Mecz Legii Warszawa w Kazachstanie zakończył się remisem 2:2, więc stołeczny zespół był w niezłej sytuacji przed rewanżem na własnym boisku, choć oczywiście o lekceważeniu przeciwnika nie mogło być mowy.
Wicemistrzowie Polski byli faworytem, a ponad 24 tys. kibiców na trybunach było przekonane, że awans do III rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy jest formalnością.
Legia dobrze zaczęła rewanż z Ordabasami Szymkent. Bardzo szybko gola strzelił Tomas Pekhart, jednak sędzia dopatrzył się minimalnego spalonego. Były też kolejne okazje, natomiast pierwsza bramka padła dopiero wtedy, gdy koszmarny błąd popełnił rywal.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ petarda! Zrobiła to niczym Messi
Trudno powiedzieć, o czym w 18. minucie myślał Tiemirłan Jerłanow. Zachował się niczym Święty Mikołaj w Boże Narodzenie i w przedziwny sposób przepuścił piłkę do Pawła Wszołka po podaniu Pekharta. Wszołek wykorzystał swoje doświadczenie, pobiegł nieatakowany w pole karne i strzelił gola między nogami bramkarza.
Na tym jednak nie koniec, bo pod koniec pierwszej połowy prowadzenie legionistów podwyższył Yuri Ribeiro. Strzelił jednego z łatwiejszych goli w życiu, dobił piłkę do pustej bramki po uderzeniu Artura Jędrzejczyka i interwencji bramkarza.
Gole na 1:0 i 2:0
W drugiej połowie przyjezdni pokazali, że potrafią być groźni. Jednego gola sędzia nie uznał z uwagi na faul w ofensywie, ale niedługo później Ordabasy dopięły swego.
Później w środku pola zrobiło się bardzo dużo miejsca, a po jednej ze świetnie wyprowadzonych kontr prowadzenie Legii podwyższył Pekhart po asyście Wszołka.
Wydawało się, że Legia spokojnie dowiezie dwubramkowe zwycięstwo do końca, ale po raz kolejny dała się zaskoczyć po stałym fragmencie. Kacper Tobiasz musiał po raz drugi tego wieczora wyciągać piłkę z siatki. Na tym jednak koniec i gospodarze zameldowali się w III rundzie.
CZYTAJ TAKŻE:
Trener Lecha podsumował dwumecz z Żalgirisem. "Właśnie tak chcemy grać"
14 minut opóźnienia. Walkower wisiał w powietrzu