W tym sezonie angielskiej Premier League trwa szalona pogoń za liderem. Liverpool FC prowadzi, ale ma niewielką przewagę nad grupą pościgową, do której zalicza się Manchester City, czyli obrońca tytułu oraz Arsenal FC, wicemistrz poprzednich zmagań.
Na papierze nic nie wskazywało na to, by po 27. kolejce jeden ze wspomnianych klubów miał złapać Liverpool. Wszystko z uwagi na to, że lider miał zaplanowane spotkanie z Nottingham Forest, które zajmuje 17. miejsce i broni się przed spadkiem.
Goście atakowali przez praktycznie cały czas, tyle tylko, że bili głową w mur. Rywale bardzo dobrze prezentowali się w defensywie, dzięki czemu stanęli przed szansą urwania punktów w starciu z faworytem.
ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła
W momencie, gdy na zegarze wybiła 90 minuta, bramek wciąż nie było. Jednak sędzia Paul Tierney przedłużył to spotkanie, dzięki czemu w doliczonym czasie padł gol na wagę końcowego triumfu.
Pierwotnie Anglik doliczył osiem minut, ale mecz i tak potrwał dłużej, a dokładnie w dziewiątej miała miejsce bramka dla Liverpoolu. Alexis Mac Allister wrzucił piłkę w pole karne, w którym to główkował Darwin Nunez. I to właśnie on zdobył gola na wagę końcowego triumfu dla swojej drużyny, po czym na stadionie wybuchła istna euforia fanów The Reds.
Jeżeli Manchester City i Arsenal wygrają swoje mecze, to Liverpool będzie miał kolejno jeden i dwa punkty przewagi. Do końca sezonu Premier League jeszcze daleka droga, ale nie ma wątpliwości, że któryś z tych klubów sięgnie po mistrzostwo Anglii.
SCENY! SCENY!
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) March 2, 2024
LIVERPOOL WYGRYWA PO GOLU W 99. MINUCIE! #domPremierLeague pic.twitter.com/LgjxQKiQQa
Przeczytaj także:
Tureckie media: skaut z Manchesteru na meczu Szymańskiego