W piątek Pogoń Szczecin wylądowała w strefie spadkowej PKO Ekstraklasy. W sobotę może ewakuować się z tego miejsca, ale do tego potrzebuje lepszej gry niż przed przerwą reprezentacyjną. W czterech meczach z rzędu Pogoń nie strzeliła gola i nie zapunktowała, a przecież sięgała ambicjami walki o awans do europejskich pucharów.
- Nigdy wcześniej nie mieliśmy problemu ze zdobywaniem bramek. Dlatego sytuacja jest zaskakująca. Wynika ze zmian w składzie, a także kontuzji i chorób. W efekcie nie działamy ostatnio doskonale jako drużyna i nie stwarzamy wielu sytuacji podbramkowych - mówi trener Jens Gustafsson na konferencji prasowej.
- W tym tygodniu mieliśmy najlepszy trening, jeśli chodzi o jakość i intensywność, odkąd zostałem trenerem Pogoni. Bardzo wierzę, że zostanie to przeniesione na mecz z Koroną. Jestem bardzo pewny siebie i drużyny. Rozpamiętywanie przeszłości nie pomoże nam - dodaje Szwed.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz ruszył do ataku. Ostatnia akcja i... Tylko zobacz!
W meczu z Koroną mogą zadebiutować sprowadzeni na zakończenie okna transferowego bramkarz Valentin Cojocaru i pomocnik Fredrik Ulvestad. Do składu po problemach zdrowotnych powinien wrócić Benedikt Zech.
- Fredrik jest gotowy do grania. Nie jest jeszcze w szczytowej formie, ale musi grać, żeby ją osiągnąć. To bardzo dobry zawodnik, kiedy jest budowana akcja. Świetnie radzi sobie również w polu karnym. Jego cechą wyróżniającą są długie sprinty, jest również wystarczająco silny fizycznie, żeby zaadaptować się w polskiej lidze - opisuje trener Norwega.
- Wielu naszych piłkarzy powraca po chorobach i kontuzjach. Do tego, mamy dwóch nowych zawodników. Po tym względem jest lepiej niż było przed przerwą na kadrę. Korona jest trudnym przeciwnikiem, który nieco zmienił styl gry, ale my jesteśmy gotowi do walki o poprawienie naszej sytuacji - zapowiada Gustafsson.
Początek meczu Pogoni z Koroną w niedzielę o godzinie 15.
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"