Podopieczni Mikela Artety w ostatnich tygodniach przeżywają kryzys. Drużyna gra słabo, przegrała kolejno dwa spotkania ligowe z West Ham oraz Fulham. Starcie z Liverpoolem w Pucharze Anglii miało być okazją do przełamania się i udowodnienia kibicom, że drużyna nie zmaga się z poważnymi problemami.
Wynik tego meczu mówi sam za siebie, choć nie odzwierciedla postawy Kanonierów. Arsenal od początku spotkania agresywnie ruszył do ataku, nie odstawiając nogi i zmuszając rywali do straty poprzez wysoki pressing. Już w 3. minucie świetne podanie prostopadłe otrzymał Reiss Nelson. Anglik bez trudu minął bramkarza Liverpoolu, ale kąt, z którego przyszło oddawać strzał był zbyt ostry i piłka trafiła jedynie w boczną siatkę.
W pierwszej połowie przekonaliśmy się, że skuteczność w ostatnich tygodniach zdecydowanie zawodzi po stronie ekipy z północnego Londynu. Sporo dogodnych okazji marnował Kai Havertz, który za każdym razem za długo układał piłkę do strzału. W poprzeczkę trafił natomiast Martin Odegaard.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne chwile. Arkadiusz Milik w roli głównej
Pierwszą znakomitą akcję goście stworzyli dopiero przed zejściem na przerwę. Z prawej strony pokazał się Trent Alexander-Arnold, który po opanowaniu piłki na skraju pola karnego oddał silny strzał w kierunku Aarona Ramsdale'a. Defensora Liverpoolu również powstrzymało obramowanie bramki.
Po przerwie dużo więcej argumentów na boisku mieli zawodnicy Juergena Kloppa. Dużo pracy w ofensywie wykonywał Darwin Nunez, ale starania Urugwajczyka nie przynosiły korzyści, choć napastnik The Reds mógł zdobyć jedną z najładniejszych bramek weekendu na angielskich boiskach. Zabrakło kilku centymetrów, by piłka po jego strzale wylądowała w samym okienku bramki Arsenalu.
Liverpool najgroźniejszy był przy stałych fragmentach gry. W ostatnim kwadransie najbliżej zdobycia bramki po rzucie rożnym był Diogo Jota. Ostatecznie bardzo dobre dośrodkowanie Alexandra-Arnolda sprawiło, że pechowo piłkę do własnej bramki skierował Jakub Kiwior.
Polak zagrał 88 minut na lewej stronie defensywy i choć jego występ należał do poprawnych, to samobójcze trafienie mocno obciąża konto reprezentanta naszego kraju.
Arsenal nie potrafił w żaden sposób odpowiedzieć swoim rywalom, drużyna Mikela Artety za bardzo otworzyła się w końcówce spotkania, co pozwoliło Liverpoolowi dołożyć jeszcze jedno trafienie. W ostatnich sekundach spotkania rewelacyjnym strzałem popisał się Luis Diaz, przypieczętowując awans swojej drużyny do następnej rundy Pucharu Anglii.
Arsenal FC - Liverpool FC 0:2 (0:0)
0:1 - Jakub Kiwior 81' (sam.)
0:2 - Luis Diaz 90+4'
Arsenal: Aaron Ramsdale - Ben White, William Saliba, Gabriel, Jakub Kiwior (88. Emile Smith Rowe) - Declan Rice, Jorginho (81. Eddie Nketiah), Martin Odegaard - Bukayo Saka, Kai Havertz (88. Leandro Trossard), Reiss Nelson (62. Gabriel Martinelli)
Liverpool: Alisson - Trent Alexander-Arnold, Ibrahima Konate, Jarell Quansah, Joe Gomez - Curtis Jones (75. Bobby Clark), Alexis Mac Allister (59. Ryan Gravenberch), Harvey Elliott (75. Conor Bradley) - Luis Diaz, Cody Gakpo (59. Diogo Jota), Darwin Nunez
Sędzia: John Brooks
Czytaj też:
Szymański znowu poprawił swoje liczby. Deklasacja
Fernando Santos ma nową pracę! Duże wyzwanie dla 69-latka