Liverpool nie przedłuży kontraktu z Mateuszem Musiałowskim - ustaliły WP SportoweFakty. To już przesądzone, choć The Reds jeszcze oficjalnie tego nie zakomunikowali. Latem młody piłkarz będzie musiał znaleźć sobie nowy klub, a to nie musi być wcale takie proste.
Bolesna prawda jest taka, że decyzję o rozstaniu z Polakiem Liverpool podjął już blisko dwa lata temu. Jak słyszymy, na Anfield uznano, że Musiałowski nie rozwija się tak, jak oczekiwano. I chodzi nie tylko o progres piłkarski, ale też o czysto ludzką dojrzałość.
Inżynieria finansowa
Na to się zanosiło, ponieważ Musiałowski, który w tym roku skończy 21 lat, nie przebił się do pierwszej drużyny The Reds. W marcu zadebiutował w Lidze Europy, co odbiło się szerokim echem, ale to nie była inwestycja w Musiałowskiego, tylko chłodna kalkulacja i zabezpieczenie interesu klubu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o polskim bramkarzu. Zobacz, co wyrzucił w trybuny
Dzięki temu, że rozegrał kwadrans w meczu ze Spartą Praga (6:1), Liverpool będzie mógł stawiać za niego wyższe żądania angielskim klubom. Co prawda 1 lipca Polak uzyska status tzw. wolnego zawodnika, ale chętni na niego będą musieli zapłacić The Reds ekwiwalent za wyszkolenie. Dla klubów spoza Anglii będzie to stała kwota z arkusza, ale na Wyspach nie.
Strach przed powrotem
Liverpool już od kilku "okienek" próbował pozbyć się Musiałowskiego. Latem zeszłego roku na przykład pomocnik mógł wrócić do Polski. Dziś biłby się o mistrzostwo jako piłkarz Jagiellonii albo Śląska. Oba kierunki powinny być atrakcyjne dla próbującego zaistnieć w seniorskiej piłce 20-latka.
Ze swoimi umiejętnościami świetnie odnalazłby się w ofensywnie grającej drużynie Adriana Siemieńca. A jak pokazuje przykład Dominika Marczuka, droga z Jagiellonii do reprezentacji była w tym sezonie wyjątkowo krótka. Z kolei we Wrocławiu mógł liczyć na wsparcie Jacka Magiery - najlepszego wychowawcy młodzieży w naszej piłce.
W imieniu Górnika Zabrze osobiście dzwonił do niego Lukas Podolski. Mistrz świata z 2014 roku chciał wziąć go pod swoją opiekę jak sezon wcześniej Szymona Włodarczyka. "Poldi" wsadził go na trampolinę do Sturmu Graz, z którym zagrał w Lidze Europy i zdobył mistrzostwo Austrii. Na Musiałowskim nie zrobiło jednak wrażenia to, że telefonuje do niego legenda futbolu.
W pewnym momencie blisko mu było do Poznania. Warta ustaliła warunki transferu (z piłkarzem, z jego rodzicami, z Liverpoolem), ale Musiałowski w ostatniej chwili się rozmyślił. Nie zdecydował się na powrót do Polski, na co wpływ miało jego otoczenie.
Nie chodziło o finanse, tylko irracjonalny strach przed powrotem do kraju. Kolejny sezon spędził zatem w drużynie młodzieżowej Liverpoolu. A raczej stracił, bo łącznie rozegrał raptem 16 spotkań. Wiosną na boisku pojawił się trzy razy na 196 minut. Dlaczego? O tym poniżej.
Narodziny "polskiego Messiego"
O wielkim talencie Musiałowskiego w środowisku mówiło się od dekady. Jego rozwój nie był jednak harmonijny, o czym pisaliśmy m.in. TUTAJ. Gdy w 2020 trafił do Liverpoolu, wydawało się, że jest na autostradzie do wielkiej kariery.
Szybko zaczął błyszczeć w juniorskim zespole, a cała Anglia usłyszała o nim, gdy w meczu z Newcastle United przedryblował pięciu rywali i zwieńczył akcję golem. To trafienie zostało uznane Bramką Sezonu Premier League U-18.
Efektowne rajdy stały się jego znakiem rozpoznawczym i zarazem przekleństwem. Angielskie media ochrzciły do "polskim Messim", a skutki tego okazały się opłakane. Zawodnik i jego najbliżsi - jak słyszymy - uwierzyli, że naprawdę jest równie wyjątkowy. To jednak ma utrudniać mu twarde stąpanie po ziemi, podejmowanie decyzji i projektowanie kariery.
A fakty są takie, że dwa lata temu wyrósł z wieku juniora, tymczasem jego jedyne seniorskie doświadczenie to wspomniane 16 minut w Lidze Europy. Dla porównania, Grzegorz Krychowiak, Michał Janota, Bartosz Salamon, Piotr Zieliński czy Krystian Bielik, którzy też wyjechali z Polski jako juniorzy, w 21. roku życia mieli za sobą już od dwóch do czterech sezonów w seniorach.
Tymczasem Musiałowski wymagania ma wysokie. Do Polski nie zamierza wracać, choć biorąc pod uwagę tylko obecne umiejętności i potencjał do rozwoju, chciałby go każdy klub w PKO Ekstraklasie. I potrafi dyktować warunki. Jak Michałowi Probierzowi.
Piłkarska kadra (po)czeka
Gdy obecny selekcjoner prowadził kadrę U-21, na początku swojej kadencji powoływał Musiałowskiego. "Polski Messi" zagrał w pięciu na sześć spotkań, w tym trzy razy od pierwszej minuty, strzelił jednego gola - w swoim ostatnim występie przeciwko Albanii (2:0). Jego reprezentacyjna kariera została jednak zawieszona w marcu 2023 roku.
Postawił bowiem warunek, że jeśli ma przyjeżdżać na zgrupowania "młodzieżówki", to trener ma mu zagwarantować miejsce w pierwszej "11". Probierz nie mógł się na to zgodzić i Musiałowski kolejnego powołania się już nie doczekał. To dlatego w marcu, gdy 20-latek był po występie ze Spartą, uciął jego temat na konferencji prasowej.
Pomocną dłoń w kierunku Musiałowskiego wyciągnął następca Probierza, ale młody piłkarz ją odtrącił. Adam Majewski chciał zaprosić pomocnika na zgrupowanie selekcyjne, które odbędzie się po sezonie poza terminem FIFA. 20-latek nie był tym jednak zainteresowany.
Liverpool mówi: dość
Dlaczego wiosną Musiałowski, podstawowy gracz drużyny młodzieżowej, wylądował na trybunach? Musimy cofnąć się do stycznia i zimowego okna transferowego. Liverpool starał się znaleźć mu nowy klub, w którym jego kariera mogłaby ruszyć do przodu.
Wydawało się, że takim miejscem będzie Birmingham City. Na St Andrews miałby ułatwiony start, bo w szatni tej drużyny jest Krystian Bielik. Musiałowski udał się nawet do Birmingham, by podpisać kontrakt, i gdy wszystko było gotowe... powiedział, że się wycofuje.
Jak się okazuje, miał wtedy kontrofertę z Austrii Wiedeń, ale ten transfer też nie wypalił. Między innymi dlatego, że postawił warunek, że chce grać na pozycji numer "10" i nigdzie indziej.
W związku z tym Liverpool postanowił nie inwestować więcej w Musiałowskiego. To dlatego wiosną Polak zagrał tylko przeciwko Sparcie i w dwóch poprzedzających to spotkanie meczach drużyny młodzieżowej. Były to jego pierwsze występy po trzech miesiącach przerwy.
Co dalej z karierą Musiałowskiego? 20-latek nadal cieszy się zainteresowaniem klubów z Holandii i być może tam zbierze pierwsze seniorskie szlify. Eredivisie była już "ziemią obiecaną" kilku utalentowanych polskich piłkarzy. Wystarczy wspomnieć Arkadiusza Milika czy Mateusza Klicha, a teraz z tej trampoliny korzysta Kacper Kozłowski.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty