Nie ma co ukrywać, wokół meczu Lechii Gdańsk z GKS-em Tychy nastroje w Gdańsku były mocno optymistyczne. Gdańszczanie w przypadku zwycięstwa z trzecim zespołem ligi mogli sobie zapewnić bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy po roku gry, natomiast tyszanie liczyli na zbliżenie się do pierwszej dwójki. Od początku głównym tematem wokół Lechii był teoretyczny brak nominalnego napastnika.
Szymon Grabowski nie miał w sobotę do swojej dyspozycji ani Tomasa Bobcka, ani Łukasza Zjawińskiego i po wielu miesiącach szansę na grę na "dziewiątce" otrzymał Kacper Sezonienko. Piłkarz, który już w wieku 15 lat przeniósł się z AP Ostróda do Lechii Gdańsk bardzo szybko pokazał, że jego obecność w wyjściowym składzie nie musi być osłabieniem. Po popisowej akcji z wykorzystaniem dwóch skrzydeł, bocznego obrońcy i "dziesiątki", w 13 minucie podanie Camilo Meny wykorzystał właśnie Sezonienko, dokładając nogę i wyprowadzając swój zespół na prowadzenie.
Już w 17 minucie mogło być 2:0. Z ostrego kąta strzelał Camilo Mena, który tym razem chybił. Jeszcze lepszą okazję sześć minut później miał Tomasz Neugebauer, który fatalnie spudłował z 11. metra. Pomimo słów Dariusza Banasika, który przed meczem mówił, że jego zespół zagra bez kompleksów i będzie chciał prowadzić grę, GKS był jedynie tłem do kombinacyjnie grających gdańszczan.
Zawodnicy ze Śląska pierwszy jakikolwiek strzał na bramkę Bohdana Sarnawskiego oddali w 37 minucie spotkania, jednak nie przyniosło to rezultatu. Tuż przed przerwą gdańszczanie potrafili udokumentować swoją przewagę w I połowie spotkania. Bramkę z rzutu wolnego zdobył Iwan Żelizko i Lechia prowadziła 2:0.
Już po 30 sekundach drugiej połowy wydawało się, że może być po meczu. Po tym jak upadł Maksym Chłań arbiter początkowo podyktował rzut karny, jednak po wideoweryfikacji okazało się, że faulu nie było.
ZOBACZ WIDEO: Kwiatkowski ostro o kadrze Santosa. "Piłkarze nie wiedzieli, o co mu chodzi"
Na boisku istniał tylko jeden zespół. GKS nie oddał w drugiej połowie choćby jednego strzału, a Lechia mogła dobić rywala, jednak tego nie robiła. Szanse mieli choćby Tomasz Neugebauer czy Kacper Sezonienko, zabrakło u nich jednak instyktu killera.
Na 5 minut przed końcem regulaminowego czasu gry, po akcji Jakuba Sypka w odpowiednim miejscu znalazł się Chłań, który ustalił wynik spotkania. Lechia wygrała ostatecznie 3:0 i gdańszczanie czekają na wynik meczu w Katowicach. Jak GKS straci punkty ze Stalą Rzeszów, gdańszczanie awansują już w sobotę do PKO Ekstraklasy.
Lechia Gdańsk - GKS Tychy 3:0 (2:0)
1:0 - Kacper Sezonienko 13'
2:0 - Iwan Żelizko 45'
3:0 - Maksym Chłań 86'
Składy:
Lechia Gdańsk: Bohdan Sarnawśkyj - Dominik Piła (90' Dawid Bugaj), Andrei Chindris (90' Loup-Diwan Guaho), Elias Olsson, Miłosz Kałahur - Iwan Żelizko (90' Jan Biegański), Tomasz Neugebauer - Camilo Mena, Rifet Kapić, Maksym Chłań - Kacper Sezonienko (75' Jakub Sypek).
GKS Tychy: Maciej Kikolski - Jakub Budnicki, Jakub Tecław, Nemanja Nedić - Dominik Połap (63' Daniel Rumin), Jakub Bieroński (63' Norbert Wojtuszek), Wiktor Żytek (63' Julius Ertlthaler), Marko Dijaković (53' Krzysztof Machowski) - Mateusz Radecki, Bartosz Śpiączka, Patryk Mikita (90' Kacper Skibicki).
Żółte kartki: Piła (Lechia), Budnicki, Połap, Nedić, Machowski (GKS).
Sędzia: Tomasz Marciniak.
Widzów: 12 434.
Czytaj także:
Mocny wpis Grosiickiego
Znamy pierwszego spadkowicza