W niedzielę (19 maja) odbywały się mecze 37. kolejki La Ligi. W jednym ze starć Villarreal CF podejmował Real Madryt. Spotkanie to dostarczyło mnóstwo emocji, czego dowodem jest łączna liczba bramek. Ale po kolei.
Dwa pierwsze kwadranse układały się po myśli przyjezdnych. Real po bramkach Arda Gulera i Joselu prowadził 2:0 i wydawało się, że ma sytuację pod kontrolą. Gola kontaktowego strzelił jednak Alexander Sorloth.
Nikt wtedy nie przypuszczał, jak dalej potoczy się to spotkanie. Jeszcze przed gwizdkiem na przerwę "Królewscy" strzelili dwa gole i do szatni schodzili przy trzybramkowym prowadzeniu (4:1).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o polskim bramkarzu. Zobacz, co wyrzucił w trybuny
Po powrocie na murawę wydarzyły się rzeczy niespodziewane. W 48. minucie po raz drugi w tym meczu na listę strzelców wpisał się Sorloth (i po raz drugi po uderzeniu głową). To jednak nie był koniec.
Norweski napastnik nie zatrzymywał się i cztery minuty później znowu pokonał bramkarza rywali. Koniec? Nic bardziej mylnego. 28-latek w 56. minucie po raz trzeci w odstępie ośmiu minut znalazł drogę do siatki rywali. Trybuny oszalały z radości.
- Tutaj pisze się historia! - emocjonował się komentator Canal+ Sport. Wszystkie cztery bramki autorstwa Alexandera Sorlotha w meczu z Realem Madryt możesz zobaczyć na końcu artykułu. Ostatecznie starcie to zakończyło się remisem 4:4 (więcej TUTAJ).
Dodajmy, że dzięki temu występowi Sorloth objął fotel lidera w klasyfikacji króla strzelców. Na kolejkę przed końcem sezonu Norweg ma dwie bramki przewagi nad drugim w tym zestawieniu Artemem Dowbykiem (zobacz TUTAJ).