Niewiarygodny mecz w Białymstoku. Mistrz na kolanach

PAP / Michał Zieliński / Na zdjęciu: piłkarze podczas meczu Jagiellonia Białystok - Cracovia
PAP / Michał Zieliński / Na zdjęciu: piłkarze podczas meczu Jagiellonia Białystok - Cracovia

Nie tak miało być - pomyśleli kibicie Jagiellonii Białystok po porażce 2:4 z Cracovią. Mecz był bardzo otwarty, choć większość wydarzyła się przed przerwą, ale to w drugiej połowie Pasy wbiły gwóźdź do trumny mistrzów Polski.

Jagiellonia Białystok w tygodniu odpadła z el. do Ligi Mistrzów, ale w PKO Ekstraklasie jest liderem, mimo że ma o jedno spotkanie rozegrane mniej. Za jej plecami z dorobkiem ośmiu punktów plasują się Piast Gliwice i Widzew Łódź. Mistrzowie Polski są w nowym sezonie niepokonani i z kompletem punktów zasłużenie przewodzą całej stawce. Jeśli jednak przegraliby z Cracovią, a inne wyniki ułożyłyby się nie po ich myśli, to spadliby w tabeli.

Pasą są nieregularne. Z jednej strony wygrywają z Rakowem Częstochowa (1:0), a z drugiej niezwykle szczęśliwie remisują z Piastem (1:1) będąc o kilka klas gorszym zespołem czy przegrywają z Widzewem (1:3). Ciężko przewidzieć, jak krakowianie mogą zaprezentować się w kolejnych meczach.

Pierwsza połowa była świetnym widowiskiem. Już po 180 sekundach na prowadzeniu była Cracovia. Zdrzemnęli się obrońcy Jagiellonii, którzy nie upilnowali Benjamina Kallmana po wyrzucie z autu w wykonaniu Davida Kristjana Olafssona, Fin przełożył sobie Joao Moutinho i płaskim strzałem z bliska otworzył wynik spotkania. Po tym golu Pasy się jednak cofnęły i zostały za to skarcone.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Thierry Henry dał popis! Zobacz szalony taniec trenera Francji

Pierwsza próba Lamine Diaby-Fadigi jeszcze minęła słupek, ale chwilę później szczęście już uśmiechnęło się do Francuza. Po kilku podaniach przed polem karnym, prostopadle w "16" zagrał Taras Romanczuk, a snajper Jagi błyskawicznie znalazł miejsce do oddania strzału i posłał piłkę do siatki pod ręką próbującego interweniować Henricha Ravasa. Kolejne okazje wydawały się kwestią czasu. I tak też było.

Szansę po indywidualnej akcji miał Darko Churlinov, z którym kompletnie nie radził sobie Otar Kakabadze. Skrzydłowy w 17. minucie ściął akcję do środka z lewego skrzydła i oddał mocny strzał, który z trudem odbił Ravas. Kilkanaście sekund później zakotłowało się w polu karnym krakowian po próbie Nene, jednak i tym razem przyjezdni zdołali się wybronić. Dominacja mistrzów Polski była niepodważalna i w końcu zamieniła się w drugie trafienie.

I to jakie! Świetna to była wymiana podań. Akcję na lewej stronie rozpoczął Churlinov, który zwiódł dwóch rywali, podał do Romanczuka, który od razu zgrał do Fadigi, a ten mięciutko wrzucił piłkę w pole karne na głowę Churlinova. Macedończyk dostrzegł wbiegającego przed bramkę Jarosława Kubickiego, a doświadczony pomocnik z bliska główkował do siatki. Wszystko zapowiadało, że białostoczanie dołożą jeszcze coś przed przerwą i na drugą połowę wyjdą na większym luzie. Nic bardziej mylnego.

Cztery minuty po objęciu prowadzenia, Jagiellonia je straciła. Cracovia wywalczyła rzut rożny, futbolówka znalazła się w polu karnym, gdzie doszło do zamieszania, w którym najlepiej odnalazł się Jakub Jugas i mocnym strzałem doprowadził do remisu. Później więcej z gry mieli miejscowi, lecz zdecydowanie lepsze okazje stwarzały Pasy.

Hat-trick zmarnowanych szans skompletował jednak Mick van Buren. Najpierw główkował obok słupka, gdy znów przysnęła defensywa rywala. Następnie pogubił się po indywidualnej akcji i nieczysto uderzył na bramkę z kilkunastu metrów. "Wisienką" na torcie okazała się jednak zmarnowała stuprocentowa sytuacja z 41. minuty. Van Buren podał do Kallmana, ten oddał piłkę koledze na piąty metr, który jednak fatalnie skiksował i akcja spaliła na panewce.

Żeby tego było mało, to już w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony podopieczni Dawida Kroczka zmarnowali jeszcze jedną okazję. W dużej przewadze znaleźli się w polu karnym i powinni zapytać Dawida Abramowicza, z którego miejsca chce wyjmować piłkę z siatki. Tymczasem tak się pogubili, że nawet nie oglądaliśmy strzału.

Po zmianie stron obie drużyny nadal były nastawione ofensywnie. Konkret wyniknął z tego jednak tylko dla krakowian. Po wyrzucie z autu piłkę na piąty-szósty metr zgrał van Buren, gdzie czekał już Kallman, który celnie główkował. Interweniować próbował jeszcze Adrian Dieguez, co nieco zmyliło Abramowicza, więc przyjezdni ponownie wyszli na prowadzenie.

W 57. minucie powinno być 2:4. Kakabadze płasko zagrał w pole karne z prawego skrzydła, Kallman miał mnóstwo miejsca i czasu, a mistrzów Polski uratował tylko refleks Abramowicza.

W samej końcówce jeszcze szybki wypad zaliczyli goście, Mateusz Bochnak wpadł w pole karne i wbił gwóźdź do trumny mistrzów Polski, którzy zanotowali pierwszą porażkę w tym sezonie. Tym samym białostoczanie na pewno nie utrzymają pozycję lidera po tej serii gier.

Jagiellonia Białystok - Cracovia 2:4 (2:2)
0:1 - Benjamin Kallman 3'
1:1 - Lamine Diaby-Fatiga 12'
2:1 - Jarosław Kubicki 26'
2:2 - Jakub Jugas 30'
2:3 - Benjamin Kallman 53'
2:4 - Mateusz Bochnak 90+4'

Składy:
Jagiellonia Białystok:

Dawid Abramowicz - Michal Sacek (76' Aurelien Nguiamba), Jetmir Haliti, Adrian Dieguez, Joao Moutinho - Miki Villar, Nene (67' Tomas Silva), Taras Romanczuk, Darko Churlinov (67' Kristoffer Hansen) - Jarosław Kubicki (57' Jesus Imaz) - Lamine Diaby-Fatiga (57' Afimico Pululu).

Cracovia: Henrich Ravas - Jakub Jugas, Arttu Hoskonen, Virgil Ghita - Patryk Sokołowski (60' Amir Al-Ammari) - Otar Kakabadze, Filip Rózga (79' Patryk Janasik), Mikkel Maigaard (60' Jani Atanasov), David Kristjan Olafsson - Benjamin Kallman (68' Michał Rakoczy), Mick van Buren (79' Mateusz Bochnak).

Żółte kartki: Moutinho (Jagiellonia) oraz Rózga, Atanasov (Cracovia).
Sędzia:

Szymon Marciniak (Płock).

--> Co dalej z trenerem Lechii Gdańsk po kompromitacji?
--> Mocne słowa o Goncalo Feio

Źródło artykułu: WP SportoweFakty