Czesław Michniewicz jest częstym gościem w "Kanale Zero". Były selekcjoner reprezentacji Polski na bieżąco komentuje to, co dzieje się na mistrzostwach Europy w Niemczech. Nie jest to jednak jedyny temat poruszany na tym kanale.
Trener wrócił myślami do mundialu w Katarze, a dokładniej do kwestii premii. Przypomnijmy, że ówczesny premier Mateusz Morawiecki obiecał kadrze nagrodę pieniężną za wyjście z grupy. Cel udało się osiągnąć, ale wokół premii zrobiła się afera.
Michniewicz na "Kanale Zero" zwrócił się do Romana Kołtonia. Jego zdaniem dziennikarz rozpowszechniał nieprawdziwe informacje na temat afery premiowej. Były selekcjoner zażądał także przeprosin.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Cristiano Ronaldo pokazał ludzką twarz. "Jest w porządku gościem"
- Mógłbym takiego Romka Kołtonia zapytać. Romek, dalej będziesz twierdził, że było jakieś spotkanie moje z drużyną w moim pokoju? Kłamałeś Romek. Przeproś - powiedział Michniewicz.
Kołtoń poczuł się wywołany do tablicy i cały odcinek "Prawdy Futbolu" poświęcił właśnie Michniewiczowi i afery premiowej. Dziennikarz błyskawicznie sprostował informacje, które przekazał były selekcjoner.
- Zwracasz się do mnie, że piszę o jakimś pokoju. Niestety masz pecha. Kłamstwo ma krótkie nogi, bo ja akurat nie mówiłem i nie pisałem o tym pokoju - wyraźnie podkreślił Kołtoń.
- Zapomniałeś wspomnieć o Szymonie Jadczaku (dziennikarzu Wirtualnej Polski, przyp. red.), który już dzień przed meczem z Meksykiem kontaktował się z ludźmi z PZPN, bo wiedział już wtedy, że jest obiecana przez premiera premia w przypadku wyjścia z grupy, a tekst opublikował, kiedy część reprezentacji wchodziła do samolotu do Polski - dodawał.
Dziennikarz zdradził także kilka nowych faktów. Doszedł on do informacji, że wspomniana premia miała zostać wypłacona nie po powrocie z mistrzostw świata, lecz jeszcze w ich trakcie.
- Słyszę z kilku źródeł, że ten przelew miał być zrobiony między meczami z Argentyną a Francją (między ostatnim meczem grupowym a spotkaniem w 1/8 finału, przyp. red). Jest to niewyobrażalne - przekazywał Kołtoń.
Dziennikarz dodał też, że kwota, jaką miała otrzymać drużyna, była większa niż ta, która pojawiała się w mediach. Z informacji Kołtonia wynika, że premia miała wynosić nie 30 milionów złotych, lecz 50.
- Początkowo stawka była 30 mln zł, lecz przy pierwszym stoliku, przy którym usiadł Mateusz Morawiecki, premia została podbita do 40 mln zł. Przy drugim stoliku, podobno Artur Jędrzejczyk czy Łukasz Skorupski podbili tę kwotę jeszcze wyżej i stanęło chyba na 50 mln zł - zaznaczył.
Przypomnijmy, że po mundialu w Katarze Cezary Kulesza podjął decyzję o zakończeniu współpracy z Michniewiczem. Jego następcą został Fernando Santos.
Zobacz także:
"Zwrócimy się do UEFA". Trener Hiszpanów wypalił o gwieździe Niemców
Tego jeszcze nie było. Niemców chroni... Modern Talking