22 maja 2021 roku nadszedł dzień, którego "piłkarskie Niemcy miały nigdy nie doczekać". W kończącym sezon 2020/21 meczu z Augsburgiem (4:2), dosłownie ostatnim strzałem w rozgrywkach, Robert Lewandowski odesłał do lamusa 49-letni rekord Gerda Muellera pod względem goli strzelonych w jednym sezonie Bundesligi (40).
Na tę bramkę czekała cała Polska, nawet Europa wstrzymała oddech, ale nad Renem nie wszystkim się podobało, że "Lewy" pobije rekord legendarnego "Bombera". - Za wszelką cenę będziemy strzec niemieckiego skarbu - zapowiadał przed meczem napastnik Augsburga Andre Hahn.
Zuchwała kradzież
I długo się udawało. Rafał Gikiewicz zaczarował swoją bramkę i Lewandowski, mimo kilku okazji, nie potrafił pokonać rodaka. Mylił się w najprostszych sytuacjach, a cały Bayern grał "na niego". Gikiewicz robił, co mógł, ale w końcu w 90. minucie zachował się jak "wspólnik" Lewandowskiego. Po strzale Leroya Sanego sprzed pola karnego "Giki" wypuścił piłkę z rąk, dopadł do niej Lewandowski i wpakował do pustej bramki. To było jego 41. trafienie w sezonie.
"Lewy" skradł "niemiecki skarb", zerwał z siebie koszulkę i dał fotoreporterom szansę na zrobienie jednego z najważniejszych ujęć w historii Bundesligi. Z gratulacjami pospieszyli nawet prezydent Andrzej Duda (więcej TUTAJ) i premier Mateusz Morawiecki (więcej TUTAJ). A w Monachium podziw mieszał się z niedowierzaniem.
- Jestem zdumiony. Myślałem, że ten rekord nigdy nie zostanie pobity - przyznał Karl-Heinz Rummenigge. Wtórował mu Oliver Kahn: - Ten rekord był nieosiągalny dla nikogo. 40 bramek w jednym sezonie? Nikt nie przypuszczał, że ktoś to powtórzy. - Z jednej strony szkoda mi będzie rekordu Muellera, ale z drugiej wszystko zostanie w rodzinie - zauważył Franz Beckenbauer. - To dziwne uczucie, ponieważ rekord Muellera towarzyszył mi przez całe życie - przyznał Lothar Matthaeus.
Dobra robota, chłopcze
A co na to sam Mueller? Nie był świadkiem tego, jak traci rekord. Były piłkarz cierpiał na demencję, a jego stan z dnia na dzień się pogarszał. Zmarł osiem tygodni później. W jego imieniu przemówiła natomiast żona Uschi.
- Gerd zawsze się dziwił, że ktoś nie pobił jego rekordu. Nie byłby w ogóle zazdrosny, nie narzekałby, gdyby stracił rekord. Wręcz przeciwnie: byłby pierwszym, który pogratulowałby. Powiedziałby: "dobra robota, chłopcze". Mam co do tego 100 procent pewności - powiedziała w rozmowie ze "Sport Bildem".
Lewandowski na boisku nie miał litości dla dziedzictwa swojego wielkiego poprzednika, ale poza nim zachował klasę. Po meczu z Augsburgiem wraz z prezesem Rummeniggem pojechał do klubowego muzeum, gdzie spotkał się z żoną Muellera i przekazał jej koszulkę z napisem "4ever Gerd". Złożył na niej osobistą dedykację.
W jednym rzędzie z Messim i Ronaldo
Już samo złamanie bariery 40 goli było wielkim osiągnięciem Lewandowskiego, a pobicie "niepobijalnego" rekordu wszech czasów to wyczyn wręcz nieprawdopodobny. Czymś, o czym setki poprzedników "Lewego" mogły tylko pomarzyć, choć to i tak za dużo powiedziane.
Przez blisko pół wieku rekord "Bombera" był poza zasięgiem kogokolwiek. Także "Lewego", którego dotychczasowa życiówka wynosiła 34 bramki. A dwa lata temu nie tylko dorównał Muellerowi, ale nawet go przebił.
I to w jakim stylu. Potrzebował do tego raptem 29 meczów, strzelał gola co 60 rozegranych minut, zdobywając średnio 1,41 bramki na mecz. To obłędne statystyki. Aż strach pomyśleć, jaki miałby dorobek, gdyby nie opuścił 5 spotkań ze względów zdrowotnych.
Zdobycie 41 bramek to duży wyczyn nie tylko w skali Bundesligi. Biorąc pod uwagę najlepsze ligi Europy, tylko Lionelowi Messiemu i Cristiano Ronaldo w jednym sezonie udało się zdobyć więcej bramek. Więcej TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO: Holendrzy próbują wyciągnąć Polaka z Rosji. "Wszystko rozejdzie się o pieniądze"