Dla obu ekip był to pierwszy mecz o punkty po marcowej przerwie reprezentacyjnej. Kielczanie cały czas balansują na granicy strefy spadkowej. W Widzewie jest nieco spokojniej, ale biorąc pod uwagę, jak zespół prezentuje się wiosną, uchodził za faworyta poniedziałkowego starcia.
- Korona potrzebuje punktów, ale my też chcemy wygrywać. To nie jest tak, że nie koncentrujemy się na rywalu, ale zmieniamy takie małe drobnostki w swojej taktyce, ale niezależnie od tego, jaki to jest rywal, nasz styl gry, nasza filozofia i nastawienie są takie same - dominowanie przeciwnika, wysoki pressing, kreowanie jak największej liczby sytuacji - zapowiadał przed meczem młodzieżowiec łódzkiej drużyny Antoni Klimek.
Trzeba jednak zaznaczyć, że kielczanie podchodzili do tego spotkania mocno osłabieni kadrowo. Przede wszystkim brakiem Nono, który na czwartkowym treningu zerwał więzadła krzyżowe. Urazy wykluczyły także udział Mariusza Fornalczyka, Mariusa Briceaga czy Kyryło Petrowa. Ponadto za żółte kartki na ławce zabrakło trenera Kamila Kuzery, który mógł jedynie oglądać mecz z perspektywy trybuny prasowej.
ZOBACZ WIDEO: Piekielnie mocni rywale Polaków na Euro. "Dostaliśmy się tam kuchennymi drzwiami"
Zgodnie z oczekiwaniami to gospodarze byli od początku stroną dominującą. Już w drugiej minucie groźną wrzutką popisał się Fabio Nunes, a po chwili celny strzał oddał Bartłomiej Pawłowski, ale odbił go Xavier Dziekoński. Bramkarz kieleckiej ekipy spisał się również dobrze w 15. minucie kiedy sprytną wkrętką zaskoczyć próbował go Antoni Klimek. Chwilę później tuż nad poprzeczką główkował jeszcze Fran Alvarez.
Drugi kwadrans gry również upłynął pod dyktando widzewiaków, choć napór był już nie był aż tak duży. Jednak po raz kolejny wyróżnić można próbę Klimka, który cały czas podłączał się do akcji ofensywnych, a w 28. minucie uderzył nad bramką. Te wszystkie sytuacje czerwono-biało-czerwonych mogły się zemścić w 31. minucie, gdy po zamieszaniu w polu karnym w poprzeczkę uderzył Bartosz Kwiecień. Lecz była to jedna z naprawdę nielicznych szans przyjezdnych.
Widzew przycisnął jeszcze przed przerwą. W 43. minucie ładnie, ale za mocno z woleja uderzył Bartłomiej Pawłowski. A w doliczonym czasie gry łodzianie objęli prowadzenie. Lirim Kastrati uruchomił precyzyjnym podaniem na dobiegnięcie Frana Alvareza, a ten zagrał po ziemi w pole karne do Imad Rondicia, który wyprzedził obrońców Korony i dał prowadzenie swojej drużynie.
Po zmianie stron mocno zaczęli przyjezdni. Najgroźniejszą okazją była główka Bartosza Kwietnia po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Po chwili z dystansu próbował Martin Remacle. Ten okres przeważania gości trwał przez około dziesięć pierwszych minut drugiej części gry.
Ale widzewiacy odpowiedzieli na to niezwykle efektownie - golem bezpośrednio z rzutu wolnego Frana Alvareza. Piłka ustawiona była na wysokości linii piątego metra z lewej strony boiska. Hiszpan pokusił się o uderzenie, po którym piłka wyłoniła się z gąszczu piłkarzy obu drużyn i zaskoczyła Xaviera Dziekońskiego.
Kielecka defensywa chwiała się coraz bardziej i łodzianie chcieli z tego skorzystać. W 63. minucie koroniarze mieli kłopot z wybiciem piłki z własnej szesnastki, a dopadł do niej Fabio Nunes, ale nie zdołał oddać celnego strzału. Na boisku gospodarzom układało się tak dobrze, że doskonałą zabawę na trybunach rozpoczęli też kibice, których tego popołudnia na Stadion Miejskim przy al. Piłsudskiego w Łodzi zasiadło łącznie 17 126.
Ale z czasem zaczęły się też klopsy w łódzkim zespole. W 67. minucie odważnie, niemal na połowę boiska wyszedł Rafał Gikiewicz i źle wybił piłkę. Na szczęście dla niego, koledzy z drużyny zapobiegli strzałowi na pustą bramkę. W 75. minucie widzewiacy przeprowadzili kolejną niezłą akcję, w której wprowadzony chwilę wcześniej za Rondicia Jordi Sanchez zgrywał piłkę do Fabio Nunesa, ale tę próbę obronił golkiper Korony.
A po chwili goście zdobyli gola kontaktowego. Jakub Konstantyn wygrał pojedynek na lewej stronie z Lirimem Kastratim i zagrał ładnie w tempo do wbiegającego Jewgienija Szykawki, który z kilku metrów trafił do siatki.
Korona znów zaczęła wierzyć i naciskać. W 81. minucie zadrżały serca tysiącom kibiców, a także samym graczom Widzewa, gdy nieczysto w piłkę trafił Danny Trejo. Jednak pięć minut później sytuacja została opanowana i to znów w efektowny sposób. Antoni Klimek zszedł z lewej strony boiska na prawą nogę do środka, po czym przepięknym strzałem z dystansu ustalił wynik spotkania na 3:1 dla gospodarzy.
Ekipa ze stolicy województwa świętokrzyskiego została tym samym zepchnięta do strefy spadkowej. W następnej kolejce zespół Kamila Kuzery zagra u siebie ze Stalą Mielec. Widzew z kolei znów zagra u siebie, tym razem z Piastem Gliwice.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki
Widzew Łódź - Korona Kielce 3:1 (1:0)
1:0 - Imad Rondić 45+1'
2:0 - Fran Alvarez 56'
2:1 - Jewgenij Szykawka 75'
3:1 - Antoni Klimek 86'
Składy:
Widzew: Rafał Gikiewicz - Lirim Kastrati (82' Luis da Silva), Mateusz Żyro, Serafin Szota, Andrejs Ciganiks - Fran Alvarez (81' Dominik Kun), Marek Hanousek, Bartłomiej Pawłowski (81' Sebastian Kerk) - Fabio Nunes (90' Ernest Terpiłowski), Imad Rondić (72' Jordi Sanchez), Antoni Klimek.
Korona: Xavier Dziekoński - Dominick Zator, Bartosz Kwiecień, Miłosz Trojak, Marcel Pięczek - Jacek Podgórski (56' Jakub Konstantyn), Martin Remacle, Yoav Hofmeister, Dawid Błanik (72' Petteri Forsell) - Adrian Dalmau (56' Dani Trejo), Jewgenij Szykawka (90' Daniel Bąk).
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Żółte kartki: Jordi (Widzew) - Hofmeister (Korona).
Widzów: 17 126.
Czytaj też: GKS Katowice narobił wstydu Zagłębiu. Bezbarwne derby na Mazowszu