Andrzej Janisz o powrocie do legendarnego studia S-13: Muszę być bezwzględny

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Andrzej Janisz
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Andrzej Janisz
zdjęcie autora artykułu

To świetna wiadomość dla fanów radiowego studia S-13, które od lat relacjonuje najważniejsze momenty piłkarskiego sezonu w Ekstraklasie. Na ostatnią kolejkę wraca Andrzej Janisz. – To najbardziej wymagający program – mówi nam radiowa legenda.

Na tym programie wychowały się pokolenia polskich kibiców. Od 1970 roku Studio S-13 relacjonowało nie tylko piłkarskie wydarzenia, choć fani futbolu słuchali tej audycji przede wszystkim, aby usłyszeć wieści z boisk Ekstraklasy. W sobotę S-13 (od 17:00) powróci w wielkim stylu, bo prowadzącym studio, po dłuższej przerwie, znów będzie Andrzej Janisz. Legenda polskiego dziennikarstwa opowiedziała WP SportoweFakty o swoich odczuciach związanych z najbliższymi wydarzeniami. Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: W komunikacie Polskiego Radia przeczytałem, że masz tremę w związku z tym powrotem. Jak to możliwe, że tak doświadczony dziennikarz ma tremę? Andrzej Janisz, dziennikarz: Ależ to jak najbardziej naturalne! Trema jest zawsze. Mam ją przed każdym meczem, studiem, kroniką. To nieodłączna część tej pracy. Poza tym jednak dwa lata mnie w tym studiu nie było. Przez jakiś czas nie dotykałem tych wszystkich guzików. A S-13, ta formuła wędrówek po stadionach, to najbardziej wymagający program. Mam pod sobą dziewięć stadionów, dziewięciu sprawozdawców. W trakcie tej audycji nieraz muszę być bezwzględny, wręcz brutalny. Co masz na myśli? Naturalnym jest, że każdy sprawozdawca uważa, że to jego mecz jest najważniejszy. Tyle że ja muszę patrzeć na to inaczej. Na wynik, na emocje, na to gdzie co się dzieje. Mówiąc wprost: żeby komuś dać antenę w danym momencie, to komuś ją muszę odebrać. Na tym polega właśnie ta bezwzględność. Poza tym… to trzy godziny maksymalnej koncentracji. Muszę reagować szybko, a telewizja mi w tym nie może pomóc, bo ze względu na sygnał satelitarny tam gol "pada" troszkę później. Choć oczywiście, zawsze jakoś dawaliśmy sobie radę. A w dobie internetu tym bardziej. Można powiedzieć, że legenda wraca do legendarnego programu. Pamiętasz ile tych S-13 zrobiłeś? Oj, nie. Gdzie tam… Nie pamiętam nawet, na ilu dużych imprezach byłem. Nie przywiązuję wagi do takich obliczeń. Ale prowadziłem ten program kilkanaście lat, więc trochę się uzbierało. A przecież wcześniej jeździłem na mecze jako sprawozdawca, studio prowadzili inni. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że w tej roli nigdy nie byłem tylko na dwóch stadionach w Polsce: w Mielcu i Szczecinie. Wszystkie inne obiekty znane z Ekstraklasy na przestrzeni wielu lat miałem okazję poznać. A które studio najbardziej pamiętasz? Z tych ostatnich lat to walkę o mistrza między Legią a Jagiellonią. Jak wiadomo białostockie społeczeństwo jest ofiarne, więc wykupiło chyba cały zapas papieru toaletowego w mieście, robiąc z niego konfetti. Jak pamiętamy, przez to mecz w Warszawie skończył się dużo szybciej, w Białymstoku jeszcze grano przez to opóźnienie. I legioniści czekali chyba 10-11 minut na zakończenie meczu rywala.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!

Wracasz nie tylko do studia S-13, ale i na EURO… Wracam w sensie symbolicznym. Z Filipem Jastrzębskim skomentujemy mecz otwarcia, finał, może półfinały. Nie będę natomiast komentował spotkań Polaków. Z polską reprezentacją na antenie już się pożegnałem. No chyba że Polacy zagrają w finale.

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty