesse Arnhem, a Eredivisie miała być wymarzonym miejscem dla utalentowanego napastnika. Nic z tego. Do niedzieli miał na koncie tylko trzy ligowe trafienia i jedno w Pucharze Holandii.
- Oczekiwano od Białka więcej. Popełnia więcej błędów, niż powinien i nie jest takim killerem, jakiego chcieliśmy. Vitesse potrzebuje napastnika, który będzie strzelał wiele goli. Na ten moment Białek nim nie jest, marnuje wiele sytuacji. Jak na razie nie przekonał do siebie kibiców - mówił nam w lutym Sander Maassen van den Brink, dziennikarz "Omroep Gelderland".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wideo z fanem West Ham United obejrzało ponad 8 milionów ludzi!
Wtedy Bartosz Białek był bez trafienia raptem od miesiąca. Tymczasem w niedzielę licznik jego dni bez gola wskazywał 106. Wielkie przełamanie nastąpiło w meczu z zamykającym tabelę Eredivisie SC Cambuur Leeuwarden.
W 56. minucie Białek strzałem z powietrza zamienił dośrodkowanie Milliona Manhoefa z prawego skrzydła na gola, a już pięć minut później pokonał bramkarza rywali uderzeniem bez przyjęcia z 10 metrów po podaniu Arcusa Carlensa.
Po obu trafieniach widać było na jego twarzy ogromną ulgę. Długa niemoc mu ciążyła. Po drugim golu nawet zdobył się na gest w stronę krytykujących go kibiców i ekspertów. Przyłożył dłonie do uszu, nasłuchując co teraz mają wszyscy do powiedzenia.
Dublet Białka był ważny nie tylko dla niego, ale też dla zespołu. Po zwycięstwie nad Cambuur Vitesse jest już niemal pewne utrzymania w Eredivisie. Na dwie kolejki przed końcem sezonu ma sześć punktów przewagi nad strefą barażową.
Białek w niedzielnym meczu grał do 65. minuty. Kacper Kozłowski przebywał na boisku 10 minut dłużej.