Piłkarz Rakowa przed starciem z potęgą. "Takie rzeczy opowiada się wnukom"

WP SportoweFakty / Kuba Duda / Na zdjęciu: Jean Carlos Silva
WP SportoweFakty / Kuba Duda / Na zdjęciu: Jean Carlos Silva

Raków Częstochowa w czwartkowy wieczór powalczy o dalszą grę w Europie, mierząc się z Atalantą Bergamo. - Nie możemy się doczekać tego starcia - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty piłkarz "Medalików" Jean Carlos Silva.

Mistrzowie Polski, czyli Raków Częstochowa podejmują w czwartek w ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Europy Atalantę Bergamo (godz. 21). Raków nie ma już szans na awans w tych rozgrywkach, ale wciąż walczy o możliwość dalszej gry w Lidze Konferencji. - Uważam, że to była niesamowita historia - to, co wydarzyło się w rozgrywkach europejskich w wykonaniu Rakowa. Zarówno z punktu widzenia naszego miasta, jak i całego kraju - przekonuje w rozmowie z WP SportoweFakty piłkarz Rakowa Jean Carlos Silva.

Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Ostatnio gracie co trzy - cztery dni. Liga, Puchar Polski, a tu czeka was jeszcze jedno starcie Ligi Europy - arcyważny mecz z Atalantą Bergamo. Jak sobie radzicie z tym napiętym terminarzem?

Jean Carlos Silva, piłkarz Rakowa Częstochowa: Gramy wiele spotkań, zarówno w Ekstraklasie, jak i Lidze Europy. To dla nas kolejne doświadczenie, do którego staramy się przystosować. Szeroka kadra pomaga poradzić sobie z tym wyzwaniem. Trener Dawid Szwarga ma możliwość inaczej zarządzać tą kadrą w zależności od poszczególnych meczów. To zdecydowanie działa na plus.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w Polsce odwołują mecze. A w Rosji? Spójrzcie sami

Większość starć Ligi Europy już za wami. Wiadomo już, że na awans do dalszej fazy tych rozgrywek nie macie szans, natomiast możecie wywalczyć grę w Lidze Konferencji na wiosnę. Co wam dała ta przygoda w Lidze Europy, zarówno drużynowo, jak i indywidualnie?

Rywalizacja z takimi piłkarskimi firmami, jak Atalanta, Sporting Lizbona czy z takimi zespołami, jak wcześniej, w eliminacjach, Karabach Agdam, to zawsze coś szalenie interesującego i emocjonującego. Doświadczenie takiej intensywności, jakości gry pomaga nam potem w Ekstraklasie. To szansa zrobienia czegoś, co najbardziej nas cieszy. Takie momenty, jak gra na stadionie Sportingu - niezwykłym obiekcie, z taką historią - to obrazki, które będą nam towarzyszyły przez resztę życia. Takie rzeczy opowiada się wnukom.

Jeden z momentów, które zapamięta pan na długo to też pewnie pańska akcja w wyjazdowym meczu ze Sturmem Graz, zakończona bramką Johna Yeboaha. Przedłużyła wasze nadzieje na grę w pucharach na wiosnę.

To prawda, tamto zwycięstwo uchyliło nam drzwi do dalszej gry w Europie. Wszystko będzie zależało od tego ostatniego meczu w Sosnowcu. To będzie bardzo emocjonujące starcie. Nie możemy się już doczekać konfrontacji z Atalantą. To zespół kompletny, dysponujący wielką jakością.

Z jednej strony docenia się sukces Rakowa, jakim był awans do fazy grupowej Ligi Europy, ale z drugiej pojawiają się głosy, że powinniście jako zespół grać w pucharach mniej zachowawczo, odważniej w ofensywie. Może jednak przy takiej klasie rywali byłoby to proszenie się o kłopoty?

Każdy ma prawo do swojej opinii. Moim zdaniem to, co osiągamy w Europie, to już jest wielki krok do przodu. Powinniśmy się skoncentrować nie na tych głosach z zewnątrz, tylko na zespole. Ludzie mogą wydawać takie osądy, jakie chcą. Ja uważam, że to była niesamowita historia - to, co wydarzyło się w rozgrywkach europejskich w wykonaniu Rakowa. Zarówno z punktu widzenia naszego miasta, jak i całego kraju. Nie zapominajmy, że byliśmy bardzo blisko awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Jak z perspektywy ocenia pan teraz ten - dla wielu zaskakujący - ruch, jaki był pański transfer do Rakowa z Pogoni Szczecin? Trzeba przyznać, że zrobił pan wielki postęp jako piłkarz, porównując to, gdzie jest pan teraz, z tym, jak funkcjonował pan w początkach pobytu w Polsce, w barwach Wisły Kraków.

To była bardzo ważna decyzja w moim życiu. Pozwoliło mi to się potężnie rozwinąć piłkarsko. Cały czas się tu, w Rakowie, uczę. Choć jednocześnie jestem bardzo wdzięczny Wiśle i Pogoni, bo bez tych etapów kariery we wspomnianych klubach nie byłoby mnie w miejscu, gdzie się znalazłem teraz.

Co dokładnie się zmieniło dzięki pobytowi w Rakowie? To była zmiana bardziej mentalna czy rozwój na poziomie taktycznym? Bo techniczne wyszkolenie wyniósł pan jeszcze z pobytu w Realu Madryt.

Mogłem pracować najpierw z trenerem Markiem Papszunem, a potem z trenerem Szwargą, co pozwoliło mi wznieść się na wyższy poziom i niesamowicie rozwinąć taktycznie, ale też w kwestii rozumienia gry. Zmieniono mi też nieco rolę na boisku. I wydaje mi się, że dobrze się do tego zaadaptowałem. Jednocześnie zawsze chcę robić kolejne kroki do przodu, rozwijać się dalej.

Nie wiem, czy to do pana dociera, ale po każdym pańskim istotnym golu czy ważnej akcji, jak ta asysta ze Sturmem, w Krakowie odzywają się głosy: jak Wisła mogła odpuścić tego piłkarza i pozwolić mu swego czasu odejść za darmo?

Nie śledzę specjalnie komentarzy w internecie, wolę czas poświęcać na inne sprawy. Natomiast zawsze będę miał w sobie wdzięczność i sympatię do Wisły, bo gdyby nie pobyt w Krakowie nigdy nie znalazł bym się w miejscu, w którym obecnie jestem. Zawsze będę wdzięczny ludziom, którzy dali mi tam wówczas szansę. Jak tylko mam czas i możliwość to wpadam na stadion Wisły, oglądam mecze i przebywam wśród jej kibiców. To zawsze niezapomniane momenty.

Faktycznie, kilka tygodni temu wpadł pan na mecz do Krakowa. Ostatnio szansę poprowadzenia pierwszej drużyny Wisły w roli tymczasowego trenera dostał Mariusz Jop, z którym współpracował pan w czasach pobytu w Krakowie. Co pan sądzi o tym ruchu?

Moim zdaniem Mariusz Jop ma wystarczającą wiedzę i doświadczenie do tej roli, by wykonać tam dobrą robotę. Jest mi bardzo przykro, że Wisły obecnie nie ma w Ekstraklasie, bo zasługuje, by na powrót się w niej znaleźć. Mam nadzieję, że Mariusz wykorzysta tę szansę, by pomóc klubowi w powrocie do elity.

Ogromnego pecha do urazów ma w tym sezonie wasz kapitan Zoran Arsenić. Wypadł na kilka tygodni po kontuzji doznanej w meczu Ligi Europy, choć dopiero co wrócił po poprzednich problemach.

Wiemy, jak ważny jest dla nas Zoran. Znalazł się w trudnej sytuacji, te cholerne urazy komplikują mu życie. Robi wszystko, by wrócić jak najszybciej. Niezależnie od tego, zawsze jednak pełni swoją rolę w szatni, wspierając nas, motywując. Kiedy tylko może, jest z nami obecny. To fakt, że mocno za nim tęsknimy. Koncentruje się na powrocie do formy, ale kiedy tylko mógł pojechać z drużyną na mecz pucharowy, wsparł nas w ten sposób, co pokazuje jak świetnym jest kapitanem.

Utrzymanie w jedności tak wielonarodowego zespołu nie musi być wcale łatwe. Arsenić w wywiadzie dla WP SportoweFakty wspominał, że swego czasu wybraliście się na integracyjną kolację całą drużyną, ale pewnie cały czas musicie nad tym zintegrowaniem pracować?

To powszechne w drużynach, gdzie spotyka się wielu graczy z różnych stron świata. Nie było jednak pod tym względem żadnych problemów w naszej szatni. Wszyscy jesteśmy normalnymi chłopakami, każdy koncentruje się na swojej robocie. Jest dobra atmosfera, żarty, osobiście z każdym staram się pośmiać, pogadać. Bywało, że wychodziliśmy wszyscy razem na kolację. Choć teraz akurat gramy co trzy dni, to nie bardzo jest na to czas. Szatnię jednak mamy bardzo fajną.

Sporo się swego czasu mówiło o problemach z adaptacją w Częstochowie Sonny'ego Kittela. Sytuacja ma się ku lepszemu? Ostatnio zresztą trafił do siatki w meczu ze Śląskiem.

Sonny to piłkarz mający olbrzymią jakość. Gdy ja przychodziłem do Rakowa, to też potrzebowałem czasu, człowiek musi nauczyć się pewnych rzeczy pod względem taktycznym. Nowe koncepty, dużo nowych informacji. Nie mamy jednak wątpliwości, że Sonny będzie nam pomagał. Tak, jak pomógł nam w meczu ze Śląskiem. Nie można zapominać, że jego gol przeciwko Karabachowi był swego czasu bardzo ważny dla nas w pucharach. W jego przypadku, jak sądzę, to tylko kwestia czasu, kiedy w pełni się zaadaptuje i będzie pokazywał, jak świetnym jest graczem.

W ciągu niespełna pięciu lat związał się Pan z trzema polskimi klubami. Jest pan tak przekonany do tego, by trzymać się polskiej piłki? Pojawiają się propozycje z innych lig? Jak pan do takich opcji podchodzi w kontekście przyszłości?

Nie jestem osobą, która dużo rozmyśla o przyszłości, wolę się koncentrować na tym, co tu i teraz. Świetnie się czuję w Rakowie. Zrobiłem wielki krok do przodu piłkarsko. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, ale ja nie widzę się poza Rakowem przynajmniej przez najbliższe kilka lat. To klub, który z każdym rokiem ewoluuje, stara się jeszcze mocniej rozwinąć. W poprzednim sezonie sięgnęliśmy po historyczne mistrzostwo, teraz rywalizujemy w Lidze Europy. Widać, że wykonuje się tu wielką pracę.

Michał Probierz swego czasu stwierdzał, że europejskie puchary to dla polskich drużyn "pocałunek śmierci". Trudny terminarz może odbijać się potem na formie ligowej. Na razie jednak w przypadku Rakowa nie jest chyba tak źle?

Nie jesteśmy obecnie w optymalnej sytuacji w lidze, bo wszyscy chcielibyśmy być liderami tabeli. Wydaje się jednak, że jak na tę liczbę meczów, które rozgrywamy, na grę co trzy dni, to nasza sytuacja w lidze jest niezła. Utrzymujemy się blisko tego ligowego topu. Jasne, było trochę głupio straconych punktów w tym sezonie - jak z Widzewem, czy z Wartą. W meczu ze Śląskiem też sądzę, że straciliśmy dwa punkty na które zasłużyliśmy. Później te straty punktów są odczuwalne. Uważam jednak, że jak na to, że równolegle gramy w europejskich pucharach, to radzimy sobie dobrze.

Mimo wszystko, brakuje wam pewnie nadal Iviego Lopeza.

Wiadomo, że brak Iviego jest zauważalny. Był najlepszym piłkarzem Ekstraklasy, królem strzelców. Wszyscy znamy jego klasę. Robi jednak duże postępy w powrocie do pełnej dyspozycji. Mamy nadzieję, że wkrótce do nas wróci, ale trzeba wszystko robić z głową. Tak, by uniknąć jakichś kolejnych problemów w przyszłości. Jesteśmy jednak w kontakcie z Ivim, dzwonimy do siebie. Dobrze sobie radzi z tym powrotem do formy.

Czytaj także:
Jarosław Królewski o rozstaniu z trenerem. "Nie zwolniłbym Sobolewskiego"
"Brakuje osób, które znają się na piłce". Mocne słowa Podolskiego ws. Górnika

Komentarze (0)