To miały być pewne trzy punkty. I po pierwszej połowie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że tak właśnie będzie. Po przerwie jednak Biało-Czerwoni zapomnieli, jak się gra. Stracili trzy gole, przegrali ważny mecz.
Po tym starciu na reprezentantów naszego kraju oraz selekcjonera Fernando Santosa spłynęła fala krytyki.
W obronie Portugalczyka stanął jednak Zdzisław Kręcina. - Dajmy spokój selekcjonerowi. Trzy mecze to stanowczo za mało, by poddawać go ocenie i za wcześnie, by już palić Portugalczyka na stosie - przyznał w rozmowie z "Faktem".
- Niech pracuje, a na wystawianie cenzurki przyjdzie czas po zakończeniu kwalifikacji - dodał i przypomniał hasło, że mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna.
Co ciekawe tego, co stało się w Kiszyniowie, były sekretarz generalny PZPN (lata 1999-2011) nie nazywa kompromitacją, ale jedynie przykrym doświadczeniem.
Nie zgadza się również ze stwierdzeniem, że winni tego, co się stało, w głównej mierze są obrońcy naszej kadry. Tutaj dostało się m.in. Robertowi Lewandowskiemu, który - przypomnijmy - zdobył jedną z dwóch bramek dla Polski.
- Wszyscy wypominają katastrofalną grę obrony, a dlaczego nikt nie mówi, że gdyby Szymański strzelił do pustej bramki, a swoje stuprocentowe sytuacje wykorzystałby Lewandowski, to i tak byśmy wygrali. Totalnie zawiódł cały zespół - zakończył Kręcina.
Po trzech meczach eliminacji Euro 2024 Polacy mają zaledwie trzy punkty i zajmują aktualnie 4. pozycję w grupie (na pięć drużyn).
Zobacz także:
Boniek bezlitosny dla Santosa. "Nie wie, co ma grać"
Kylian Mbappe w Realu Madryt! Królewscy osiągnęli porozumienie z PSG
ZOBACZ WIDEO: Fernando Santos nie porwał polskich piłkarzy. "Nie ma chemii"