"Z wielkim smutkiem dzielimy się wiadomością, że sir Bobby odszedł spokojnie we wczesnych godzinach porannych w sobotę (21 października - dop. red.)" - przekazała rodzina byłego piłkarza w oświadczeniu.
Pod koniec życia Charlton przebywał w domu opieki The Willows w Knutsford. Zmagał się z demencją. - Potrzebował wsparcia we wszystkich aspektach życia codziennego - przekazała menadżerka Tamara Simmons w rozmowie z "The Sun".
Brytyjskie media poinformowały, że dostępny jest już raport koronera, który wyjaśnił okoliczności śmierci 86-latka.
W toku dochodzenia stwierdzono, że sir Bobby Charlton stracił równowagę wstając z krzesła i uderzył w parapet. Prawdopodobnie uderzył także w kaloryfer.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski zdruzgotany po porażce w El Clasico. "Real wygrał niezasłużenie"
"Personel przeprowadził badanie i nie zauważył żadnych widocznych obrażeń. Później zauważono obrzęk na palcach, po czym został zabrany do szpitala" - czytamy.
Po szczegółowych badaniach okazało się, że 86-latek ma złamane żebra. Pojawiło się także zagrożenie, że rozwinie się u niego zapalenie płuc. Po pięciu dniach zmarł.
Jako pełną przyczynę zgonu podano uraz płuc, upadek i demencję. Jednocześnie koroner Jacqueline Devonish orzekła, że śmierć Bobby'ego Charltona była przypadkowa. Jego łóżko otoczone było matami ochronnymi i czujnikami ruchu.
Bobby Charlton przez większość kariery występował w Manchesterze United. Rozegrał 758 meczów, w których strzelił 249 goli. W ciągu 17 lat zdobył trzy tytuły mistrza Anglii, Puchar Europy oraz Puchar Anglii.
Czytaj także:
- Buffon zobaczył Polaka. Od razu wypalił
- Ajax szoruje po dnie tabeli. Teraz został dodatkowo ukarany