Pełne otwarcie nowego stadionu miało być dla Pogoni Szczecin mocnym impulsem i pomóc w rozwoju klubu. Zakończony w sobotę sezon był jednak delikatnym regresem Portowców. Zakończyli rozgrywki na czwartym miejscu w PKO Ekstraklasie. Do tego niewiele zdziałali w Fortuna Pucharze Polski i w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Największym plusem jest trzeci z rzędu awans do europejskich pucharów.
Pogoń należy do czołówki w ekstraklasie, ale z powodu trudnej sytuacji finansowej nie planuje przed następnym sezonem dużego wzmocnienia składu. Dlatego pod znakiem zapytania stoi, czy będzie w nim kandydatem do zdobycia mistrzostwa Polski.
- Klub nie może pozwolić sobie na znaczące wydatki na rynku transferowym, musimy się mocno ograniczać. Poza tym nie planowaliśmy żadnej letniej rewolucji. Pion sportowy, we współpracy z trenerem, ostatniej zimy znacząco wzmocnił obronę. W tamtym okienku wykonał najwięcej transferów z całej czołówki ekstraklasy - wspomina Jarosław Mroczek, cytowany przez oficjalną stronę klubu.
ZOBACZ WIDEO: Nieprawdopodobne sceny. Cieszył się z gola ze środka boiska, a po chwili...
- Zgodnie z filozofią naszego trenera chcemy rozwijać drużynę i sposób jej gry. Od kilku lat idziemy drogą ewolucji i nie planujemy z niej schodzić. Drużyna będzie uzupełniana piłkarzami z akademii. A w kwestii transferów zewnętrznych z rynku, szukamy wzmocnienia w linii ataku - dodaje prezes Pogoni.
Klub ze Szczecina dysponuje niższym budżetem niż zespoły, z którymi próbuje rywalizować o trofea w Polsce - Rakowem Częstochowa, Legią Warszawa i Lechem Poznań.
- Musimy pamiętać o ograniczeniach i nie możemy pozwolić sobie, żeby żyć na kredyt. Już w ostatnim sezonie musieliśmy mocniej ryzykować i wspomagać się pożyczkami, ale musimy ograniczać ten trend. Sztab szkoleniowy jest w stanie wznieść drużynę na wyższy poziom. Jeśli chodzi o "budżet sportowy", trudno nam rywalizować finansowo z Legią, Lechem czy Rakowem - zaznacza Mroczek.
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"