"Gwiazda na ziemi Lewandowskiego". Hiszpanie piszą o piłkarzu z Ekstraklasy

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu od prawej: Fran Alvarez i artykuł na Mundo Deportivo
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu od prawej: Fran Alvarez i artykuł na Mundo Deportivo

"Ma status gwiazdy", "W najlepszych polskich klubach wiedzą już do czego jest zdolny" - tak hiszpańscy dziennikarze "Mundo Deportivo" piszą o Franie Alvarezie, wyróżniającym się piłkarzu Widzewa Łódź.

Na swoim koncie ma pięć bramek i trzy asysty. W Widzewie Łódź skuteczniejszy jest tylko Bartłomiej Pawłowski, z sześcioma golami i czterema asystami.

Wysoka forma Frana Alvareza nie uszła uwadze także hiszpańskim mediom. Spory artykuł 26-latkowi poświęcono na łamach "Mundo Deportivo".

Hiszpanie zwrócili uwagę, że już podpisując kontrakt z Alvarezem, działacze Widzewa wierzyli, że pomocnik podniesie jakość zespołu.

"I rzeczywiście przyczynia się do podniesienia skoku jakościowego zespołu, ugruntował swoją pozycję w klubie jako kreatywny lider i poszerza pułap swojej najlepszej wersji" - podkreślili.

Dziennikarze "Mundo Deportivo" są przekonani, że dobre występy Alvareza przykuły uwagę działaczy takich klubów jak: Legia Warszawa, Pogoń Szczecin, Śląsk Wrocław, Lech Poznań czy Jagiellonia Białystok.

"Wiedzą już, do czego jest zdolny, bowiem pokazał się w historycznym zwycięstwie z Legią, strzelił gola Pogoni, był kluczowy w meczu z Lechem. Jest po prostu modną dziesiątką w kraju Roberta Lewandowskiego" - napisali.

Artykuł o piłkarzu Widzewa Łódź na Mundo Deportivo
Artykuł o piłkarzu Widzewa Łódź na Mundo Deportivo

Zdaniem Hiszpanów wysoka forma Alvareza nie uszła uwadze także miejscowym klubom. Uważnie poczynania 26-latka mają śledzić działacze drugoligowego Espanyol Barcelona.

"Niczego nie można wykluczyć, chociaż w Widzewie, gdzie ma jeszcze ważny kontrakt na kolejny sezon, cieszy się sympatią wszystkich" - podkreślili.

Czytaj także: Szokujące doniesienia nt. Rakowa Częstochowa

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie gra już w piłkę, ale dalej jest o nim głośno

Źródło artykułu: WP SportoweFakty