Umiarkowany optymizm w Częstochowie. A było już tak pięknie

PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Władysław Koczerhin
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Władysław Koczerhin

Po pierwszym meczu jest nieźle. Raków Częstochowa pokonał przed własną publicznością Aris Limassol, choć z perspektywy 90 minut tylko 2:1. Mimo to jest bliżej IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów.

Częstochowa była w piłkarskim raju, Raków Częstochowa miał przewagę dwóch goli w starciu z Arisem Limassol, ale w 89. minucie strzał życia oddał Mihlali Mayambela. Trafił w okienko zza pola karnego i podłączył rywala do tlenu w tym dwumeczu.

Oczywiście, w dalszym ciągu to Raków jest bliżej IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów, ale przewaga nie jest aż tak komfortowa, jak mogła być. Trzeba powiedzieć otwarcie - to jest tylko 2:1.

Było pięknie, podobnie jak z Karabachem Agdam. Gole strzelali Władysław Koczerhin i Fabian Piasecki. Były kolejne okazje, Raków był lepszy, szczególnie w drugiej połowie, ale brak koncentracji i proste błędy w defensywie sprawiły, że rewanż znów będzie bardzo trudny.

ZOBACZ WIDEO: Sensacyjny transfer Zielińskiego? Dziennikarze wskazali możliwy powód

Samo spotkanie nie mogło się zacząć lepiej dla Rakowa, bo już w 7. minucie kibice zgromadzeni na trybunach cieszyli się z gola. Na prawym skrzydle urwał się nieoceniony Fran Tudor, zagrał płasko w pole karne i z bliskiej odległości piłkę do siatki skierował Władysław Koczerhin (więcej TUTAJ).

Później... cóż, gra toczyła się głównie na połowie Rakowa. Nie wiemy czy taka była taktyka, czy po prostu Aris aż tak zaskoczył mistrza Polski swoją postawą. Goście byli lepsi w ataku pozycyjnym, grali głównie swoją prawą stroną, a największe zagrożenie stwarzał piekielnie szybki i zwinny Shavy Babicka.

Tyle tylko, że nic z tego nie wynikało. Aris nie oddał w pierwszej połowie ani jednego strzału. Nie, że celnego. Żadnego.

Natomiast trudno powiedzieć, by Raków miał ten mecz pod kontrolą. Parę razy kibicom mogło podnieść się ciśnienie, gdy gospodarze tracili piłkę na własnej połowie. A kiedy nadarzała się okazja do nielicznych kontrataków, to brakowało ostatniego podania.

Po przerwie było inaczej. Raków zagrał odważniej, odsunął grę od własnej bramki. A swój koncert zaczął Marcin Cebula. On się bawił, złapał niesamowity luz, a idealnym przykładem była akcja, gdy dynamicznie wbiegł w pole karne i został wycięty przez Steeve'a Yago. Sędzia się nie zawahał, wskazał na jedenasty metr, a Piaseckiemu nie zadrżała noga.

Było 2:0, były kolejne okazje. Skończyło się 2:1 i zdecydowanie bardziej zadowoleni z takiego wyniku mogą być goście.

Raków Częstochowa - Aris Limassol 2:1 (1:0)
1:0 Władysław Koczerhin 7'
2:0 Fabian Piasecki (k.) 63'
2:1 Mihlali Mayambela 89'

Składy:

Raków: Vladan Kovacević - Bogdan Racovitan, Zoran Arsenić, Stratos Svarnas - Fran Tudor, Gustav Berggren (85' Ben Lederman), Giannis Papanikolaou, Marcin Cebula (86' Sonny Kittel), Władysław Koczerhin (73' Deian Sorescu), Jean Carlos Silva - Fabian Piasecki (73' Łukasz Zwoliński).

Aris: Vana Alves - Eric Boakye, Franz Brorsson (71' Alex Moucketou-Moussounda), Steeve Yago, Caju - Mihlali Mayambela, Julius Szoke (46' Veljko Nikolić), Karol Struski, Yannick Gomis, Leo Bengtsson (76' Jaden Montnor) - Shavy Babicka (64' Mariusz Stępiński).

Żółte kartki: Tudor, Papanikolaou (Raków) oraz Szoke (Aris).

Sędzia: Duje Strukan (Chorwacja).

CZYTAJ TAKŻE:
Media: Gundogan może opuścić FC Barcelonę za darmo!
Pucharowicz zmienia plany. Mecz Ekstraklasy przełożony

Źródło artykułu: WP SportoweFakty