Obie strony czuły, że jest to spotkanie do wygrania. We Wrocławiu z pewnością po ubiegłotygodniowym zwycięstwie z Lechem Poznań. Z kolei widzewiacy w miniony piątek wyrwali remis w Zabrzu z Górnikiem po golu Jordiego Sancheza w doliczonym czasie gry drugiej połowy.
- Uważam, że są dobrą drużyną, mają jakość i dobrych zawodników. Jesteśmy na nich gotowi, dużo trenowaliśmy w tym tygodniu. Wiem, że Exposito strzelił bramki w meczu z Lechem Poznań. Zaczęliśmy dobrze sezon, od zwycięstwa, teraz kontynuujemy naszą drogę. Codziennie na to pracujemy z trenerem i sztabem - podkreślał na przedmeczowej konferencji prasowej Fabio Nunes, obrońca łódzkiego Widzewa.
WKS zaczął to spotkanie bardzo odważnie i był drużyną, która w tym sezonie zdecydowanie najmocniej usiadła na łódzkiej ekipie w tym sezonie. Już w czwartej minucie świetnie lewą stroną pobiegł Erik Exposito i dośrodkował do Petra Schwarza, ale ten uderzył bardzo niecelnie. Przed i po tej akcji po drugiej stronie boiska centrostrzałem popisał się Fabio Nunes, lecz było to zagrożenie tylko pozorne.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć
W 12. minucie goście objęli prowadzenie. Świetne podanie z głębi pola Aleksa Petkow na dobiegnięcie do Nahuela Leivy, a Hiszpan argentyńskiego pochodzenia pokonał Henricha Ravasa strzałem po ziemi.
Śląsk na tym nie poprzestawał. W 19. minucie kolejne świetne prostopadłe podanie do Exposito, ale akurat napastnik wrocławian był na spalonym. Chwilę później Hiszpan świetnie urwał się obrońcom w kontrze, ale jego strzał obronił Ravas. Po kolejnych czterech minutach bramkarz Widzewa znów świetnie interweniował, tym razem po akcji sam na sam z Mateuszem Żukowskim, ale okazało się, że pomocnik zielono-biało-czerwonych "spalił" tę akcję.
Dopiero w ostatnich 10 minutach Widzew zagroził bardziej bramce Rafała Leszczyńskiego. W 35. minucie Bartłomiej Pawłowski próbował bezpośredniego strzału z rzutu wolnego. Później jeszcze łodzianie zepchnęli przeciwników do defensywy, ale nic z tego nie wyniknęło.
Po zmianie stron inicjatywa przeszła na stronę widzewiaków, którzy próbowali atakiem pozycyjnym znaleźć drogę do wrocławskiej bramki, ale byli bardzo niedokładni w działaniach. Często kończyło się to kontrami, do których zdecydowanie najszybciej biegał Erik Exposito, lecz jego strzał albo bronił Ravas, albo blokowali defensorzy czerwono-biało-czerwonych.
Drużyna trenera Jacka Magiery wyczekała swoją szansę i dobiła przeciwnika. W 82. minucie Śląsk miał rzut wolny. Dośrodkowanie Nahuela głową zamknął Aleksander Paluszek i skierował piłkę do łódzkiej bramki. Śląsk podwyższył prowadzenie i nie można powiedzieć, że nastąpiło to w sposób niezasłużony.
Jeszcze w końcowych minutach gospodarze desperacko rzucili się na bramkę przeciwnika. W 89. minucie po ogromnym zamieszaniu we wrocławskim polu karnym, albo nawet i bramkowym Fabio Nunes trafił w słupek bramki Rafała Leszczyńskiego, który po końcowym gwizdku mógł cieszyć się z czystego konta.
Po raz ostatni w PKO Ekstraklasie Śląsk Wrocław wygrał w Łodzi jeszcze w XX wieku. W listopadzie 2000 roku po dwóch bramkach Piotra Włodarczyka i jednej Michała Stolarza WKS zwyciężył na Widzewie 3:0.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Widzew Łódź - Śląsk Wrocław 0:2 (0:1)
0:1 - Nahuel Leiva 12'
0:2 - Aleksander Paluszek 82'
Składy:
Widzew: Henrich Ravas - Patryk Stępiński (58' Mato Milos), Serafin Szota, Luis da Silva (58' Mateusz Żyro), Fabio Nunes - Marek Hanousek (76' Imad Rondić) - Antoni Klimek (46' Ernest Terpiłowski), Dominik Kun (58' Juljan Shehu), Fran Alvarez, Bartłomiej Pawłowski - Jordi Sanchez.
Śląsk: Rafał Leszczyński - Martin Konczkowski, Aleks Petkow, Łukasz Bejger, Patryk Janasik - Peter Pokorny (72' Aleksander Paluszek) - Petr Schwarz, Michał Rzuchowski (66' Patrick Olsen) - Nahuel Leiva (82' Patryk Szwedzik), Mateusz Żukowski (82' Piotr Samiec-Talar), Erik Exposito.
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Żółte kartki: da Silva, Szota, Alvarez, Żyro, Nunes, Milos (Widzew) - Pokorny, Bejger, Exposito (Śląsk).
Widzów: 17 104
Czytaj też: Kandydat na rewelację PKO Ekstraklasy dostał zimny prysznic