"Z wielkim smutkiem zawiadamiamy o śmierci naszego wiecznego czterokrotnego mistrza świata Mario Jorge Lobo Zagallo" - napisano na oficjalnym profilu Mario Zagallo na Instagramie.
"Oddany ojciec, kochający dziadek, czuły teść, wierny przyjaciel, odnoszący sukcesy profesjonalista i wspaniały człowiek. Gigantyczny idol. Patriota, który pozostawił nam po sobie dziedzictwo wielkich osiągnięć" - dodano.
Mario Zagallo to człowiek sukcesu. Jako piłkarz z reprezentacją Brazylii sięgał dwukrotnie po tytuły mistrza świata - w 1958 roku w Szwecji i cztery lata później w Chile.
Potem - już w roli trenera - poprowadził Canarinhos do złota na mundialu w Meksyku w 1970 roku. Wtedy w swoim składzie miał Pelego, śmierć którego Brazylia i cały piłkarski świat opłakiwał w grudniu 2022 roku.
W życiu Zagallo swój wątek mają też Polacy. Wygrana Biało-Czerwonych w meczu o brąz podczas MŚ w Niemczech w 1974 roku sprawiła, że pożegnał się z funkcją trenera Brazylijczyków.
Wrócił w roli asystenta 20 lat później. W USA Canarinhos ponownie okazali się bezbłędni, a Zagallo sięgnął po swoje czwarte w karierze złoto. Następnie przejął ponownie kadrę i we Francji poprowadził zespół do wicemistrzostwa.
Mario Zagallo urodził się w sierpniu 1931 roku. W 1954 poślubił Alcinę de Castro, z którą miał czwórkę dzieci. Jego żona zmarła w 2012 roku.
On sam w sierpniu 2023 - niemal tuż po swoich 92 urodzinach - trafiła do szpitala (-->> TUTAJ), z powodu infekcji dróg moczowych. Wrócił do domu po 22 dniach hospitalizacji... na wózki i w doskonałym humorze. Przyznał, że jest silniejszy, niż kiedykolwiek.
"Stary wilk trwa" - można było przeczytać wtedy na jego profilu w mediach społecznościowych. "Będziecie musieli mnie jeszcze znosić!" - dodał wówczas.
Zobacz także:
Boniek nie miał litości dla Królewskiego. Prezes Wisły odbił piłeczkę
Znany dziennikarz ostro o Lewandowskim. "Nie dziwię się, że do niego nie grają"