Sześć lat czekał Ruch Chorzów na kolejny ligowy mecz z Legią. Nie mogli się go doczekać również warszawscy kibice, bo ostatnie starcie przy Łazienkowskiej wygrali rywale. W 2017 roku Ruch wygrał 3:1. Powtórzenie tamtego wyczynu było marzeniem, bo teraz "Niebiescy" przyjechali do stolicy świeżo po awansie z I ligi i spektakularnym powrocie z zaświatów. Od spadku z Ekstraklasy sześć lat temu, Ruch stał nad przepaścią i kilka razy ważyły się jego losy. Ostatnie lata to już pasmo sukcesów i trzy awanse z rzędu. Mecz w Warszawie miał być nagrodą za lata wzmożonej pracy u podstaw. I powrotem do lat, kiedy rywalizacja Legii i Ruchu była niezwykle emocjonująca i nazywano ją klasykiem, w końcu to jedne z najbardziej utytułowanych ekip w kraju.
Piłkarze przyjechali z Chorzowa nabuzowani, była też grupa kibiców, która niemal do ostatniego miejsca zapełniła sektor gości, ale to Legia pokazała, kto rządzi w Warszawie. Przez cały ostatni sezon była u siebie niepokonana i tę passę przedłuża w obecnych rozgrywkach.
Goście próbowali zaskoczyć w pierwszych minutach, ale entuzjazm szybko opadł. Potem do gry wkroczyli gospodarze, przebijali się przez obronę, aż w 19. minucie debiutancką bramkę w nowym klubie zdobył Marc Gual. Hiszpan wykorzystał dośrodkowanie Pawła Wszołka z prawej strony, sędzia wprawdzie sprawdzał, czy nie trafił ze spalonego, ale ostatecznie przyznał mu trafienie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To będzie bramka roku?! Takiego uderzenia nikt się nie spodziewał
Gual miał apetyt na więcej. W 23. minucie urwał się rywalom, szedł na bramkę i ostatnim, który mógł go powstrzymać przed bramkarzem, był Konrad Kasolik. Obrońca wyciął napastnika równo z murawą. Arbiter był blisko i nie potrzebował VAR-u, by wyrzucić go z boiska. Dla Ruchu to była katastrofa.
Trener Jarosław Skrobacz chwilę po tym wpuścił zdjął skrzydłowego Juliusza Letniowskiego i wpuścił obrońcę Przemysława Szura. Plan może i niezły, ale do przerwy Ruch stracił jeszcze jedną bramkę. W 43. minucie z dystansu huknął Jurgen Celhaka, bramkarz odbił piłkę przed siebie, a przejął ją Tomas Pekhart i trafił na 2:0.
Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy o krok od dobicia rywali był Maciej Rosołek, ale piłka po jego uderzeniu głową trafiła w poprzeczkę. A potem przebudził się Ruch. Zaskoczyć Kacpra Tobiasza próbowali Kacper Michalski i Szymon Szymański. We znaki dawała się jednak gra w osłabieniu. Choć próby były niezłe, to Legia skutecznie się broniła.
A czego nie zrobił Rosołek, dokonał Josue. Kapitan Legii, który wszedł na ostatnie 30 minut, huknął z kilkunastu metrów. Jakub Bielecki nie zdążył odbić piłki. I choć gościom udało się jeszcze kilka razy przebić pod bramkę przeciwników, to nie zdołali strzelić choćby honorowego gola. Chęci i pomysł były, brakowało jedenastego zawodnika.
Tym bardziej cieszył się po meczu trener Legii, Kosta Runjaić. Niemiec musi umiejętnie zarządzać siłami piłkarzy, bo poza Ekstraklasą walczy też o wejście do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Jak na razie idzie mu to nieźle. Po dwóch meczach w lidze ma komplet punktów i trzecie miejsce, a po trudnej walce z kazachskimi Ordabasami, w czwartek zagra w III rundzie z Austrią Wiedeń.
Legia Warszawa - Ruch Chorzów 3:0 (2:0)
1:0 - Gual 19'
2:0 - Pekhart 43'
3:0 - Josue 68'
Legia: Kacper Tobiasz - Radovan Pankov, Artur Jędrzejczyk, Yuri Ribeiro - Paweł Wszołek (59. Patryk Kun), Jurgen Celhaka (59. Bartosz Slisz), Maciej Rosołek, Juergen Elitim (71. Bartosz Kapustka), Makana Baku - Marc Gual (59. Josue), Tomas Pekhart (46. Ernest Muci).
Ruch: Jakub Bielecki - Kacper Michalski, Konrad Kasolik, Remigiusz Szywacz (59. Mateusz Bartolewski), Maciej Sadlok - Juliusz Letniowski (29. Przemysław Szur), Szymon Szymański (74. Patryk Sikora), Filip Starzyński (59. Dominik Steczyk), Tomasz Swędrowski, Tomasz Wójtowicz (74. Kacper Skwierczyński) - Daniel Szczepan.
Żółte kartki: Celhaka, Jędrzejczyk i Josue (Legia) oraz Michalski i Szywacz (Ruch).
Czerwone kartki: Kasolik 24'/ za faul
Sędzia: Paweł Malec (Łódź).
Kibiców: 25247.
Czytaj też:
Działacz piłkarski kłamcą lustracyjnym. Jest decyzja PZPN
Trener Legii zachwycony Polakiem. "Sprzedam go za 20 mln euro"