Zespół Puszczy Niepołomice to ten beniaminek, który ma największe szanse na utrzymanie w PKO Ekstraklasie. W niedzielnym meczu z Cracovią "Żubry" zrobiły ku temu kolejny ważny krok, zrównując się z "Pasami" liczbą punktów w tabeli. Tym samym niepołomiczanie wzniecili też pożar w obozie Cracovii, która musi zacząć na poważnie walczyć o ligowy byt.
Kluczowym dla losów Puszczy meczem może być jednak starcie z kielecką Korona Kielce w 30. kolejce Ekstraklasy. Na ten moment ekipa Tomasza Tułacza wyprzedza kielczan w tabeli o 2 punkty.
Były zawodnik Korony, a obecnie obrońca Puszczy Michał Koj ostrzega jednak, by nie zafiksować się jedynie na meczu z drużyną z Kielc.
- Przed nami jeszcze pięć spotkań do rozegrania. Nie tylko ten z Koroną, tak samo cztery kolejne są meczami do wygrania - wskazuje Koj. - Koncentrujemy się na najbliższym spotkaniu, bo tak robiliśmy do tej pory. Będziemy walczyć, aby utrzymać się w Ekstraklasie.
ZOBACZ WIDEO: 6 lat, a już czaruje. Zobacz, co potrafi syn reprezentanta Polski
Puszcza znów zaskoczyła
Co ciekawe, w starciu z "Pasami" to Puszcza starała się prowadzić grę. Miała relatywnie wysokie posiadanie piłki, szczególnie przed przerwą. "Żubrom" często zarzucano w mediach, że grają piłkę prostą, opartą na niewyszukanych środkach. Zwłaszcza w pierwszej połowie meczu z Cracovią było inaczej. A to Hubert Tomalski wdał się w drybling, a to Kamil Zapolnik błysnął w akcji kombinacyjnej. Tym razem Puszcza więcej, niż zwykle grała po ziemi. Ostatecznie taka gra dała niepołomiczanom zwycięstwo 1-0.
- Jeśli tylko mamy miejsce, to wtedy operujemy piłką. Staramy się ją przegrywać dynamicznie z jednej strony na drugą. A Cracovia w pierwszej połowie zostawiła nam sporo miejsca. Stąd taka nasza gra - wyjaśniał Koj w rozmowie z nami.
Wychodzi na to, że po raz kolejny w tym sezonie trener Tomasz Tułacz zaskoczył czymś rywali.
- Może Cracovia czekała, bo spodziewała się tylko długich piłek? Pokazaliśmy, że potrafimy się też utrzymywać przy piłce - podkreślił doświadczony defensor.
Przedmeczowe "szpile" prezesa się nie opłaciły
Przed meczem z Puszczą głośno było o słowach prezesa Cracovii Mateusza Dróżdża, który odniósł się do tymczasowej gry "Żubrów" na stadionie Cracovii. Jak pisał Mateusz Miga dla Sport.tvp.pl, prezes "Pasów" oświadczył: "Dałem Puszczy słowo, że mogą grać tu do grudnia, ale potem już jej tu nie będzie".
Dróżdż odniósł się przy tym do wymiany zdań z jednym z fanów "Żubrów". "Po ostatnim meczu kibic Puszczy krzyczał do mnie, bym głośno powiedział, jaki wynik zanotowała Puszcza, a jaki Cracovia. Więc jeśli kibic Puszczy chce się odzywać, niech robi to na stadionie w Niepołomicach" - cytował prezesa Cracovii wspominany portal.
Niektórzy wskazywali, że te wypowiedzi to taka przedmeczowa zagrywka działacza Cracovii. Jeśli tak było, to życie dopisało niedzielnym wynikiem mało radosną dla "Pasów" puentę.
Sami niepołomiczanie starali się nie podgrzewać już atmosfery na linii Puszcza - Cracovia.
- Skoro prezes Cracovii komentował w taki sposób, to ma do tego prawo. My się koncentrujemy na tym, by zrobić swoją robotę na boisku. I w tym meczu nam to po prostu wyszło. Na tym się skupiamy najlepiej, jak możemy - mówił Koj.
Koj o swojej przyszłości
Puszcza od początku sezonu konsekwentnie realizuje swój plan na walkę o utrzymanie, choć wielu skreślało "Żubry" na starcie. Tymczasem takie zasłużone marki dla polskiej piłki, jak Ruch Chorzów czy ŁKS już praktycznie są jedną nogą na powrót w Fortuna I lidze, a Puszcza nadal walczy.
- Mamy swój styl gry, swoje pomysły. Nie zawsze realizacja tego optymalnie wychodzi. Trener Tułacz jednak tak podobierał zawodników do zespołu, że większość - albo nawet i wszyscy - mają odpowiednie cechy wolicjonalne, czyli: wysokie zaangażowanie, zdolność do agresywnej gry - tłumaczył dobrą postawę beniaminka Koj.
Niespełna 31-letni obrońca to jeden z bardziej doświadczonych piłkarzy Puszczy, jeśli chodzi o grę na poziomie Ekstraklasy. Czy zostanie w klubie z Niepołomic na kolejny sezon?
- Na ten moment nikt z Puszczy ze mną nie rozmawiał o mojej przyszłości. Co będzie dalej, to czas pokaże - zaznaczył defensor.
Zagorzały kibic Wisły prezydentem Krakowa. "Nie będę udawał"
To może być koniec Lewandowskiego w Barcelonie. "Sam się o to prosił" [OPINIA]