Lechia Gdańsk wygrała z Radomiakiem Radom 1:0 po golu Camilo Meny z rzutu karnego. Tu warto się na moment zatrzymać, bo cała sytuacja jest bardziej złożona niż mogłoby się wydawać.
W 56. minucie zapachniało skandalem. Gospodarze wyszli z kontratakiem i Camilo Mena był faulowany w polu karnym. Sędzia Damian Sylwestrzak natychmiast sięgnął po gwizdek i wskazał na jedenasty metr. Tyle tylko, że dosłownie chwilę później pięknym strzałem popisał się Maksym Chłań. Arbiter nie zastosował korzyści, nie poczekał ani chwili na rozwój wydarzeń i w świetle przepisów gol Ukraińca nie mógł być uznany (-----> RELACJA Z MECZU).
Chłań nie mógł tego odżałować, bo sędzia zabrał mu jak najbardziej prawidłowego gola. Co więcej, byłoby to jego pierwsze trafienie w PKO Ekstraklasie.
- W pierwszej chwili było to trudne do zaakceptowania. Pytam się go: dlaczego to robisz? On mi na to: no przepraszam, pospieszyłem się, nie chciałem. Trudno, to jest piłka nożna, ale następnym razem już zdobędę bramkę. Jest jak jest, najważniejsze, że wygraliśmy - mówił Chłań po meczu w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Brutalnie przerwał zabawę. Od razu wyleciał z boiska
No właśnie, Lechia wygrała drugi mecz z rzędu i znacznie poprawiła swoją sytuację w tabeli. Co więcej, nie straciła gola, co w przypadku tej drużyny jest zjawiskiem wręcz niezwykłym.
- Maszyna ruszyła - śmieje się Chłań. - Po meczu z Lechem Poznań mówiłem, że będzie lepiej, tylko potrzebujemy trochę czasu. I jest lepiej. Kolejne tygodnie będą działać na naszą korzyść. Nie możemy na tym poprzestać, tylko szukać następnych zwycięstw - powiedział skrzydłowy Lechii.
Trener Szymon Grabowski mówił na konferencji prasowej przed spotkaniem, że Chłań ma sił na około godzinę, tymczasem grał prawie do końca. - Trenerzy sami nie wiedzieli, jak długo dam radę zagrać. Po urazie kostki powinienem pauzować trzy tygodnie, a wróciłem po dwóch. Grałem na tabletkach przeciwbólowych i nie byłem w najlepszej formie, ale myślę, że dwa dni odpoczynku wystarczą i wszystko będzie w porządku - podsumował Chłań.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty