Pokrova Lwów została zaproszona na turniej amp futbolu organizowany w Rzeszowie. Ukraińcy do Polski dojechali, ale ze sporymi problemami. Ostatecznie skończyło się tak, że część zawodników musiała zostać w domu.
Kłopoty pojawiły się na granicy. Kilku graczom Pokrovy odmówiono wjazdu do Polski. Okazało się, że nie mają odpowiednich dokumentów, które zezwalają na opuszczenie ojczyzny. To początkowo budziło zdziwienie, bo przecież mowa o osobach niepełnosprawnych.
Porta lviv.media jednak ustalił, co było problemem. Niektórzy oficjalnie wciąż są czynnymi żołnierzami. Ktoś zapomniał to wcześniej sprawdzić i funkcjonariusze straży granicznej nie mogli zrobić wyjątku. Klub zresztą to w pełni rozumie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne sceny tuż przed meczem. Trudno się nie wzruszyć
- Do strażników granicznych nie mamy pretensji, bo działali zgodnie z prawej. Tutaj bardziej chodzi o apel do państwa, aby zmienić warunki i mechanizmy, dzięki którym sportowcy po amputacjach będą mogli legalnie wyjeżdżać za granicę - mówi trener Bohdan Mielnik.
Pokrova Lwów dotarła na turniej w Rzeszowie w okrojonym składzie i ostatecznie zmierzyła się z ampfutbolistami Śląska Wrocław, Stali Rzeszów i Wisły Kraków. Ukraiński klub nagłośnił sprawę, bo w tym roku będzie rywalizować w mistrzostwach Polski i częściej będzie przyjeżdżać do naszego kraju.
Odpowiednie przepisy dużo ułatwią. W ukraińskim amp futbolu pojawia się coraz więcej żołnierzy, którzy jeszcze niedawno walczyli na froncie z Rosją. Według papierów wciąż są członkami armii, ale realnie już nie są w stanie pełnić służby.
Pozwolili Rosjanom na start. Ukrainiec się zbuntował i powiedział co myśli >>
Nie żyje 38-letni Serhij Rożok. Zginął na froncie >>