Miły powiew, ale schody dopiero się zaczęły [OPINIA]
Po serii afer wokół reprezentacji Polski i kompromitującego wyniku kadry w czerwcu, w końcu piłka puściła nam oko. Do dalszej fazy pucharów awansowały wszystkie nasze kluby, ale schody właśnie się zaczęły.
Do następnej rundy eliminacji europejskich pucharów (Ligi Mistrzów i Ligi Konferencji) awansowały wszystkie cztery drużyny z ekstraklasy. To ważne, bo skrupulatnie dziergamy stracone wcześniej punkty do rankingu UEFA (Polska zajmuje w tym zestawieniu 21. miejsce). To trochę jak nadrabianie zaległości ze szkoły w wieku dorosłym. Lepiej jednak skończyć edukację mając siwe włosy, niż w ogóle porzucić naukę i tułać się resztę życia bez planu na przyszłość.
Z czwórki naszych pucharowiczów najwięcej problemów miała o dziwo Legia. Niewiele brakowało, by rewanż w Warszawie skończył się dogrywką, a wicemistrz Polski prowadził pewnie - 2:0. Fragmentami gra legionistów wyglądała bardzo dobrze - zawodnicy Kosty Runjaicia grali szybko, składnie i do przodu. Ale znowu pozwolili sobie na rozprężenie, tak jak w pierwszym meczu w Kazachstanie (2:2). Na pewno bramkarz Kacper Tobiasz jest jednym z tych, którzy powinni wymagać od siebie więcej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ petarda! Zrobiła to niczym MessiRaków Częstochowa awansem do trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów już zagwarantował sobie udział w fazie grupowej Ligi Konferencji. To kolejny sukces klubu po pucharze i mistrzostwie Polski. Sam start w grupie zapewni drużynie zarobek około trzech milionów euro, a to nie musi być koniec. Najbliższe spotkanie z Arisem Limassol w el. LM nie wydaje się wcale wiele trudniejsze od meczów z Karabachem.
Ale mimo świetnego wyniku Lecha Poznań w poprzednich rozgrywkach (ćwierćfinał Ligi Konferencji), sukces polskiej drużyny nie jest jeszcze czymś powszechnym w pucharach.
Doszło do tego, że kibice, piłkarze i dziennikarze z Azerbejdżanu byli nie tyle oburzeni porażką w dwumeczu z Rakowem, co uznali ją za skandal. W oczach tamtejszego środowiska piłkarskiego Polacy stali się "chłopcami" do golenia. Azerowie przecierali oczy, że mistrz Polski jednak sprawił niespodziankę. Od 2010 roku Karabach ograł cztery kluby z ekstraklasy, a dla Legii i Lecha był bezlitosny (wygrali także z Wisłą Kraków i Piastem Gliwice).
Nie zawiodły także pozostałe drużyny - Lech łatwo i pewnie ograł Żalgiris Kowno. Zespół Johna Van den Broma może mieć do siebie jedynie pretensje, że nie zamknął rywalizacji w pierwszym starciu w Poznaniu (wygrana 3:1), bo przewaga Kolejorza w pierwszej połowie tamtego spotkania była przytłaczająca. Nie ma to jednak znaczenia - Lech wykonał swoją robotę na solidnym poziomie.
Efektowną piłkę pokazała Pogoń Szczecin. Osiem goli w dwumeczu z Linfield robi wrażenie, a tych bramek mogło być i pięć więcej. Pogoń pokazuje na boisku fantazję, drużyna jest nastawiona na ofensywny futbol i to może się podobać. Martwi jedynie chwiejna postawa obrony. Jeżeli "baboli" nie popełnia bramkarz, to defensywa też miewa gorsze momenty.
Po pierwszych rundach eliminacji bilans polskich klubów w pucharach jest wręcz rewelacyjny: zero porażek, dwa remisy i osiem wygranych. Po serii afer wokół reprezentacji Polski i kompromitującego wyniku kadry z Mołdawią (2:3) w eliminacjach Euro 2024 w czerwcu, w końcu piłka puściła nam oko.
Ale w kolejnym etapie pucharów poziom trudności wzrośnie i to znacznie. Nasze kluby zagrają ze znanymi europejskimi firmami. Legia z Austrią Wiedeń, a Pogoń z Gent. W teorii łatwiej ma Lech (gra ze Spartakiem Trnava), ale wiadomo już, że Kolejorz nie będzie rozstawiony w przypadku awansu do ostatniej rundy eliminacyjnej. Niestety może się okazać, że z czwórki naszych pucharowiczów do jesieni zostanie tylko jeden.
Dość pewny awans Legii. Choć było nerwowo
Liga Konferencji Europy bliżej, Lech Poznań zrobił swoje. Szybki cios zapewnił spokój