Po pierwszej połowie reprezentacja Polski prowadziła z Mołdawią 2:0. Zanosiło się na lekkie, łatwe i przyjemne zwycięstwo w Kiszyniowie i trzy punkty do tabeli w eliminacjach Euro 2024. Nic bardziej mylnego. W drugiej połowie stało się coś, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Gospodarze strzelili trzy gole i zasłużenie zgarnęli pełną pulę.
- Nie jestem w stanie w to uwierzyć, to po prostu niewiarygodne. Czasami zdarzają ci się mecze, w których nic nie wychodzi i przegrywasz, ale tutaj wydawało się, że pierwsza połowa jest całkowicie pod naszą kontrolą. Graliśmy piłkę uporządkowaną, była niezła dyscyplina, mieliśmy kolejne sytuacje do zamknięcia meczu - wylicza dziennikarz Mateusz Borek na swoim Instagramie.
Borek wspomniał o słynnym powiedzeniu byłego selekcjonera Czesława Michniewicza, który mówił, że "2:0 to bardzo niebezpieczny wynik". Niestety w tym wypadku 53-letni szkoleniowiec miał 100-procentową rację.
ZOBACZ WIDEO: Ależ przymierzyła. Gol stadiony świata
[b]
[/b]- Okazuje się, że Czesław Michniewicz miał rację, że 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik i w drugiej połowie nastąpiło przeobrażenie tego meczu. Spadliśmy z nieba do piekła. Nie pamiętam takiego spotkania i jest to wieczór, którego gospodarze i jak my nie zapomnimy. Mamy tylko 3 punkty po 3 meczach. Jestem załamany - podkreśla.
Kolejny mecz eliminacyjny Polacy rozegrają dopiero 7 września. Na PGE Narodowym podejmować będą Wyspy Owcze.
Zobacz także:
Kryminał, zbrodnia i kompromitacja! Jak oni mogli to zrobić?!
Przykre słowa trenera Mołdawii o Polakach