Marzenia wdeptane w ziemię (Opinia)

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / HANNIBAL HANSCHKE / Na zdjęciu: Nicola Zalewski
PAP/EPA / HANNIBAL HANSCHKE / Na zdjęciu: Nicola Zalewski
zdjęcie autora artykułu

To był mecz na charaktery. Która drużyna utrzyma presję i w walce fizycznej nie pęknie - ta wygra. Niestety - na kolana padli nasi piłkarze.

Z Berlina Mateusz Skwierawski

Po pierwszym kwadransie mogliśmy poczuć się oszukani. Miała być agresja, gra w piłkę, a reprezentacja Polski na miękkich nogach trzęsła się pod własną bramką przyglądając się szalejącym rywalom. Polscy kibice zdominowali Olympiastadion, a piłkarze jako jedyni nie dojechali na obiekt w Berlinie. Austriacy nacierali tak jak w meczu z Francją - zaatakowali naszą drużynę wysoko, agresywnie. Nie zmienili niemal nic w swojej taktyce. Drużyna Michała Probierza dała się zaskoczyć tym, czego wszyscy się spodziewali.

Polscy piłkarze przegrywali niemal każdy pojedynek. Probierz już nie był w Berlinie spokojnym elegantem tak jak w meczu z Holandią. Selekcjoner wściekał się przy ławce rezerwowych, biegał w swojej strefie, gestykulował. Gra kadry nie wyglądała tak, jak chciał. Gdy Krzysztof Piątek kolejny raz stracił piłkę, Probierz błyskawicznie go zrugał. Takich przypadków było więcej.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Zobaczył skład i pomyślał o jednym. "Jakbyśmy przestraszyli się przeciwnika"

Polscy kibice zrobili furorę na ulicach Berlina. Zorganizowali się pod Bramą Brandenburską. Kilka tysięcy fanów przemaszerowało ponad dziesięć kilometrów pod Olympiastadion. Na trybunach było ich słychać przez całe spotkanie. Mazurek Dąbrowskiego odśpiewali równie głośno, co na Stadionie Narodowym w Warszawie, a dodatkowo prowadzili na stadionie w Berlinie zorganizowany doping. Takich obrazków nie oglądamy w Polsce, gdy gra reprezentacja.

Występ naszych piłkarzy nie miał w sobie takiej energii. Zabrakło odwagi, ale i jakoś piłkarskiej. Oprócz gola Piątka po zamieszaniu w polu karnym, zawodnicy mieli w całym meczu dwie lub trzy dobre okazje.

Siedzący na ławce Robert Lewandowski przekazywał swoje przemyślenia Sebastianowi Mili, a ten informował selekcjonera. Ale już przed końcem pierwszej połowy, gdy nasi zawodnicy opanowali sytuację na boisku i wyrównali, "Lewy" odbył rozmowę z Probierzem przy linii bocznej. Wejście kapitana kadry nic jednak nie zmieniło - można było odnieść wrażenie, że dalej jest wśród rezerwowych.

Kilku z piłkarzy nie dźwignęło tego spotkania, między innymi Jakub Piotrowski, który zszedł po pierwszej połowie. Ale Bartosz Slisz też miał dużo prostych strat. Niepewnie grali obrońcy, Paweł Dawidowicz z Janem Bednarkiem sprezentowali rywalom trzecią bramkę. Można wymieniać. Mało który z graczy reprezentacji pokazywał coś więcej. Solidny występ Piotra Zielińskiego to zdecydowanie za mało, by myśleć przynajmniej o punkcie.

To był mecz na charaktery. Która drużyna utrzyma presję i w walce fizycznej nie pęknie - wygra. Niestety - na kolana padli nasi piłkarze, którzy zbyt krótko realnie walczyli z Austriakami i byli słabsi.

Austriaccy piłkarze okazali się skuteczniejsi niż Holendrzy. Pierwszy mecz Euro 2024 w Hamburgu również mógł skończyć się wysoką przegraną Polaków. Nadzieje zostały rozbudzone po niezłym występie Biało-Czerwonych, a gdy daliśmy ponieść się marzeniom, zostały one brutalnie wdeptane w ziemię.

Kadra niemal na pewno żegna się z mistrzostwami Europy w Niemczech. Widząc twarze polskich kibiców po zakończeniu spotkania w Berlinie dało się zauważyć tylko jedną emocje - ogromny zawód i rozczarowanie. Po głośnym dopingu nastała cisza.

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty

Czytaj też: Rzut karny dla Polski? Słynny sędzia jednoznacznie o decyzji arbitra Przebudzenie po fatalnym początku meczu. Rewolwery znów wystrzeliły

Źródło artykułu: WP SportoweFakty