Kiedy przejmował reprezentację Polski, ta przypominała pacjenta, któremu mógłby pomóc chyba tylko prof. Rafał Wilczur. Cztery miesiące później stan kadry nadal jest krytyczny. A miejscami nawet - i to nie z winy Michała Probierza - nawet gorszy. Dlatego selekcjoner musi sięgnąć po niekonwencjonalne metody Antoniego Kosiby.
Zaczął od przegonienia demonów przeszłości i przełamał "klątwę debiutu". Odwrócił sens powiedzenia "w zdrowym ciele zdrowy duch" i zajął się atmosferą w reprezentacji Polski, która długimi miesiącami była zanieczyszczona złogami tzw. afery biletowej. A że potrafi scalić zespół i wzniecić w nim ogień, na każdym kroku potwierdza np. Robert Lewandowski. Więcej TUTAJ.
Problem w tym, że pacjent nie reaguje na dalszą terapię. Tydzień przed meczem z Estonią (21.03) drużyna narodowa cierpi na "niewydolność wielonarządową". Selekcjoner nie może narzekać tylko na obsadę bramki. A i odeszło mu jedno zmartwienie, bo kontuzjowany jest Bartłomiej Drągowski, więc Probierz nie będzie musiał głowić się nad tym, jak wytłumaczyć powołanie go kosztem Marcina Bułki.
ZOBACZ WIDEO: Ten gol przejdzie do historii. Trudno uwierzyć, ale piłka... wpadła do siatki
Przymusowa głodówka
Probierza musi cieszyć dyspozycja napastników. Robert Lewandowski wyszedł z kryzysu i w 2024 roku jest jednym z najskuteczniejszych graczy w Europie (10). Adam Buksa i nieobecny w kadrze od roku Krzysztof Piątek strzelają w Turcji aż miło, a Karol Świderski nie narzeka na jet lag po powrocie do Europy z MLS.
To czwórka, która nie musi się martwić powołaniami na baraże. W przeciwieństwie do Arkadiusza Milika, który od listopada nie zrobił nic, by odzyskać zaufanie selekcjonera. W odwodzie jest jeszcze Adrian Benedyczak, który dobrze radzi sobie w Serie B, ale kadra nie jest z gumy i Probierzowi aż pięciu napastników nie jest potrzebnych.
Ale to byłoby na tyle, jeśli chodzi o dobre informacje przed barażami. Snajperzy może i są w formie, ale - jak mawiał Paulo Sousa - trzeba ich "nakarmić" podaniami. Tymczasem, gdy spojrzymy na wyczyny reprezentacyjnych pomocników, "Lewemu" i spółce grozi niezamierzona głodówka.
Załóżmy, że optymalny kwintet w drugiej linii powinni tworzyć dziś Przemysław Frankowski, Sebastian Szymański, Bartosz Slisz, Piotr Zieliński i Nicola Zalewski. W 2024 roku łącznie mają na koncie pięć asyst: cztery Szymańskiego i jedną Frankowskiego.
Zieliński, według wielu najlepszy polski piłkarz ostatnich miesięcy, w ośmiu tegorocznych meczach wykonał tylko sześć kluczowych podań. A na asystę czeka 12 października ubiegłego roku i 22 występów. Martwiliśmy się, czy w związku z odejściem z Napoli w ogóle będzie grał. Gra, ale słabo. Włosi twierdzą, że "głową jest gdzie indziej" i nazywają go "ciałem obcym" w drużynie.
Zalewski przepadł w Romie po odejściu Jose Mourinho. W miniony weekend wystąpił w Serie A po raz pierwszy od miesiąca, a biorąc pod uwagę ostatnie 30 dni, spędził na boisku łącznie raptem 112 minut. Ostatnia asysta? 14 grudnia ubiegłego roku.
W branym pod uwagę czasie Frankowski wykonał 10 udanych dośrodkowań (na 38 prób) w 10 występach. Jeszcze gorzej wygląda w tym aspekcie Zalewski - w 11 tegorocznych występach miał trzy celne dośrodkowania na 18 prób.
Spodziewana niespodzianka
Nie są to statystyki napawające optymizmem przed meczem z Estonią, w którym trzeba będzie zmierzyć się ze skupionym na obronie rywalem. Słaba forma podstawowych zawodników w normalnych okolicznościach oznaczałaby szansę dla kogoś innego. Probierz, choć wraz ze sztabem monitoruje na bieżąco ponad stu piłkarzy, tak naprawdę nie za bardzo ma w kim wybierać.
Dlatego powołania może spodziewać się Jakub Moder. Trudno jednak oczekiwać od piłkarza, który przez 19 miesięcy nie grał w piłkę, by przeprowadził reprezentację przez baraże, choć Michał Zachodny z Viaplay w rozmowie z WP SportoweFakty wygłosił odmienną opinię: - Znaleźliśmy się w desperackiej sytuacji, a on nie zapomniał, jak się gra. Może się przydać w barażach.
Karol Linetty, podobnie jak Arkadiusz Milik, nie zasłużył jeszcze na powrót do drużyny narodowej (więcej TUTAJ). Kacper Kozłowski też zrobił jeszcze za mało, by awansować z kadry młodzieżowej do pierwszej reprezentacji. Szymon Żurkowski wrócił do Serie A z impetem, ale szybko go wytracił. Powołanie go byłoby na wyrost.
Probierz nie ma dużego pola manewru, dlatego może zdecydować się na niekonwencjonalne rozwiązanie. Zresztą publicznie zapowiedział, że w powołaniach będzie niespodzianka. Powinniśmy jej upatrywać właśnie w środku pola, bo tu selekcjoner ma największe problemy.
Sztab reprezentacji wysoko ceni Jakuba Kałuzińskiego z Antalyasporu (więcej o tym TUTAJ), a w ostatnich dniach głośno zrobiło się o Wojciechu Hajdzie z Puszczy Niepołomice (więcej TUTAJ). Asem w rękawie selekcjonera może być Taras Romanczuk.
To jego były podopieczny z Jagiellonii Białystok, do której ściągnął go z II-ligowej Legionovii. Kapitan lidera PKO Ekstraklasy ma w CV jeden występ w reprezentacji Polski - Adam Nawałka umożliwił mu debiut w marcu 2018 roku. Przez sześć lat żaden z selekcjonerów nie brał pod uwagę pochodzącego z Ukrainy piłkarza, ale teraz jego kandydatura nie jest nierealna. Mało tego, ma swoich zwolenników w środowisku.
- Robi wrażenie. Widzę, jak gra Jagiellonia, a on jest liderem tego zespołu. Z przyjemnością się ogląda jego grę, także nie będę zaskoczony, gdy będzie powołany i wystąpi, zwłaszcza że obecnie na tej pozycji mamy duży problem - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty Jerzy Engel.
Ma to sens, biorąc pod uwagę, że Slisz może pojawić się na zgrupowaniu dopiero w poniedziałek wieczorem i po locie z Florydy może mieć mało czasu na odpowiednie przygotowanie się do czwartkowego meczu z Estonią.
Tą spodziewaną niespodzianką może być też Dominik Marczuk. 20-letni pomocnik Jagiellonii jest odkryciem sezonu w PKO Ekstraklasie. Jego statystyki robią wrażenie: to sześć goli i 10 asyst w 28 występach. A ze skrzydłami i wahadłami selekcjoner też ma problem.
Jakub Kamiński od 20 stycznia nie rozegrał w Wolfsburgu ani minuty. Kamil Jóźwiak dopiero w miniony weekend po raz pierwszy zagrał dla Granady od pierwszego gwizdka. Michał Skóraś zaczął regularnie pojawiać się na boisku, ale wciąż jest tylko zmiennikiem w Clubie Brugge. A Arkadiusz Reca oczywiście znów jest kontuzjowany. Podobnie jak Patryk Kun.
W związku z powyższym, realnej szansy może wyczekiwać Tymoteusz Puchacz. A powrót Matty'ego Casha po przymusowej nieobecności jest pewny.
Dwie wieże
A skoro o powrotach mowa, to można się ich spodziewać w linii obrony. Paweł Dawidowicz, ze względu na prześladujące go urazy, od Probierza powołania jeszcze nie dostał. Teraz jest jednak (odpukać!) zdrowy, a polskiego piłkarstwa nie stać na to, żeby rezygnować z regularnie grającego w Serie A obrońcy.
Zwłaszcza takiego słusznej postury, który króluje w powietrzu. Selekcjoner ceni sobie zawodników wyspecjalizowanych w konkretnych dziedzinach, więc niewykluczone też, że w końcu zaproszenie od niego otrzyma też Michał Helik.
To jego były podopieczny z Cracovii, który roi furorę w The Championship. Zdobył w tym sezonie już dziewięć bramek i jest krok od zostania najskuteczniejszym obrońcą w historii tych rozgrywek. Więcej TUTAJ. Od odejścia z Pasów nie rozmawiał z Probierzem, ale jego występy są analizowane przez selekcjonera i jego sztab.
Wysoką formę w tej samej lidze wypracował Krystian Bielik. Przekwalifikowany z "6" na środek obrony radził sobie w barwach Birmingham City bardzo dobrze. Kłopot w tym, że doznał urazu mięśni brzucha i powołanie go ominie. Ze względu na kontuzje na zgrupowaniu - poza Bielikiem i wymienionymi wcześniej Drągowskim, Recą, Kunie - zabraknie też na pewno Maika Nawrockiego, Karola Struskiego, Bena Ledermana i Patryka Dziczka. Więcej TUTAJ.
Michał Probierz powołania na marcowe mecze ogłosi późnym wieczorem w czwartek 14 marca, po meczach Ligi Europy i Ligi Konferencji Europy. Zgrupowanie reprezentacji Polski rozpocznie się w poniedziałek 18 marca, a już trzy dni później Biało-Czerwoni zagrają z Estonią o awans do finału barażów o udział w Euro 2024.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty