Miły złego początek Widzewa Łódź. "Przeżyliśmy deja vu"
Widzew Łódź wrócił bez punktów ze Szczecina. Poniósł porażkę 1:2 z Pogonią, choć rozpoczął mecz w wymarzony sposób. - Wnioski są takie, że musimy lepiej grać w piłkę - powiedział strzelec gola Bartłomiej Pawłowski.
- Nie będziemy w kategorii sukcesu oceniać tego, że prowadziliśmy do przerwy. Przeżyliśmy deja vu w Szczecinie, bo scenariusz tego meczu był bardzo podobny do tego z poprzedniego sezonu - cytuje oficjalna strona klubu Bartłomieja Pawłowskiego.
Pogoń odwróciła wynik na 2:1 po zmianie stron. Do głosu doszli jej napastnicy Luka Zahović i Efthymis Koulouris. Słoweniec doprowadził do remisu strzałem głową po wrzutce Wahana Biczachczjana z rzutu wolnego. Następnie asystował przy rozstrzygającej bramce Greka. Na to przyspieszenie szczecinian Widzew już nie odpowiedział. Raz wpakował piłkę do bramki Pogoni, ale trafienie Ernesta Terpiłowskiego zostało anulowane z powodu spalonego.
ZOBACZ WIDEO: Nieprawdopodobne sceny. Cieszył się z gola ze środka boiska, a po chwili...- Przegraliśmy i nie ma co długo rozwodzić się nad tym. Rywale strzelili nam dwie bramki, ale mogli jeszcze więcej. Możemy wspominać nasze sytuacje podbramkowe, ale Pogoń również je miała. Jesteśmy niezadowoleni z wyniku, a wnioski są takie, że musimy lepiej grać w piłkę - powiedział Bartłomiej Pawłowski.
Widzew stworzył dobre widowisko. Można powiedzieć, że tradycyjnie, ponieważ mecze łodzian z Pogonią stoją na wysokim poziomie od czasu ich powrotu do PKO Ekstraklasy.
- Sam mecz to był spektakl. Moda na piłkę wzrasta, a prekursowem był Widzew, którego kibice od kilku lat wykupują wszystkie karnety. To powoduje, że kiedy nasi kibice jadą na wyjazdowy mecz, to na stadionach padają rekordy frekwencji - podsumował były zawodnik Malagi.
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"