Był królem strzelców. Dziś zaczyna pracę o 6:30

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Grzegorz Piechna
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Grzegorz Piechna

W 2005 roku robił furorę na polskich boiskach i doczekał się nawet debiutu w narodowych barwach w meczu z Estonią. Grzegorz Piechna z sentymentem wspomina tamten czas. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet" opowiedział, czym się obecnie zajmuje.

W sezonie 2005/2006 Grzegorz Piechna to była uznana marka. Dla Korony Kielce strzelił 21 goli i został królem strzelców Ekstraklasy. W listopadzie 2005 roku doczekał się nawet powołania na towarzyski mecz z Estończykami. Wszedł na boisko w drugiej połowie i zdobył bramkę, która ustaliła rezultat spotkania na 3:1.

Niestety świetnym debiutem nie zaimponował trenerowi Pawłowi Janasowi. Selekcjoner reprezentacji Polski nie powołał już bramkostrzelnego napastnika, który tym samym nie pojechał na mundial do Niemiec w 2006 roku.

Po występach w Koronie Kielce Piechna spędził kilka miesięcy w rosyjskim Torpedo Moskwa. Potem powrócił do Polski i był zawodnikiem Widzewa Łódź czy Polonii Warszawa.

ZOBACZ WIDEO: Czy Probierz gra o posadę? Gikiewicz i Mierzejwski są zgodni

Już jako piłkarz Piechna zasłynął z wykonywanej pracy. Pomagał bowiem w rodzinnej firmie, rozwożąc do sklepów kiełbasę. Z tego względu doczekał się licznych pseudonimów związanych z produktami z branży masarskiej i wędliniarskiej.

Potem Piechna zmienił pracę, ale ciągle pracował jako dostawca. To kolejna firma rodzinna, jednak działająca na innym polu. Były reprezentant Polski rozwozi bowiem węgiel.

- Pracę zaczynam o 6.30, a kończę o 16, czasem o 17. Zależy, ile jest do zrobienia. To rodzinna firma. Sami krewni w niej pracują. Dystrybuujemy tylko polski węgiel. Jakiś czas temu powstało duże zamieszanie na rynku. Sytuacja nie wróciła do normy, ale jeszcze można z tego wyżyć - powiedział Piechna w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".

Już w czwartek (21 marca) Polska znów zmierzy się z Estonią. Tym razem stawką meczu będzie prawo gry w finale baraży o Euro 2024. Jeśli Biało-Czerwoni wygrają, to 26 marca spotkają się na wyjeździe z Walią lub Finlandią.

- To na pewno nie będzie łatwy mecz. Estonia nie będzie atakować, tylko skupi się na obronie i będzie szukać szansy w kontratakach. My za bardzo nie potrafimy grać z takimi zespołami. Bardziej leżą nam rywale, którzy preferują otwartą grę. Daj Boże, żebyśmy wygrali. Choć wiadomo, że w następnej fazie będzie jeszcze trudniej. Mam jednak nadzieję, że uda się nam awansować na mistrzostwa - wyznał Piechna.

Czytaj także:
"Wtedy Polacy zaczną się denerwować". Estończyk zdradza plan
Trener Estonii o "Lewym". "Dwa słowa mówią same za siebie"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty